ME siatkarek. Serbskie lanie. Złotka wracają do domu

Nie będzie kolejnego podium mistrzostw Europy. Wyraźnie słabsze, momentami niemiłosierne obijane polskie siatkarki przegrały ćwierćfinał z Serbią 0:3.

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

Kibice biorący siatkówkę sercem a nie rozumem liczyli na piąty z rzędu półfinał Euro. Sporym grupom śmiałków, a część z nich ruszyła za biało-czerwonymi do Serbii, marzyło się nawet trzecie w ostatnich latach złoto.

Takich fanów kobieca siatkówka ma u nas nie garstki, a całe zastępy. Ich nadzieję podsycały kolejne niespodzianki, przede wszystkim środowa sensacyjna porażka Rosjanek, dwukrotnych z rzędu mistrzyń świata, w ćwierćfinale z Turcją. Wiary w sukces dodawały też same siatkarki, które przekonywały, że są gotowe do medalowych starć, że na pewno przed nikim nie stchórzą.

Jeśli w oczach Polek nie było strachu, to na pewno bezradność, kiedy Serbki z silnych rąk Nataszy Krsmanović i Mileny Rasić zbierały razy ze środka siatki. W czwartek również biało-czerwone poznały prawdziwy sens słowa "odbojka", z serbskiego siatkówka, kiedy odbijały się od bloku aż 15 (!) razy w trzech nie najdłuższych setach. Zresztą cały mecz symbolicznie zakończyła seria trzech bloków punktowych gospodarzy i to w sytuacji, kiedy Polki prowadziły 24:23, mając szansę na czwartego seta i odwrócenie niekorzystnego wyniku.

Bolesne dla drużyny Alojzego Świderka są też inne liczby. To Serbki, choć występowały w roli faworyta, tarzały się po boisku w obronie każdej spadającej piłki. Zachowywały się tak, jakby to one musiały włożyć w mecz coś więcej, by wygrać z lepszym od siebie rywalem. Dzięki temu doprowadziły aż do 28 skutecznych kontraataków. No i przy zagrywce pomyliły się zaledwie pięć razy. Polki aż 13.

Turniej o mistrzostw Europy to zdaniem samych zawodniczek najbardziej niewdzięczna impreza. O ocenie występu decyduje właściwie jeden mecz. Dla Polek turniej tak naprawdę rozpoczął się i zakończył dopiero i już w czwartek. Faza grupowa, przy wielkiej dysproporcji między czołówką a średniakami, nie mówi właściwie niczego, tak jak prawie bezwartościowe są zwycięstwa ze słabiutkimi reprezentacjami Izraela, Czech czy Rumunii.

Dla drużyny trenera Świderka klęska, bo starcie z Serbkami niestety nią było, o niczym nie przesądza. Na pewno nie o kryzysie ani zapaści, bo Polki zagrały w tym turnieju bez największych gwiazd (m.in. Małgorzata Glinka, Joanna Kaczor, Aleksandra Jagieło), świeżo po zmianie szkoleniowca i kolejnych eksperymentach przy próbach załatania dziur w składzie. Jeśli już Euro o czymś mówi, to tylko o kolejnym zawodzie rozbudzonych nadziei kibiców. Ci jednak szybko wybaczają. Nawet takie wpadki jak czwartkowa.

W półfinałach Serbia zagra z Turcją, a Włoszki z Niemkami. Jeśli zwyciężą faworytki, a są nimi obaj gospodarze Euro, powtórzy się finał sprzed czterech lat. A jeśli w nim zwyciężą Włoszki, będą drugą w historii drużyną (po Rosji, a wcześniej ZSRR), która trzy razy z rzędu sięgała po tytuł.

Odmieniona kadra siatkarek. Poznaj nowe zawodniczki (ZDJĘCIA) ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.