Memoriał Wagnera. Spirydonow gra błazna

Z rosyjskiej kadry został kiedyś wyrzucony, bo - jak to ujął jej ówczesny trener Władimir Alekno - miał czerwoną mordę, z której śmierdziało wódką. Szkoleniowiec Brazylijczyków Bernardo Rezende otwarcie nazywa go idiotą. O tym, że Aleksiej Spirydonow słusznie cieszy się złą sławą, mieliśmy okazję się przekonać podczas Memoriału Wagnera w Krakowie. Choć tym razem grał raczej błazna niż czarny charakter.

26-letni przyjmujący podczas polskiego turnieju nie został "Spirytusowem", nikogo też nie zwyzywał, nie zrobił nawet (choć niewykluczone, że ma taki zamiar) pamiątkowego zdjęcia, jak to sprzed roku. Wtedy, po zdobyciu mistrzostwa Europy, wrzucił na Twittera swoją fotografię, na której ubrany był tylko w złoty medal, a intymne części ciała przysłaniał pucharem.

Dla Spirydonowa triumf w mistrzostwach Europy był wielką sprawą, bo za pijaństwo nie pojechał z drużyną narodową na Igrzyska Olimpijskie w Londynie, które Rosja wygrała. Do kadry wrócił dopiero wtedy, gdy Alekno zrezygnował ze stanowiska, a zajął je Andriej Woronkow.

Nowy trener wykazuje się dużą cierpliwością do swojego szaleńca. Nie reagował, gdy po zwycięskim finale ubiegłorocznej Ligi Światowej zawodnik obraził i Aleknę (wykonał obsceniczny gest do kamery zaraz po decydującym meczu) i Rezende.

Brazylijczyk dowiedział się od niego, że jest starym schizofrenikiem, bo wcześniej stwierdził, że Spirydonow jest chory psychicznie i w związku z tym potrzebuje leczenia.

Trudno było nie stanąć w tym sporze po stronie szkoleniowca z Brazylii. W meczu z jego drużyną Rosjanin wielokrotnie prowokował rywali. Zresztą, środkowy palec pokazywał też Kanadyjczykom, a przeciw Włochom gestykulował i dyskutował pod siatką tak żywo, że - co w siatkówce prawie się nie zdarza - sędziowie wyrzucili go z boiska.

W Krakowie nikt go nie wyrzucał, Polacy na jego zaczepki reagowali w możliwie najlepszy sposób, czyli udając, że nie widzą, co wyczynia.

Prowokator w głupkowaty sposób składał ręce do przyjęcia, kiedy tylko piłka zaserwowana przez któregoś z naszych zawodników ewidentnie szybowała w aut, a gdy w końcówce trzeciej partii przytrafiła mu się seria dobrych zagrywek, zdenerwować próbował nawet Marka Magierę i Grzegorza Kułagę. Dwójkę, która od lat rozkręca doping w polskich halach, Rosjanin zachęcał, by przygrywali mu do gry. Robił to w dość zabawny sposób, przebierając palcami jak gdyby za chwilę miał zasiąść przy pianinie, a nie zaserwować piłkę.

Zabawnie - przynajmniej w mniemaniu Spirydonowa - było też na poniedziałkowym, porannym treningu Rosji. Kiedy Woronkow nakazał swym podopiecznym, by ćwiczyli zagrywkę, jego niesforne dziecko zagrywało świece, chcąc posłać piłkę na wiszący pod dachem hali telebim. Kiedy dopiął swego, fetował nawet bardziej niż wieczorem, po udanych akcjach w meczu z Polską.

Spirydonow to w siatkarskim świecie niepodrabialny wariat. Kiedyś bił się z rozgrywającym kadry Siergiejem Grankinem, a reprezentacyjnym piłkarzom dawał na Twitterze lekcje gry nogami. Po tym, jak opublikował swoje rozbierane zdjęcie serwis Sports.ru uznał, że powinno się go pozbawić internetu.

Co ciekawe, mimo licznych wad Spirydonowa, mało kto chce się pozbawiać możliwości korzystania z jego siatkarskich umiejętności. - Musieliśmy wzmocnić ofensywę naszego zespołu, a on jest jednym z najlepszych przyjmujących na świecie - mówił w lipcu Ilcham Rachmatulin, jeden z szefów Zenitu Kazań. Trenerem tego klubu jest Alekno. Na pewno bez jego zgody do transferu by nie doszło. Ciekawe, czy po mistrzostwach świata były trener Rosji nie pożałuje, że wybaczył Spirydonowowi.

Ależ walka Polaków z Rosjanami i do tego tłumy kibiców [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.