MŚ siatkarzy 2014. Cztery rzeczy po czterech setach z USA: Piasek w trybach

Drużyna USA nasypała piasku w tryby polskiej maszyny. Walec, który według zapowiedzi Pawła Zagumnego miał rozjeżdżać kolejnych rywali, zatrzymał się w Łodzi. Drugą fazę MŚ biało-czerwoni zaczęli nie zdobywając punktu. Czego dowiedzieliśmy się z meczu przegranego przez nich 1:3 (27:29, 22:25, 27:25, 23:25)?
Polska - USA 1:3 Polska - USA 1:3 TOMASZ STAŃCZAK

1. Jeszcze nie jesteśmy mistrzami świata

Jak odrzucić rywala od siatki i w konsekwencji zatrzymywać go blokiem, jak bronić wydawałoby się niemożliwych do podbicia piłek i jak atakować z wykorzystaniem wszystkich opcji - aż tyle pokazali Polakom Amerykanie w pierwszym secie. Bardzo dobrze grający w turnieju Mateusz Mika zszedł z boiska już przy stanie 10:13, bo ani nie potrafił punktować, ani przyjmować zagrywek tak, by Paweł Zagumny mógł dobrze rozgrywać. Michał Kubiak, który go zmienił po trzech zepsutych atakach w końcu się rozkręcił, a dobrze dysponowany w ataku Mariusz Wlazły i stabilny we wszystkich elementach Michał Winiarski pomogli mu gonić gości. W efekcie ze stanu 20:23 doszliśmy zespół USA, ale partię przegraliśmy 27:29 po dwóch prostych błędach. Najpierw Piotr Nowakowski zaserwował w siatkę (drugi raz w tym secie), a po chwili, po źle przyjętej zagrywce, próbujący ratować piłkę Zagumny wpadł w siatkę. Takich błędów, szczególnie kiedy gra toczy się na przewagi, popełniać nie wolno.

2. Piasek w trybach

Dwudniowa przerwa w grze, wyższa klasa rywala i ewidentnie dobry dzień amerykańskiego zespołu? Możemy zgadywać, dlaczego nasza reprezentacja nie grała w Łodzi tak dobrze, jak w Warszawie i we Wrocławiu. Dramatu oczywiście nie było, Polacy nagle nie zapomnieli, o co chodzi w siatkówce. Ludzie Antigi walczyli, szli z Amerykanami na wymianę ciosów, ale obrywali mocniej, bo prawie przez cały czas byli o pół kroku za rywalami. Nowakowski i Kłos po drugiej partii mieli do spółki dziewięć punktów, a środkowi gości - David Lee i Maxwell Holt - po osiem. W bloku przegrywaliśmy 3:8, nie mieliśmy też takiego bombardiera jakim był w szeregach rywala Matthew Anderson. On w tych partiach uzbierał 13, a najlepszy po naszej stronie Wlazły ? osiem punktów. Ekipa USA jako pierwsza w tych mistrzostwach zdołała nasypać piasku w tryby naszej maszyny. Po efektownym zwycięstwie nad Serbią na Stadionie Narodowym Zagumny zapowiedział dalszą jazdę polskiego walca. Walec zatrzymał się po rozjechaniu pięciu kolejnych rywali. W turnieju nie ma już drużyny, która nie straciłaby choć jednego punktu.

Polska - USA 1:3 Polska - USA 1:3 TOMASZ STAŃCZAK/ Agencja Wyborcza.pl

3. Szarpali, aż bolało

Na drugą przerwę techniczną w trzecim secie Polacy zeszli prowadząc 16:13. Za chwilę Antiga poprosił o czas, bo już przegrywali 16:17. Wprowadzony za Nowakowskiego Marcin Możdżonek dobrą zagrywką pozwolił nam wyjść na 20:18, ale huśtawka dopiero nabierała rozpędu. Zrobiło się 20:20, a przy 23:20 wreszcie eksplodowała radością posępna dotąd hala. Polacy nie porwali co prawda kibiców piękną grą, ale musieli zostać docenieni za to, jak walczyli o pozostanie w grze. Zwycięstwo w tej partii rywalom wyszarpali. A patrzenie na ich drogę do tej wygranej bolało. Amerykanie doszli nasz zespół na 23:23 i przez moment mieli meczbola, ale trener Polaków poprosił o wideoweryfikację, która potwierdziła, że jeden z rywali przekroczył linię przy nieskutecznym ataku Winiarskiego. Za moment po ataku gości piłka wylądowała poza boiskiem i nasi siatkarze cieszyli się z wygrania seta. Ale po analizie wideo, o którą poprosił John Speraw, grę kontynuowano, bo piłka otarła się o rękę Kłosa. Wojnę na powtórki zakończył dopiero dwiema bombami ze środka Możdżonek. Uff, takie wygrane czasem naprawdę znaczą najwięcej.

x x TOMASZ STAŃCZAK

4. Polska już też ranna

Idealny bilans dziewięciu punktów i dziewięciu wygranych setów bez straty choć jednego poszedł w zapomnienie. W czwartym secie Polacy znów szarpali, ale już nie wyszarpali zwycięstwa i przynajmniej punktu w starciu z rywalem, który grał o życie (Amerykanie awansowali do drugiej rundy tylko z czterema punktami). Wobec zwycięstwa Francji nad Argentyną za trzy punkty (3:1) gospodarze MŚ spadli w tabeli grupy E na drugie miejsce. Do trzeciej fazy awansują trzy najlepszy zespoły, w czwartek zagramy z Włochami, które na taki awans nie mają już szans, teoretycznie do szczęścia może nam wystarczyć nawet tylko wygrana nad tym rywalem. Wiedząc to wszystko i tak po meczu z USA niewielu pomyśli, że do strefy medalowej wejdziemy dzięki wynikom z Warszawy i Wrocławia. W Łodzi trzeba się szykować na kolejne wojny. Całe szczęście, że mimo gorszej dyspozycji przeciw USA Polacy mimo wszystko pokazali, że są na takie wojny gotowi. Woli walki nikt im przecież nie odmówi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.