- Nie przynieśliśmy Polsce wstydu, nie zbłaźniliśmy się. Owszem, mogliśmy osiągnąć więcej, ale mogliśmy też przed czasem wrócić z Japonii. Najbardziej boli mnie to, że wiele osób zabiera głos w mojej sprawie, nie pytając mnie. Nie mam szans odpowiedzieć na zaczepki i zarzuty - stwierdził w rozmowie z Przeglądem Sportowym Jerzy Matlak.
Wielokrotnie niepochlebnie o występie reprezentacji, którą kiedyś prowadził wyrażał się Andrzej Niemczyk, zdobywca złotego medalu Mistrzostw Europy. - Nie chce mi się nawet mówić o Niemczyku. Mam wrażenie, że raz na rok ktoś wynajmuje do telewizji małpę bawiącą się brzytwą po to, żeby komuś odwalić i zwiększyć oglądalność - nie krył oburzenia zachowaniem kolegi po fachu trener kadry siatkarek.
- Może nie jestem wybitny jak Niemczyk i Bonitta - wymienił byłych szkoleniowców prowadzących siatkarską reprezentację kobiet - ale przynajmniej jestem normalny. I nie widzę powodów, żebym miał posypać sobie głowę popiołem i powiedzieć, że wszystko jest do dupy - dodał Matlak.
Skrytykował też postawę Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, która obwinia trenera o regres formy. - Zraniona kobieta jest najbardziej niebezpieczna, a została zraniona, gdy nie zabrałem jej na mundial. Dlatego opowiada różne bzdury. Podczas turnieju finałowego Grand Prix w Ningbo mówiła: "trenerze nie wiem, dlaczego gram tak słabo".[...]Wtedy wstydziła się swojej gry. Teraz mnie atakuje - stwierdził szkoleniowiec.
Niektóre zawodniczki kadry, nie podające swoich nazwisk, mówiły o podziałach w kadrze. - Jeśli mówią coś po kątach, to nie świadczy o to o nich najlepiej. Dziewczyny, które powinny mnie całować po rękach, bo dostały szansę debiutu w reprezentacji i pojechały na mundial, teraz kręcą nosami? Wyciągałem je jak króliki z kapelusza. I teraz mówią, że w mojej kadrze nie zagrają? Jak nie, to nie. - podsumował trener.
"Decyzja w sprawie Matlaka zapadnie 9 grudnia" - prezes PZPS