KMŚ. Srećko Lisinac: Przepraszam kibiców i kolegów za mój błąd i czerwoną kartkę. To była głupota

- Ponoć zbytnio okazywałem radość po wygranej akcji, ale to przecież trochę naturalne w takiej emocjonalnej sytuacji w secie. Osmany Juantorena poczuł się prowokowany, zgłosił to sędziom i skończyło się tak, jak się skończyło - o stracie punktu przy stanie 22:22 w ostatnim secie półfinału KMŚ mówi Srećko Lisinac.

"Zbyt efektowne cieszenie się"

W sobotę PGE Skra Bełchatów uległa Cucine Lube Civitanova w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata. Zespół Roberto Piazzy rozpoczął spotkanie bardzo efektywnie w ataku i prowadził przez większość pierwszego seta. Kilka błędów własnych w końcówce poskutkowało utratą partii i coraz mniej pewna grą bełchatowian do końca meczu.

Na początku trzeciego seta Skra przegrywała 0:5. Udało jej się odrobić straty i doprowadzić do wyrównania - 22:22. Po udanej akcji czerwoną kartkę dostał jednak Srećko Lisinac, który w ocenie sędziów zbyt gwałtownie cieszył się zdobytym punktem. W konsekwencji Cucine otrzymało dodatkowy punkt i spotkanie zakończyło wygraną 25:23 (w setach 3:0).

Rozmowa z Srecko Lisinaciem

Sara Kalisz: Do Klubowych Mistrzostw Świata dostaliście się dzięki "dzikiej karcie", a w fazie grupowej przegraliście z Zenitem Kazań. Mimo to apetyt na złoty medal, patrząc na średnio grające Lube, chyba zdążył urosnąć.


Srećko Lisinac: - Tak, musimy nauczyć się radzenia sobie z takimi sytuacjami. Mimo wszystko każdy z naszych meczów był dla nas wartościowy, ponieważ bądź co bądź graliśmy w nich z najlepszymi drużynami na świecie - tego nie da się niczym zastąpić.

W sobotę nie zaprezentowaliśmy się jednak najlepiej. W trzecim secie dostaliśmy szanse na to, by wrócić do gry, ponieważ odrobiliśmy straty. Myślę, że wtedy zemściło się na nas to, czym przegraliśmy końcówkę inaugurującej partii - przyjęcie. Drugi set był z kolei całkowicie kontrolowany przez Lube - ale również z naszej winy, ponieważ popełniliśmy za dużo błędów w polu serwisowym.

"Przepraszam kibiców"

W trzecim secie było 22:22. Wtedy stało się coś, o czym zapewne chciałby pan zapomnieć.
- Tak, moja głupota i czerwona kartka, która poskutkowała stratą punktu. Ponoć zbytnio okazywałem radość po wygranej akcji, ale to przecież trochę naturalne w takiej emocjonalnej sytuacji w secie. Osmany Juantorena poczuł się prowokowany, zgłosił to sędziom i skończyło się tak, jak się skończyło. Przeprosiłem kolegów z drużyny.

Jak dużą odpowiedzialność czuje pan w tej chwili na sobie za ostateczny wynik?
- Bardzo dużą. Wtedy, kiedy przegramy mecz zawsze czuję się źle, jednak tym razem ciężar jest jeszcze większy. Przepraszam kibiców i kolegów za mój błąd i czerwoną kartkę. To była głupota, choć sędzia mógł odpuścić i po prostu dać nam dalej grać. Możemy gdybać, jak wtedy potoczyłaby się trzecia partia.

