MŚ siatkarzy 2014. Wlazły show w Atlas Arenie. Polska lepsza od Włoch

Według jednej z teorii Stephane Antiga został trenerem reprezentacji, by namówić do powrotu Mariusza Wlazłego. Spotkanie z Włochami pokazało, że atakujący z Bełchatowa jest polskiej siatkówce niezbędny

Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]

Jak nie z Włochami, to z kim? To było najczęściej zadawane pytanie przed drugim meczem Polski w Łodzi. Trzykrotni mistrzowie świata na mistrzostwach byli dotąd papierowym tygrysem, strasząc tylko historycznymi osiągnięciami, od których zresztą minęło wiele lat. Ostatni sukces włoska reprezentacja odniosła w 2004 roku, a było to srebro na igrzyskach olimpijskich. Z potentata została tylko nazwa, ponieważ obecni reprezentanci nie dorównują swoim słynnym poprzednikom. Najlepszy z nich - Ivan Zaytsev - ogląda mecze w telewizji po kontuzji, jakiej doznał w niedzielę. Pojechał się leczyć do ojczyzny; wróci, jeśli Włosi awansują do trzeciej fazy. Można było to uznać za fantasmagorię, skoro dostali baty od Portoryko, a w środę bez problemów zbiła ich Serbia.

Nawet tak słabego rywala nie da się pokonać robiąc błąd za błędem. W pierwszym secie można było odnieść wrażenie, że forma Polaków została we Wrocławiu. Trenerzy postanowili dać szansę odbudowania się najsłabszym w spotkaniu z USA Mateuszowi Mice i Piotrowi Nowakowskiemu. To logiczne, bo jak nie z takim przeciwnikiem, to z kim? Z rewelacyjnym Iranem i niewygodną dla wszystkich Francją? Szybko jednak okazało się, że Mika został rozszyfrowany przez rywali i wrócił do gry z czasów, gdy poprzednicy Antigi też dawali mu szansę, jednak permanentnie jej nie wykorzystywał. Dlatego 23-latek zszedł z boiska szybciej niż w środę, bo już przy wyniku 3:6. Nie mogło być inaczej, skoro dwukrotnie spudłował w ataku, a niezbyt trudne zagrywki przyjmował na czwarty metr. Widać, że przeciwnicy już poznali jego słabe punkty i bezlitośnie je wykorzystują. Wiek go nie tłumaczy, bo błyszczący w USA Taylor Sander ma 22 lata i jest o rok młodszy, a Mariusz Wlazły w jego wieku był w trójce najlepszych na mundialu w Japonii.

Do zmiany nadawali się zresztą wszyscy Polacy. Wlazły i Michał Winiarski nie mogli przebić się przez pojedynczy blok, a Pawłowi Zagumnemu trzęsły się ręce niczym juniorowi. Czyżby dała znać zapomniana już przypadłość polskich siatkarzy zwana brakiem odporności na stres w ważnych imprezach. A mistrzostwa - według szefów PZPS - są najważniejszą z ważnych. Rozbijali nas Filippo Lanza i Luca Vettori, nawet dla nieźle zorientowanych kibiców siatkarze anonimowi.

Antiga musiał szukać poprawy przez zmiany. Po Michale Kubiaku wpuścił na boisko Fabiana Drzyzgę, dotychczas pojawiającego się na boisku epizodycznie. Umiejętności ma mniejsze od Zagumnego, lecz ma taką pozytywną sportową bezczelność, przez co nie boi się ryzyka. W takich meczach do przełamania potrzeba jednak lidera. Nigdy nie będzie nim Mika, a już na pewno Piotr Nowakowski, największy z niespełnionych polskich talentów. Jego możliwości są ogromne, ale korzysta z nich rzadko.

Jego zmiennik Marcin Możdżonek nie jest tak szybki i skoczny, jednak ma doświadczenie i nie pęka w ważnych momentach. Pokazał to przeciwko Amerykanom, a Włochom przypomniał się, zdobywając pierwszy dla Polski punkt blokiem. Później też rywale odbijali się od niego niczym od ściany.

Liderem naszego zespołu został ten, który powinien nim być, czyli Wlazły. W pierwszym secie miał skuteczność dramatyczną, bo z dziesięciu prób zdobył dwa punkty, w kolejnym fantastyczną - sześć na osiem. Do tego dołożył asa i blok. - W tych mistrzostwach wygra nam jeszcze niejeden ważny mecz - zapowiadał we Wrocławiu Antiga. Atakujący PGE Skry Bełchatów kadry wrócił do kadry, właśnie po to, by stać się jej główną siłą. Do ideału jeszcze sporo brakuje, bowiem ma kłopoty ze stabilną zagrywką. Gdy zacznie serwować tak jak w pierwszym fazie i atakować jak w drugiej, to drżyjcie rywale. W czwartym secie Drzyzga przestał rozgrywać, wszystkie piłki posyłając do Wlazłego. A on niczym killer dopisywał kolejne punkty.

Na razie jednak polska reprezentacja nie zachwyca, zaś Włosi potwierdzają, że stać ich na pojedyncze zrywy. Tylu punktów po dziwnych nieporozumieniach nie oddał nam dotąd nikt w mistrzostwach. Chwilami zachowywali się jak drużyna zebrana tuż przed meczem. Wracając do naszych siatkarzy, to zmiennicy zachowali się tak, jak powinni, czyli poprawili grę. Nawet Dawid Konarski, pełniący dziwaczną rolę atakującego, mającego poprawić blok, spełnił swoją rolę.

Zwycięzców się nie sądzi, bo najważniejsze są punkty przybliżające Polskę do awansu.

W piątek w mistrzostwach zaplanowano dzień przerwy. W sobotę Polska zagra z Iranem, a w niedzielę zakończy drugą rundę pojedynkiem z Francją.

Polska - Włochy 3:1

 

Sety: 19:25, 25:18, 25:20, 26:24

Polska: Zagumny, Mika, Nowakowski, Wlazły, Winiarski, Kłos, Zatorski (libero) oraz Kubiak, Drzyzga, Możdżonek, Konarski;

 

Włochy: Travica, Kovar, Buti, Vettori, Lanza, Birarelli, Colaci (libero) oraz Rossini (libero), Sabbi, Baranowicz, Piano;

Siatkarskie mistrzostwa świata potrwają do 21 września. W II rundzie Polacy zmierzą się jeszcze z reprezentacją Iranu (13.09) i Francji (14.09).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.