Siatkówka. Dwóch Polaków w sztabie Anastasiego?

- Miałem tylko dwa zastrzeżenia - Andrea Gardini i Giovani Miale - mówił o członkach swojego sztabu szkoleniowego nowy selekcjoner polskich siatkarzy Andrea Anastasi, który w środę oficjalnie podpisał umowę z PZPS. W kadrze znajdzie się jeszcze Polak. A może dwóch, bo równoważnie wskazywane są dwa nazwiska.

- Radosław Panas i Andrzej Kowal - wymienia bez wahania Włodzimierz Sadalski, koordynator kadry, szef działu szkolenia w PZPS. Mistrz olimpijski i świata od niedzielnego wieczoru, gdy Włoch przyleciał do Polski, towarzyszy mu niemal non stop. Sadalski w kwestii współpracowników będzie podpowiadać Anastasiemu najbardziej godne uwagi kandydatury. - Włodzimierz Sadalski najpierw ustala wszystko z Wydziałem Szkolenia PZPS, ale to on jest odpowiedzialny za rozmowy - mówi Mirosław Przedpełski, szef PZPS.

- Panas i Kowal są bardzo młodzi. Ten pierwszy (trener AZS Politechniki Warszawskiej - przyp. red.) ma bardzo udany sezon, robi kolejne kroki do przodu, powoli się rozwija. Kowal dobrze pracował z drugą reprezentacją, sprawdził się - ocenia Sadalski. - Krzysztof Stelmach miał już swoją szansę, przez ostatnie dwa lata - mówił o współpracującym z Castellanim szkoleniowcu ZAKSY Kędzierzyn Koźle. 44-letni Stelmach raptem o kilka wiosen wyprzedza Kowala i Panasa (40 i 41 lat). Poza tym dobrze zna włoski, bo w tamtejszej lidze grał przez 14 lat. Razem z prowadzącą przez Argentyńczyka reprezentacją przywiózł z Izmiru złoty medal. I razem z nim wstydził się po mundialu w Italii. Był nawet wymieniany w gronie następców Argentyńczyka, ale głównie przez media.

Podobnie było z Panasem. - To były tylko plotki, nikt z federacji ze mną nie rozmawiał - mówił trener Politechniki, niepewny nawet, czy w tworzonym przez Włocha sztabie znajdzie się miejsce dla Polaka. - Może będą potrzebować tłumacza? - żartował. - Ja sam, jeśli nie znajdę się w szerokim sztabie, to będę chciał podpatrywać takiego doświadczonego i utalentowanego trenera. Ma na pewno dobry warsztat - warto uczyć się od takich ludzi.

Okazja do nauki będzie, bo Anastasi otwarcie zaprasza wszystkich polskich trenerów na podpatrywania jego zajęć.

- Jestem otwartym człowiekiem. Chcę by wszyscy chętni trenerzy przyjechali do Spały i obserwowali treningi. Jeśli będą chcieli, to chętnie z nimi porozmawiam. Sam byłem przez dwa tygodnie w Brazylii, by się szkolić. Za rok jadę na kolejne dwa tygodnie do USA. To konieczne, by zrozumieć pewne nowe techniki pracy.

Tymczasem w środę Włoch pojechał do Rzeszowa na mecz z włoskim Sisleyem Treviso. Nie by wspierać swoich rodaków, ale podglądać w akcji Resovię. I rozmawiać. W Rzeszowie jest bowiem kilku aspirujących do kadry siatkarzy i współpracowników, jak wspomniany Kowal. Drugi trener Resovii w kadrze Castellaniego był odpowiedzialny za statystyki. Jednak rozmowy z nim Włoch odłoży raczej na później. Podobnie jak z polskimi zawodnikami, czy też włoskimi, którzy w polskiej lidze grają (Baranowicz i Cernić) i mogliby przybliżyć rodakowi polskie realia.

- Przede wszystkim chcę rozmawiać z Giovannim Miale - zapowiada Anastasi. Odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne Resovii Włoch jest pewnikiem w kadrze Anasasiego. - Dokładnie o tym, kto będzie w sztabie będę dyskutował z Sadalskim. To nie tylko mój wybór. Będę mówił z członkami federacji. W marcu pojawią się konkretne nazwiska.

Inne jednak jak na razie nie padają. Możliwe więc, że obu Polaków obok dwóch Włochów będzie pomagać Anastasiemu.

Po meczu w Rzeszowie Anastasi leci do Włoch. Do Polski przyleci ponownie na 10 dni w marcu. Skład kadry na Ligę Światową musi podać do końca przyszłego miesiąca.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA