MŚ w siatkówce 2014. Skok przez kangura

- To będzie trudniejszy mecz niż z Serbią, bo jak tu zagrać równie perfekcyjnie jak w sobotę? - mówi o spotkaniu z Australią Michał Winiarski. Początek we wtorek o 20.15. Relacja na żywo w Sport.pl.

Początek mistrzostw świata był dla Polaków wymarzony. Teoretycznie najgroźniejszy rywal w grupie został rozbity. Równie ważny jak punkty był styl. Jeśli nieskorzy do samozachwytu trener i zawodnicy mówili o perfekcji, to znaczy, że do ideału brakowało naprawdę niewiele.

Można stwierdzić, że normalne granie w mistrzostwach rozpoczyna się dla Polaków dopiero we Wrocławiu. Doping 6 tys. kibiców nie sparaliżuje rywali tak jak ponad 60 tys. Nie natchnie siatkarzy jak na Stadionie Narodowym. Winiarski, kapitan reprezentacji, twierdzi, że większe emocje odczuwał po meczu z Serbią niż przed nim. - Lepiej spałem z piątku na sobotę niż dzień później - opowiada "Wyborczej". Według niego dobrze się stało, że z Australią drużyna gra dopiero we wtorek wieczorem, bo z dnia na dzień trudno o maksymalną mobilizację. - Niedziela była w zasadzie dniem wolnym, bo wieczorem ćwiczyliśmy tylko na siłowni. Mogło z nas zejść ciśnienie po pierwszym meczu. A w sobotę koncentracja była na najwyższym możliwym poziomie - dodaje kapitan.

W poniedziałek wieczorem polscy siatkarze trenowali we wrocławskiej Hali Stulecia. Wrócili do niej po przeszło trzech miesiącach od zakończenia pierwszego turnieju kwalifikacyjnego do mistrzostw Europy. Odnieśli wówczas komplet zwycięstw, jednak rywale byli nie najwyższych lotów, bo najwyżej sklasyfikowana Słowenia zajmuje w światowym rankingu 40. miejsce, a Australia - 12.

Mankamenty? Jeden

Pytany o to, czy w grze Polaków na Stadionie Narodowym było widać mankamenty, Stéphane Antiga odpowiedział, że jeden. Kontrataki. Jego podopieczni wykorzystali w nich tylko co trzecią okazję do zdobycia punktów (36 proc.). To jednak argument podnoszony przez większość siatkarskich szkoleniowców po zwycięstwach. Rzeczywiście, większość punktów blokiem Serbowie zdobyli po polskich atakach po obronach, ale biało-czerwoni wyrównali to doskonałą skutecznością w pierwszych akcjach po przyjęciu zagrywki. Był to skutek kapitalnego odbioru serwów. Na tym polegała zmiana koncepcji gry pod kierunkiem francuskich trenerów - Antigi i Philippe'a Blaina. Przez ostatnie lata oprócz libero za przyjęcie najczęściej odpowiadali w kadrze Winiarski i Bartosz Kurek. Pierwszy jest świetnym specjalistą, drugi - choć z roku na rok robił postępy - zazwyczaj był asekurowany przez kolegów, zwłaszcza przy tzw. zagrywce szybującej.

Nowi szkoleniowcy postawili na Winiarskiego, kapitalnego w odbiorze Mateusza Mikę, a libero Paweł Zatorski jest jednym z najlepszych specjalistów na świecie w odbiorze serwów. O ich wartości przekonali się Serbowie, którzy nie byli w stanie zrobić polskiej drużynie wielkiej krzywdy, a Paweł Zagumny szybkim rozegraniem spokojnie mógł mylić blok. Poza tym przy przyjmujących takiej klasy, jakimi dysponuje Polska, rywale muszą podjąć maksymalne ryzyko, a wtedy łatwiej o błąd.

W kontratakach duże znaczenie ma dyspozycja atakującego. Mariusz Wlazły zagrał w sobotę dobrze, ale stać go na dużo więcej. Tłumaczy go niedawna kontuzja i brak możliwości sprawdzenia się w meczach. To był jego pierwszy poważny występ od początku lipca, kiedy grał w Lidze Światowej. Choć Antiga mówi o rotacji w składzie, to raczej nie dotyczą one Wlazłego, któremu potrzebne są mecze i zgranie z wystawiającym piłki.

"Pamiętamy o Londynie"

Zmian w podstawowej szóstce w spotkaniu z Australią raczej nie będzie. Drużyna z antypodów nie jest już dostarczycielką punktów dla światowej czołówki - coraz odważniej do niej puka. Boleśnie przekonali się o tym Polacy, przegrywając z nią ostatni mecz fazy grupowej podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Konsekwencją było trafienie w ćwierćfinale na Rosję i rozwianie marzeń o medalu.

Australia zaczęła mistrzostwa od łatwego zwycięstwa nad Kamerunem. Spotkanie oglądali trenerzy reprezentacji Polski. - Jeśli powtórzymy nasz poziom gry z meczu z Serbami, nie powinniśmy mieć problemów. To zresztą zaprowadziłoby nas do wielu zwycięstw. Wiadomo jednak, że podczas spotkania z Australią musimy być skoncentrowani. Zrobiła ogromne postępy - powiedział "Wyborczej" Blain.

- Pamiętamy o Londynie - podkreśla Winiarski. I dodaje: - Z Australią będzie trudniejszy mecz niż z Serbią, bo jakt tu zagrać równie perfekcyjnie? Na tak wysokim poziomie nie da się grać przez cały czas.

Kapitan drużyny i drugi szkoleniowiec są zgodni, że najważniejsze będzie zatrzymanie potężnego atakującego Thomasa Edgara (czytaj artykuł poniżej ). Blain uspokaja: - Spodziewamy się, że Edgar będzie dostawał wiele piłek. Ale każdego można zatrzymać. Jeśli nie blokiem, to dobrą grą w obronie.

Jon Uriarte, argentyński szkoleniowiec Australii, twierdzi, że sukces w Londynie to już historia. - Chcemy osiągać coraz więcej. W sobotę widzieliśmy, jak udało się zrealizować francuską wizję siatkówki w polskiej interpretacji. Wasza drużyna zagrała naprawdę bardzo dobrze. Ale mecz meczowi nierówny - kończy.

Wtorkowy mecz z Australią będzie drugim grupowym starciem Polaków. Potem biało-czerwonych czekają jeszcze spotkania z Wenezuelą (czwartek, godz. 20.15), Kamerunem (sobota, godz. 20.15) i Argentyną (niedziela, godz. 16.30)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.