My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?
Początek Pucharu Świata w Japonii ekipa Anastasiego ma piorunujący - w dwóch pierwszych meczach odprawiła wicemistrza świata (Kubę) i mistrza Europy (Serbię) . Teraz zmierzy się z Argentyną - kolejnym wymagającym rywalem.
Argentyńczycy to już nie ta sama kadra, którą kilka sezonów temu biły wszystkie mocniejsze europejskie ekipy. Teraz to drużyna groźna dla każdego, co pokazała choćby w tegorocznej edycji Ligi Światowej. W fazie interkontynentalnej wyprzedziła Serbię, w finałowym turnieju w Ergo Arenie ograła Włochów i Bułgarów, zatrzymała się dopiero na... Polsce. Kadra Anastasiego pobiła rywali dwukrotnie (3:2 w fazie grupowej i 3:0 w walce o brązowy medal) i na pewno ma psychologiczną przewagę przed wtorkowym meczem.
Siłą Argentyny jest kapitalny rozgrywający Luciano De Cecco, który gra niezwykle szybko i potrafi wyprowadzić w pole najlepszych blokujących świata. Dlatego kluczem do przejęcia kontroli nad meczem będzie dobra zagrywka, która musi odrzucić Argentyńczyków od siatki. Wtedy Conte czy Pereyra nie będą mogli bezkarnie wykorzystywać wystaw De Cecco, a polski, bardzo dobry blok może odebrać im chęć do walki.
Argentyńczycy w Japonii - tak jak Polacy - wygrali dwa pierwsze mecze (3:0 z Serbią i 3:2 z Japonią), ale młoda drużyna popełnia jeszcze sporo błędów. Pod presją traci wiele ze swojej wartości, co pokazało choćby spotkanie z przeciętną Japonią. Gospodarz turnieju potrafił wygrać seta oddając Argentyńczykom ledwie 11 punktów.
Jeśli zespół Andrei Anastasiego utrzyma formę z meczów z Kubą i Serbią, będzie w stanie wygrać bez problemu. Nawet za trzy punkty.