Memoriał Wagnera. Kłos: Zaczapować Muserskiego

- Trener widzi więcej niż kibice. Nie ma sensu twierdzić, że się pomylił, skreślając Bartka Kurka. Uznał, że inni przyjmujący będą bardziej przydatni, my to rozumiemy i nie zamierzamy płakać, jak ludzie na forach internetowych - mówi Sport.pl Karol Kłos. Środkowy cieszy się z miejsca w 14-osobowej kadrze na mistrzostwa świata i w poniedziałek chce rozegrać dobry mecz przeciw Rosji. - I teraz, i przede wszystkim na mistrzostwach, jeśli na nich trafimy, będziemy się z nimi bić do upadłego - zapowiada. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 20.30.

Łukasz Jachimiak: Z Chinami nie zagrałeś, bo tak postanowił trener, czy masz jakiś drobny uraz?

Karol Kłos: Wszystko gra, czuję się bardzo dobrze, na żadne kontuzje nie narzekam. Taka była koncepcja trenera, żeby postawić na innych zawodników. I bardzo dobrze, bo mistrzostwa świata będą bardzo długim turniejem, mamy nadzieję zagrać w nich 13 meczów, więc potrzebna będzie porządna drużyna. A taka jest wtedy, kiedy każda jednostka w niej czuje się potrzebna.

Z Rosją na pewno chciałbyś zagrać, bo choć towarzyski, będzie to mecz z wyższą temperaturą.

- Jasne, chciałbym się pokazać z dobrej strony na tle mocnego, zawsze ważnego dla Polski rywala. Chciałbym coś sobie udowodnić.

Co chcesz sobie udowodnić? Masz zamiar przyćmić Dmitrija Muserskiego, który uchodzi za wzór środkowego?

- Na pewno facet nie bazuje tylko na swoim niesamowitym wzroście [218 cm], bo jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie i niczego mu nie brakuje. Ale to, że jest ogromny, bardzo mu pomaga. Atakuje praktycznie nad wszystkimi, ale swoim wzorem go nie nazwę. Gram inaczej.

Złapiesz go blokiem?

- Da się go złapać. Jak każdego człowieka. Na pewno fajnie byłoby go efektownie zaczapować, ale nie będę się skupiał tylko na Muserskim, bo na to nie pozwolą jego koledzy. Czeka nas kolejna wojenka z Rosją.

Mówisz o znaczeniu tego rywala, domyślam się więc, że dobrze pamiętasz mecze z Rosją?

- Zgadza się. Najlepiej, niestety, ten z igrzysk w Londynie. W ćwierćfinale zbili nasz zespół 3:0, ze smutkiem oglądałem to, siedząc przed telewizorem. Ale teraz inna jest Polska, Rosja też jest inna i w poniedziałek, a przede wszystkim na mistrzostwach - jeśli na nich trafimy - będziemy się z nimi bić do upadłego.

Jak w 2006 roku?

- Akurat wtedy, kiedy wygraliśmy mecz o awans do strefy medalowej, miałem zwichniętą kostkę i nogę w gipsie. Jechałem do szpitala, nie mogłem tego spotkania oglądać. Ale słyszałem, że przegrywamy 0:2, a później bardzo się zdziwiłem i jeszcze bardziej ucieszyłem, że chłopakom udało się wyciągnąć na 3:2. Po latach niektórych miałem okazję poznać, a z niektórymi nawet gram do tej pory i razem jesteśmy w reprezentacji. Bardzo fajna sprawa.

Już wtedy marzyło ci się, że kiedyś zagrasz na mistrzostwach świata?

- Wtedy dopiero zaczynałem grać w siatkówkę, miałem 17 lat. Ale jasne - od początku marzyłem o reprezentacji. A tak konkretnie o mistrzostwach pomyślałem dopiero w 2010 roku. Wtedy, oglądając mecze Polski na mistrzostwach świata we Włoszech, myślałem sobie, że w 2014 roku to już fajnie byłoby w takim turnieju zagrać.

W polskich mistrzostwach świata nie zagra Bartosz Kurek. Decyzja Stephane'a Antigi o skreśleniu tego zawodnika jest powszechnie krytykowana. Kibice piszą w internecie, że trenerski żółtodziób zmniejsza wasze szanse na sukces.

- Trener widzi więcej niż kibice. Jest z nami codziennie, prowadzi i analizuje treningi, wyciąga wnioski z meczów. Trzeba mu zaufać. Nie ma sensu twierdzić, że się pomylił, wybierając innych przyjmujących. Uznał, że inni będą bardziej przydatni, my to rozumiemy i nie zamierzamy płakać, jak ludzie na forach internetowych.

Powiesz jak Andrzej Wrona, że po tej decyzji poczułeś przede wszystkim ulgę, czy ty byłeś pewny miejsca?

- Nie byłem. Też się denerwowałem. Andrzej ma rację, patrząc na siebie. Trzeba myśleć o tym, żeby dać z siebie jak najwięcej i pomóc drużynie. Teraz mamy być drużyną, jak w tym filmie o nas.

Oglądaliście w końcu "Drużynę"? Pytam, bo podczas zgrupowania w Spale Antiga tłumaczył nam, że wyprawa na seans do Warszawy nie wchodzi w grę, bo zabrałaby wam za dużo czasu.

- Tak, udało nam się zobaczyć film. Odebraliśmy go pozytywnie, przekaz jest bardzo fajny. Niektórzy ludzie na pewno się zdziwili, widząc, jak pracujemy, jak żyjemy, jaką jesteśmy grupą.

To co, druga część z tobą w roli głównej?

- (śmiech) W sumie chętnie, po medalu mistrzostw świata.

Jeszcze jedno - w sobotę po groźnie wyglądającej kontuzji Mariusza Wlazłego żartowałeś, że jak go znasz, to już w niedzielę będzie skakał. Okazuje się, że słusznie byłeś dobrej myśli.

- Pomyliłem się, przecież w niedzielę Mariusz nie skakał! (śmiech) Cieszymy się, że nie jest tak źle, jak się na to zanosiło. A na razie mamy konia, który wszystko ciągnie (Kłos klepie po plecach przechodzącego Dawida Konarskiego). Koń jest dorodny, ale oczywiście przydałoby się jak najszybciej mieć dwóch atakujących, więc na Mariusza bardzo czekamy.

Zobacz wideo

Polscy sportowcy też bawią się w splash! [ZOBACZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.