Liga Światowa. Anastasi odczarował łódzką halę

Dzięki kapitalnej grze Bartosza Kurka siatkarze pokonali 3:0 mistrzów olimpijskich w pierwszym meczu w Lidze Światowej.

Reprezentacja Polski po raz piąty grała w łódzkiej Atlas Arenie w Lidzie Światowej. Po raz pierwszy jednak na trybunach były wolne miejsca. I to całkiem sporo. Ale i tak frekwencja była powyżej średniej w historii naszych występów w tych rozgrywkach, która wynosi 7680 osób. Więcej kibiców było tylko w Brazylii i na Kubie.

Co ciekawe, w nowej łódzkiej hali nasza kadra przegrała cztery wcześniejsze spotkania, ale rywali miała z najwyższej półki - Brazylię i Kubę. Amerykanie to też nie ułomki, są bowiem aktualnymi mistrzami olimpijskimi. Ale tak jak Polska, są w trakcie przebudowy reprezentacji. Zmiany są chyba jednak mniejsze niż w u nas, ponieważ ze złotego składu brakuje tylko Lloya Balla i Rileya Salmona. Debiutujący w oficjalnym spotkaniu Andrea Anastasi nie mógł liczyć na czterech podstawowych zawodników: Pawła Zagumnego, Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego i Daniela Plińskiego.

Ich następcy zaczęli jednak znakomicie, a w roli głównej wystąpił Kurek. Jego sześć pierwszych ataków zakończyło się zdobyciem punktów, dzięki czemu Polska ze wyniku 0:2 wyciągnęła na 8:2! Skrzydłowy PGE Skry grał w pierwszym secie kapitalnie, w sumie zdobywając dziewięć punktów. Gdy tylko dostał piłkę na odpowiednim pułapie, po drugiej stronie nie było co zbierać.

Gra Polski nie była zbyt skomplikowana, bo przy tym rywalu i tak skutecznych skrzydłowych - nie musiała. Nawet niezbyt dokładne wystawy Kurek i Zbigniew Bartman zamieniali na punkty. Ten drugi po raz trzeci zagrał jako atakujący i znów nie zawiódł. Więcej, grał znakomicie.

Podobnie zresztą jak pozostali Polacy. Widać było, że nasi siatkarze wyszli na boisko niesamowicie zmotywowani. Widać to było w obronie. Amerykanom bardzo rzadko udawało się trafić bezpośrednio w boisko. Z reguły tam gdzie leciała piłką, był zawodnik w biało-czerwonej koszulce. Wielokrotnie udawało się zdobyć punkty podbijając piłkę zza krzeseł dla trenerów.

Inna sprawa, że przeciwnicy grali słabo, nie tylko dlatego, że Polacy nie pozwalali im na wiele. Clayton Stanley daleki jest on formy z igrzysk w Pekinie, nie miał też kto zastąpić Salmona, który był odpowiedzialny za przyjęcie zagrywki i obronę. Zastępujący go Andreson (starała się o niego PGE Skra Bełchatów) czy Paul Lotman, który będzie występował w Asseco Resovii to jeszcze nie ta klasa. A sam William Priddy nie był w stanie przeciwstawić się rozpędzonym Polakom.

Dopiero w trzecim secie na boisku zrobiło się nerwowo, ale po zmianie rozgrywającego (Paweł Woicki zastąpił Łukasza Żygadłę) i jedynym czasie wziętym przez Anastasiego, wszystko szybko wróciło do normy. Kurek odzyskał skuteczność, a Polska wygrała.

Drugi mecz zostanie rozegrany w sobotę o godz. 15.

W PlusLidze Kobiet wszystko jasne. Muszyna złota, Atom-Trefl ze srebrem ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.