MŚ w siatkówce. Przeżyć przygodę, wygrać lepszą przyszłość

Spotykają się z prezydentami swoich krajów, dostają od polityków pieniądze na treningi w siłowniach i halach, jakich dotąd nie widzieli. Najbardziej egzotyczni uczestnicy MŚ.

Serwis siatkówka na Sport.pl i interaktywny kalendarz ?

Kilkudziesięciu graczom zdającym sobie sprawę, że po kilku meczach pierwszej fazy turniej się dla nich skończy, marzy się na pewno historia, jaką przeżył Héctor Soto.

Urodzony w Nowym Jorku atakujący gra dla Portoryko, która nie odnosi sukcesów, a mimo to jest znany na całym świecie. Wielkie chwile przeżył na MŚ w 2006 r. - zgarnął tytuł najlepiej punktującego zawodnika, japońskie media nadały mu komiksowy, nawiązujący do Supermana pseudonim "Soto-Man". 36-letni obieżyświat, który w kadrze debiutował w wieku 15 lat, grał w Belgii, we Włoszech, w Japonii, Rosji, Turcji, Korei Południowej i na Kubie.

Podobnie jak Ernardo "Harry" Gómez. Atakującego z Wenezueli pamiętać powinni Paweł Zagumny i Krzysztof Ignaczak. Choć są od niego starsi odpowiednio o pięć i o cztery lata, grali przeciwko niemu na MŚ juniorów w Bahrajnie, w 1997 r. Tam najlepsi byli biało-czerwoni, a pięć lat młodszy od większości uczestników "Harry" zajął ze swoją drużyną czwarte miejsce. W 2001 r. we Wrocławiu, w którym zagra teraz w grupie A MŚ, był najlepszym zawodnikiem takiej imprezy. Wtedy, jako 19-latek, poprowadził zespół do brązu, a w drużynie seniorów został najlepiej punktującym graczem interkontynentalnej fazy LŚ. W dorosłej reprezentacji sukcesów nie osiągnął, bo nie miał godnych siebie partnerów. On był m.in. najlepiej punktującym zawodnikiem Final Four Ligi Mistrzów, w której w 2002 roku zajął drugie miejsce w barwach Olympiakosu.

Z drużyn takich jak Portoryko, Wenezuela, Kamerun, Tunezja, Meksyk, Korea Południowa czy Egipt największe szanse na awans do czołowej "16" mają ci ostatni.

W sparingach rozbijali Tunezję (3:0 i 3:1) oraz Algierię (3:0). W Kenii wywalczyli awans bez aż sześciu kluczowych zawodników, których nie zwolniły kluby. Egipt to najlepszy zespół Afryki, jej pięciokrotny mistrz z rzędu. Na poprzednich MŚ zajął 13. miejsce. Czy będzie go stać na wygrywanie z najlepszymi? - Chcemy pokazać, że tak - mówi Ahmed Abdelhay Salah. To kolejny świetny bombardier w przeciętnej drużynie. Na Pucharze Świata w 2011 r. został najlepszym atakującym, choć Egipt wygrał tylko jeden z 11 meczów i zajął ostatnie miejsce. Teraz 30-latek z doświadczeniem z MŚ, olimpijskich i tureckich klubów ma błyszczeć w grupie C, w której poza zasięgiem jego ekipy wydają się jedynie Rosja i Bułgaria.

Żadnej presji nie poczują Kameruńczycy. Cztery lata temu, przed MŚ we Włoszech, uczyli się korzystać ze sprzętu dostępnego w siłowni. Dopiero na trzy miesiące przed turniejem większość z nich po raz pierwszy w życiu ćwiczyła w pełni profesjonalnie. - Zajęcia odbywają się na powietrzu, bo w kraju mamy tylko jedną halę. Zazwyczaj gramy na betonowych boiskach - opowiada trener Peter Nonnenbroich. - Siłownia? Chciałbym, ale takie miejsca widzimy tylko poza Kamerunem. W trakcie wyjazdów na mecze ligowe zawodnicy śpią w hotelach po kilku w jednym łóżku - dodaje Niemiec.

Cztery lata temu kilku jego zawodników wykorzystało szansę - gdy Kamerun zajął 13. miejsce, dostali kontrakty w klubach niższych lig Francji. W Polsce znów mogą błysnąć, bo w lutym minister sportu przekazał federacji siatkarskiej 100 tys. dolarów, a ta - jak cztery lata temu - postanowiła opłacić kadrze trzymiesięczne, zagraniczne przygotowania. Nonnenbroich już poprzednio pokazał, że mając tyle czasu, potrafi ze sprawnych, skocznych i silnych zawodników stworzyć zespół groźny dla średniaków (Kamerun awansował do drugiej fazy dzięki zwycięstwu 3:0 nad Australią) i potrafiący postawić się najlepszym (w drugiej rundzie dopiero po tie-breaku przegrał 2:3 z USA). Wtedy zabrał zespół do Słowenii, teraz pojechał do Tunezji. Kameruńskie media zachwycone wyprawą relacjonowały niedawno, że w hali i siłowni położonych tylko kwadrans drogi od hotelu świetnie spisuje się Ivan Kody. 23-latek z drugoligowej włoskiej Reggio Emilii nie ma doświadczenia z wielkich turniejów, ale ma niesamowite warunki fizyczne. 213 cm wzrostu czynią z niego przyjmującego, z którego zatrzymaniem w grupie A problem mogą mieć nawet Polacy i Serbowie. Ciekawe, gdzie trafi po mistrzostwach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.