Na rozegraniu Paweł Zagumny, na przyjęciu Kapitan (tak, przed wielkie "K") Michał Winiarski i Mateusz Mika, dzięki któremu nikt nie płacze po Bartoszu Kurku. Na środku Piotr Nowakowski i Karol Kłos, w ataku Mariusz Wlazły i jako libero Paweł Zatorski - to podstawowy skład reprezentacji Polski. "Szóstka" niemal żelazna, libero też pewny swego. Stephane Antiga od początku turnieju pokazuje, że wcale nie zamierzał i nie zamierza w nieskończoność rotować składem, każdego meczu zaczynać innym ustawieniem. Francuz i wykreował podstawowy skład, i długo grając szeroką kadrą, przygotował do mistrzostw pozostałych zawodników. Już po czterech meczach każdy z "14" powołanej na turniej mógł nie tylko powiedzieć, że zaliczył występ, ale też z pełną odpowiedzialnością mógł stwierdzić, że pomógł drużynie, że wniósł do niej jakąś wartość. Środkowi Marcin Możdżonek i Andrzej Wrona, przyjmujący Michał Kubiak i Rafał Buszek, atakujący Dawid Konarski, rozgrywający Fabian Drzyzga i libero Krzysztof Ignaczak - czy ktokolwiek może o którymkolwiek z właśnie wymienionych powiedzieć, że nie przyda się w następnych fazach mistrzostw. Brawo, Antiga!
Pięć zwycięstw, tylko jeden stracony set i to taki, który nie ma żadnego znaczenia, bo Kameruńczycy, którzy nam go urwali, żegnają się z turniejem. Bilans naszej reprezentacji w pierwszej fazie mistrzostw jest rewelacyjny. Podobnie jak ten, z którym biało-czerwoni rozpoczną drugą rundę turnieju. Dziewięć punktów za zwycięstwa do zera nad Serbią, Australią i Argentyną dają ekipie Antigi pozycję zdecydowanego lidera ośmiozespołowej grupy E.
W starciach z czterema najlepszymi drużynami grupy D awans do najlepszej "szóstki" turnieju powinny dać Polsce nawet tylko dwa zwycięstwa. Irańczycy, Francuzi, a szczególnie Amerykanie i Włosi zagrają w Łodzi z większymi i mniejszymi stratami - w punktach, i siłach. Kiedy oni toczyli między sobą wojny w Krakowie, nasz zespół po wspaniałym meczu otwarcia w Warszawie, we Wrocławiu rósł z każdym dniem. Efekt jest taki, że Polacy wciąż jeszcze się rozpędzają, a ich najbliższych przeciwników może za chwilę dopaść zadyszka.
Przed ostatnią kolejką pierwszej fazy Włosi spędzili na boisku w sumie dziewięć godzin i 10 minut, Amerykanie 8 godzin i 40 minut, a nasz zespół - tylko sześć godzin i 45 minut. Ta wielka różnica najpewniej jeszcze się powiększy, bo w bezpośredniej walce w niedzielny wieczór Amerykanie i Włosi spędzą raczej więcej czasu niż Polacy w wygranym w trzech setach meczu z Argentyną.
Polska gra tak stabilnie, że wyrasta na jednego z głównych kandydatów do medali. Może nie graliśmy w najtrudniejszej grupie, ale to duża sztuka stracić tylko jednego seta w aż pięciu meczach. Biało-czerwoni mają styl - trzymając się założeń taktycznych, grając swoje, w końcu przełamują rywali. Ci, z którymi zmierzą się w Łodzi, na pewno nie wyglądają na takich, których złamać się nie da. Zresztą, Brazylia i Rosja grające w drugiej części turnieju też nie muszą się jawić naszym zawodnikom jako ekipy nie do pokonania. W końcu w Lidze Światowej z mistrzami świata podopieczni Antigi wygrali dwa z czterech meczów, a mistrzów olimpijskich pokonali dwa tygodnie przed mistrzostwami, w krakowskim Memoriale Wagnera. Warto dodać, że od tamtej pory forma naszej drużyny poszła jeszcze w górę.
Na koniec jeszcze raz brawa dla Antigi i Philippe'a Blaina. - To jest francuska wizja siatkówki w polskiej interpretacji - chwali grę naszej drużyny rozgrywający Argentyny, Nicolas Uriarte. Francuzi prowadzący biało-czerwonych błyskawicznie nauczyli naszych zawodników gry w obronie, jej współpracy z blokiem, przekonali nas, że warto stawiać na dynamicznych środkowych i przyjmujących, którzy do pewnego odbioru zagrywki dokładają pewny, sprytny, inteligentny atak. Ciekawe, jak polska interpretacja francuskiej siatkówki wypadnie w starciu z oryginalną, francuską siatkówką graną przez reprezentację tego kraju. Na pewno możemy mieć nadzieję, że w następną niedzielę "nasi" Francuzi po meczu z rodakami, zakończą z Polakami drugą fazę mistrzostw na pierwszym miejscu w grupie E i do trzeciej rundy, już tylko sześciozespołowej, ruszymy jako drużyna rozstawiona.