MŚ siatkarzy. Polacy przez Łódź do medalu

Na polskich siatkarzy naskoczy dziś na mundialu pierwszy wielki rywal. Siatkówka to w USA sport niszowy, ale właśnie stamtąd pochodzi ostatnio najwięcej nowinek taktycznych. Mecz o 20:15, relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Rozpędzeni gospodarze przez pierwszą część mistrzostw świata przeszli jak burza, awansując bez straty seta. Teraz napięcie wzrośnie. Na drodze stają drużyny z grupy D zwanej "grupą śmierci", czyli USA, Włochy, Iran i Francja. W powszechnej opinii to silniejsi rywale od pokonanych wcześniej. - Ja się z tym nie zgadzam, bo Serbia czy Argentyna są bardzo dobre - uważa Michał Winiarski, kapitan reprezentacji, która dziś zmierzy się w Łodzi z Amerykanami.

Tym, czym pod koniec lat 70. była dla siatkówki polska szkoła trenerska, teraz jest amerykańska. Włosi do dziś twierdzą, że nowoczesne metody poznali dzięki Aleksandrowi Skibie, uczniowi Huberta Wagnera. Później sami je udoskonalili, obecnie wielu z nich lata do USA i podgląda tamtejszych trenerów pracujących na uczelniach sportowych. Tak robi Andrea Anastasi, były selekcjoner reprezentacji Polski, a także cenieni w świecie szkoleniowcy argentyńscy.

To fenomen, bo jak mówi John Sperow, trener reprezentacji USA, w jego kraju siatkówka jest sportem niszowym, choć tam ją przecież wymyślono. - Dlatego niedawne zwycięstwo w Lidze Światowej przeszło bez większego echa - opowiada. Małe zainteresowanie nie przeszkadza USA odnosić sukcesów - trzykrotnie wygrywali igrzyska. Największe zwycięstwa odnosili w latach 80., kiedy mieli takie gwiazdy jak Karch Kiraly, Jeff Stork, Bob Ctvrtlik czy Craig Buck. Gdy oni zakończyli karierę, na kolejne triumfy trzeba było czekać aż do 2008 r., gdy Lloy Ball i Clayton Stanley poprowadzili amerykański zespół do olimpijskiego złota w Pekinie. Niespodziewanego, bo USA nie były zaliczane do faworytów.

Genialny rozgrywający Ball był pierwszym siatkarzem, który zarabiał ponad milion dolarów rocznie. Tyle płacili mu w lidze Rosjanie. Odkąd zakończył reprezentacyjną karierę, wartościowego następcy nie znaleziono do dziś. Podobnie jak atakującego dorównującego klasą Stanleyowi.

Amerykanie pracują w cyklu czteroletnim, czyli od igrzysk do igrzysk - to ich cel numer 1. Tym tłumaczą niepowodzenia w MŚ, w których ostatni raz stali na podium w 1994 r. (brąz), a jedyne złoto wywalczyli 28 lat temu. Dlatego zwycięstwo w LŚ było zaskoczeniem. Odkryciem imprezy został 22-letni skrzydłowy Taylor Sander, dotychczas grający w drużynie uniwersyteckiej. Wybrano go na najlepszego zawodnika Final Six, a czołowe europejskie kluby zaczęły kusić ofertami. Okazało się jednak, że już wcześniej podpisał kontrakt z przeciętną włoską Calzedonią Verona.

W MŚ Sander gra dobrze, lecz nie tak jak w LŚ. Zajmuje czwartą pozycję wśród najlepiej punktujących, jednak w ważnych momentach nie zawsze wytrzymuje presję. Mimo to wielu trenerów uważa, że niedługo może być najlepszym graczem na świecie. Największą gwiazdą amerykańskiej ekipy jest jednak Matthew Anderson. 27-letni zawodnik do tego sezonu był cenionym przyjmującym. Radził sobie znakomicie nawet w trudnej lidze rosyjskiej, gdzie dostał nagrodę dla MVP rozgrywek. Dzięki niemu Zenit Kazań odzyskał mistrzostwo kraju. W kadrze został jednak atakującym, bo przestawiony z konieczności na atak Anderson jest znacznie lepszy od Carsona Clarka znanego z występów w Transferze Bydgoszcz. - Gdy Clay Stanley zrezygnował z kadry, musiałem tak zrobić - tłumaczy Sperow. Jako przyjmujący miejsce w szóstce zajął Paul Lotman z Asseco Resovii.

W pierwszej fazie MŚ Amerykanie zawiedli. Przegrali 1:3 z Francją, a do II fazy weszli z czterema punktami za porażkę 2:3 z Iranem i zwycięstwo 3:1 nad słabnącymi Włochami. - Wiele myśleliśmy o przyczynach. Udało nam się znaleźć najlepszy skład, więc mam nadzieję, że teraz pokażemy lepszą siatkówkę - mówi szkoleniowiec. Pytany o sposób na zatrzymanie Polski odpowiedział: - Musimy zagrać lepiej zagrywką i przede wszystkim w przyjęciu, co jest oczywiste, gdy patrzy się, jak serwują Polacy. Pomaga nam Paul Lotman - dodaje.

Siatkarze USA rozegrali już w turnieju 21 setów, Polska - tylko 16. - Cieszę się, że graliśmy na początku w tak trudnej grupie, bo to może przynieść dobry efekt - uważa Sperow. Co na to Stephane Antiga? - Z jednej strony dobrze, że mieliśmy słabszych przeciwników i spędziliśmy mniej czasu na boisku. Jesteśmy bardziej wypoczęci od rywali. Z drugiej - Amerykanie zdobyli bezcenne doświadczenie - uważa trener Polaków.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.