Tak relacjonowaliśmy mecz Zczuba i na żywo
Mecze z USA (3:0 i 0:3) pokazały, że osłabiona brakiem podstawowych zawodników reprezentacja Polski nie musi być chłopcem do bicia nawet dla czołowych drużyn świata. A kiedy Kurek gra na sto procent, możemy pokonać najlepszych. Sami Brazylijczycy przyznawali, że właśnie przyjmującego Skry Bełchatów boją się przed meczami z Polską najbardziej.
I Kurek zagrał bardzo dobrze. Do niedawna najlepszych siatkarz świata, Giba z niedowierzaniem patrzył na potężnie zbudowanego reprezentanta Polski, gdy ten kapitalnymi atakami po skosie w drugi metr mijał potrójny blok. Zresztą, nie tylko Kurek grał dobrze - nieźle przyjmował Ignaczak, blokował Kosok, atakował Bartman. Ale wszystko, co dobre dla nas, kończyło się w dwóch pierwszych setach po 20. punkcie.
Pierwszą partię zaczęliśmy imponująco - kilka bloków, potężne zbicia Kurka, dobry serwis Możdżonka i po kilkunastu minutach prowadziliśmy 19:14. Trener Rezende musiał wziąć czas, pokrzyczał trochę na podopiecznych i przyniosło to skutek. Brazylijczycy prowadzeni przez Vissotto, który pod nieobecność Dante i Murilo był liderem drużyny, zaczęli odrabiać straty i doprowadzili do stanu 23:23. Polacy tym czasem kompletnie przestali grać, nie kończyli ataków, psuli zagrywki, przyjmowali katastrofalnie. Na nic zdały się nerwy Anastasiego - przegraliśmy tego seta do 23.
Druga partia miała przebieg bardzo podobny - początek dla nas, szalejący Kurek, dobry blok, Brazylia w opałach. A pod koniec psujący ataki Bartman, podbijany Możdżonek, źle rozgrywający Żygadło. I bezbłędni Brazylijczycy, którzy znów lepiej wytrzymali seta psychicznie.
Trzeci partia to już popis gospodarzy, którzy nie zwykli wypuszczać takich okazji z rąk. Polacy jednak nie pękli całkowicie, mimo że przegrywali 8:13, potrafili dojść rywali na jeden punkt, a wtedy... wiadomo, końcówka, która łatwo padła łupem aktualnych mistrzów świata.
Występ Polaków trzeba ocenić pozytywnie. Może podobać się zaangażowanie, ambicja, przebojowość Kurka czy Bartmana, nie najgorzej przyjmowaliśmy, potrafiliśmy napsuć rywalom krwi zagrywką. Niestety, z Brazylią wszyscy muszą grać perfekcyjnie, a to się dziś nie udało - słabo atakował Możdżonek, przeciętnie rozgrywał Żygadło, w końcówkach mylił się Bartman. Martwi też blokada psychiczna - prowadząc 19:14 reprezentacja Polski ograłaby każdego rywala na świecie. Poza Brazylią, która od 9 lat w meczu o punkty jest poza naszym zasięgiem.
Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?