Michałowi Winiarskiemu zdarzyło się zbyt nonszalancko zaatakować na pojedynczym bloku, Mariusz Wlazły kilka razy miał problemy właśnie w takich sytuacjach, nie umiał też wykorzystać przechodzącej piłki, Karolowi Kłosowi przytrafił się farfocel (61 km/h) posłany w siatkę z pola serwisowego, a Paweł Zagumny rozegrania genialne przeplatał mocno niedokładnymi nawet przy solidnym przyjęciu kolegów. Mimo tylu błędów Polacy wygrali pierwszego seta aż 25:17. Nawet przez moment nie grali pod presją. Ich potencjał zestawiony z możliwościami Australijczyków jest kosmiczny. A skoro tak, to tym większa różnica w poziomie powinna być widoczna między Polską i Wenezuelą oraz Polską i Kamerunem. Wszystko wskazuje na to, że w czwartek i sobotę zespół Stephane'a Antigi rozegra dwa mocne (bo o stawkę, jaką są punkty MŚ) sparingi przez niedzielnym spotkaniem z Argentyną. A i ono powinno być tylko solidną rozgrzewką przed drugą fazą turnieju, w której w Łodzi przyjdzie naszej drużynie zagrać m.in. z mocnymi już drużynami USA, Włoch oraz rewelacyjnym zespołem Iranu. - Tam zacznie się dla nas prawdziwy turniej. Jeśli po drodze stracimy jakiegoś seta, to tylko przez własną nieuwagę - mówi nawet prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski.
Można narzekać, że nasz atakujący kończy średnio mniej niż co drugą piłkę, że nie serwuje tak, jak potrafi, że - krótko mówiąc - nie jest tym Wlazłym, za którym kibice reprezentacji tęsknili. Ale trzeba pamiętać, że w sezonie reprezentacyjnym as Skry grał i trenował mało, bo prześladowały go kontuzje. Dla niego mecze z niezbyt wymagającymi rywalami są idealną okazją do wejścia w rytm meczowy. Próbkę swoich możliwości już dał. Kiedy w drugim secie Australia po raz pierwszy w spotkaniu wyszła na prowadzenie, wziął sprawy w swoje ręce. Najpierw zaatakował na 13:13, po chwili zaserwował z prędkością 113 km/h, dzięki czemu Michał Winiarski zdobył łatwy punkt z przechodzącej piłki. Serię dobrych zagrywek zakończył punktem na 16:13 po serwisie 116 km/h pewnie wykorzystał kontrę. Za kilka dni i po kilku meczach "Szampon" będzie w stanie takie rzeczy robić również wtedy, kiedy na noże będziemy walczyć z Włochami czy Amerykanami.
W spotkaniach z rywalami ze światowej czołówki nasi siatkarze nie będą mogli zagrać tak, jak to zrobili w końcówce trzeciego seta. Prowadząc 24:18 wykorzystali dopiero piątą piłkę meczową. Niemoc z końcówki uwyraźniła wcześniejsze, słabsze momenty. Dobrze, że się przytrafiła, bo gdyby i w ostatnim secie rywale nie wyszli z 20 punktów, mówilibyśmy tylko o kolejnym pogromie w wykonaniu ludzi Antigi. A tak mamy pogrom, ale z małym minusem. Takim, którego trzeba się pozbyć przez spotkaniami z rywalami, którzy będą potrafili lepiej tę słabość wykorzystać.
Do II rundy awansują po cztery najlepsze drużyny z każdej z grup z zachowaniem wyników między nimi. Czwórka z "polskiej" grupy zagra z czterema najlepszymi drużynami z grupy D. Obecnie są to Iran (jedyna niepokonana ekipa), Belgia, Francja oraz USA. Druga runda rozpocznie się 10 września.