Liga Światowa. Gorzki przedsmak Final Eight. Siło przybywaj!

Wypaleni i pozbawieni energii biało-czerwoni dostali lanie od Brazylijczyków na zakończenie fazy grupowej Ligi Światowej. Mecze w Spodku to jednak dopiero zapowiedź tego, co czeka ich za niespełna tydzień w turnieju Final Eight w Gdańsku. Anastasi wierzy, że drużyna zdąży się odbudować.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Tak relacjonowaliśmy Z Czuba i na żywo mecz Polska - Brazylia  ?

Pierwszy mecz z mistrzami świata był kontynuacją równej walki z Rio de Janeiro. Tam Polacy wprawdzie przegrali oba mecze (0:3, 1:3), ale niemal każdy set kończył się grą na przewagi. Lepiej wykonane końcówki zadecydowały też o wygranej Canarinhos w Spodku w środę 3:1.

Apetyty były jednak większe. Nie tylko po wspomnianych wyrównanych jak nigdy meczach Polski w Brazylii, ale i przez dwie porażki, jakie Galaktyczni odnieśli z USA, które tyleż samo razy pokonali biało-czerwoni. Ślinka przyszła na język po drugim secie, wygranym przez podopiecznych Andrei Anastasiego do 18.

- Wygrana w tym secie wcale nie była łatwa. Prowadziliśmy jednak swoją grę, przewaga punktowa rosła i wygraliśmy dość luźno. Jeśli jest doping, jest ta adrenalina, to my prowadzimy grę i wygrywamy, zespół wygląda zupełnie inaczej. Radość po każdej akcji jest znacznie większa i to na pewno motywuje drużynę - mówił Michał Ruciak, który po udanych meczach w Płocku z Portoryko wrócił do podstawowej szóstki. Do końca meczu w Spodku jednak nie wytrwał, bo przy coraz lepszej grze Brazylii Anastasi szukał zmian. Efekty były, ale nie wystarczające do pokonania gości.

- Przez trzy sety graliśmy praktycznie równo. Na pewno szkoda, bo chcieliśmy tutaj wygrać. Jeszcze jest drugi mecz. Na pewno będziemy walczyć - dla ludzi którzy tu przychodzą, bo panuje tu świetna atmosfera. Chcemy wygrać z tą niepokonaną Brazylią - zapowiadał w środę Ruciak.

Jednak następnego wieczoru kibice nie mieli za co dziękować. Polacy zagrali najsłabszy mecz w tej edycji LŚ. Po porażce do 17, 14 i 21 byli na siebie wściekli. Kapitan kadry Michał Bąkiewicz przeprosił kibiców za taki występ. ?

Polacy wyraźnie nie podjęli walki z wielką Brazylią. Choć w Katowicach szansę do dłuższej gry dostali zmiennicy - środkowy Sidao i atakujący Theo, Polacy szans nie mieli. Wyeksploatowany był Bartosz Kurek, który momentami stawał na boisku i ciężko sapiąc łapał się za plecy.

- Wiem, że dla Bartka to był ciężki mecz. Brazylijczycy bardzo skutecznie utrudniali mu grę swoim blokiem, starali się go wykluczyć z ataku. Nie jest łatwo grać taki mecz przed dziesięciotysięczną publicznością - mówił trener Polaków Andrea Anastasi. - Starałem się mu pomóc, jak zawsze w codziennej pracy. To jest bardzo młody, ale i doświadczony zawodnik. Ten dwumecz to dla całej drużyny dobre doświadczenie. Przedsmak tego, co czeka nas w Gdańsku.

Mecze w Spodku były też nowym doświadczeniem dla samego Włocha. Tak biernej postawy swoich podopiecznych jeszcze nie doznał. - To był właściwie nasz pierwszy mecz, w którym rzeczywiście nie walczyliśmy. Pozostałe występy bardzo mnie cieszyły, nie miałem zastrzeżeń, bo chłopaki naprawdę ciężko pracowali, mieli dobre nastawienie. Wiem, że ten ostatni mecz, to także mój błąd, bo to ja jestem trenerem tego zespołu. Szukałem, co jest dobre dla tych chłopaków. Ale po drugiej stronie byli bardzo doświadczeni zawodnicy, jak Giba, Marlon, Sergio. Jeśli grasz z takimi zawodnikami, trudno jest znaleźć słowa - odpowiedź na ich grę. Nie jestem zły na żadnego z zawodników. Może na cały zespół owszem, bo dzień wcześniej też przegrali, ale po walce, popełniając błędy w kluczowych momentach. Tym razem nie wiem, co im powiedzieć w szatni. Brazylia zagrała perfekcyjnie. Mocno na nas naciskała od samego początku.

Rozpusta w kadrze, "Niemczyk bez honoru" - koniec ery Matlaka

 

Katowice miały być ostatecznym sprawdzianem Polaków przed turniejem Final Eight w Gdańsku. Anastasi wierzy jednak, że w niespełna tydzień, jaki pozostał do turnieju, jego zespół się odbuduje.

- Zawsze jestem pozytywny. W tym momencie chcę, żeby chłopcy czuli pewną presję, żeby zbudować świetną, silną drużynę. Ale ja im bardzo ufam, wierzę w nich. Z każdym kolejnym meczem odkrywamy, czego nam jeszcze brakuje. Wierzę, że w Gdańsku możemy wykonać kawał dobrej roboty. Nie każda drużyna gra jak Brazylia. W końcu wygraliśmy dwa mecze z USA. Nasza grupa była naprawdę bardzo silna, ale dla nas to dobrze. A granie z Brazylią jest ciężkie dla wszystkich drużyn na świecie - tłumaczył szkoleniowiec, dla którego rozgrywki Ligi Światowej są debiutem w polskiej reprezentacji.

- Dla mnie te mecze w LŚ to nie były zwykłe spotkania. W tych rozgrywkach zbiera się wiele doświadczeń. Ciężka praca w czasie Ligi jest konieczna. Także w czasie meczu. Żeby znaleźć najlepsze rozwiązania próbowałem wielu zmian. Niemniej, najważniejsza dla mnie idea i podstawa dla nas, to solidna praca w czasie LŚ. Mamy wystarczającą kondycję fizyczną, by rozegrać cały mecz, cały turniej. Może teraz brakuje nam energii, ale mam nadzieję, że do czasu turnieju w Gdańsku się zregenerujemy.

Finałowy turniej Final Eight zostanie rozegrany w Ergo Arenie na granicy Gdańska i Sopotu między 6 a 10 lipca. Pewne miejsce w imprezie, oprócz organizującej ją Polski, mają zwycięzcy wszystkich grup - Brazylia, Włochy, Rosja i Argnetyna. Niemal pewny jest też awans z drugiego miejsca USA. O wejście do ósemki do końca walczyć będą: Kuba, Serbia i Bułgaria.

Czytaj więcej o porażce Polaków z Brazylią w Lidze Światowej  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.