PGE Skra Bełchatów - Cucine Lube Civitanova PGE Skra Bełchatów - Cucine Lube Civitanova JAKUB PORZYCKI

"Każdy wspiera drugiego kolegę, by walczyć i nie poddawać się"

Przez to, co pokazywaliście ostatnio na boisku, oczekuje się od pana perfekcyjnej gry i choćby ciągłych ataków z szóstej strefy. Czuje pan na sobie ciężar bycia liderem zespołu, a nie tylko środkowym - często traktowanym jak uzupełnienie drużyny?
- Tak, czuję. Warto przestać patrzeć na zawodnika poprzez pryzmat pozycji. Wszyscy gramy na boisku tą samą piłką i każdy z nas jest w stanie zdobyć punkty. Nie zmienia to faktu, że liderów może być wielu, a w pewnych momentach są nimi wszyscy, bo mecz potrafi mieć różne oblicza i wymagać różnych rozwiązań. Każdy wspiera drugiego kolegę, by walczyć i nie poddawać się.

To był ładny mecz Skry tylko do końcówki pierwszej partii. Irytacja jest tym większa, że sukces mieliście w rękach, a oddaliście go Lube przez błędy własne?
- Tak, sami sobie zrobiliśmy wielką szkodę. Całe szczęście mamy jeszcze szansę, by się odbudować, ponieważ przed nami spotkanie o 3. miejsce Klubowych Mistrzostw Świata.

Srećko Lisinac z PGE Skry Bełchatów Srećko Lisinac z PGE Skry Bełchatów JAKUB PORZYCKI

"Jesteśmy bardzo smutni"

Przed turniejem mówiliście - jedziemy po złoto, bo tego jeszcze nie mamy. Czy w tej sytuacji brąz może więc cieszyć?
- Dlaczego nie? W tym momencie jesteśmy bardzo smutni. Ja tym bardziej, bo wiem również, jak przegrywa się półfinały w kadrze. Nie zmienia to faktu, że po każdej takiej sytuacji wraca się mocniejszym i wytacza nowe, najwyższe w danym momencie cele. Jednym z nich jest brązowy medal KMŚ.

Po kilku dniach od turnieju przekonujemy się, że nie ma takiego kryzysu, z którego nie można wyjść, i że nic nie stoi nam na przeszkodzie do odnoszenia kolejnych zwycięstw. W najbliższym czasie czeka nas weryfikacja formy w Lidze Mistrzów, a także mecze PlusLigi. Będziemy musieli zagrać jeszcze bardziej zespołowo, pamiętając, że jesteśmy nową drużyną i ciągle musimy się zgrywać.

Finał Zenit - Cucine pokazuje aktualny rozkład sił lig? Rosja i Włochy na czele, a Polska oraz Brazylia za nimi?
- Zenit Kazań to drużyna jedna na milion - nikt nie gra tak, jak ona, więc nie można na podstawie jej występów wyciągać wniosków odnośnie do rosyjskich rozgrywek. Podopieczni trenera Alekno stworzyli dla siebie indywidualną ligę, która ma wyższy poziom niż wszystkie pozostałe.

Lube to z kolei solidny przeciwnik. Siatkarze z Włoch oczekiwali, że łatwo przyjdzie im z nami wygrać, ale wcale tak nie było, co pokazała utrata przez nich przewagi w trzecim secie.

Italia, Polska, Rosja i Brazylia mają cztery najlepsze ligi na świecie.

To, że ZAKSA odpadła w fazie grupowej, a wy nie zagracie w finale nie oznacza, że nasza liga jest słabsza?
- Nie sądzę, aby ktokolwiek mógł to jednoznacznie stwierdzić. W KMŚ między sobą grają po dwie drużyny, a wyciąganie generalnych wniosków na podstawie tak małej liczby meczów jest po prostu bezzasadne. Aby porównać ze sobą ligi należałoby sparować wszystkie zespoły zajmujące tę samą pozycję i wtedy dopiero sprawdzić, który byłby lepszy. We Włoszech mocne są 3-4 teamy, w Polsce zapewne 2-3, podobnie jak w Rosji. Nie zmienia to faktu, że Italia, Polska, Rosja i Brazylia mają cztery najlepsze ligi na świecie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.