Siatkówka. Leon w reprezentacji Polski najwcześniej za dwa lata, a może nigdy?

Wilfredo Leon od półtora roku ma polskie obywatelstwo, ale w naszej siatkarskiej reprezentacji zadebiutuje nie wcześniej niż w roku 2018. - Jeśli Kubańczycy się uprą, to może nawet nigdy dla nas nie zagra - mówi Jakub Malke, menedżer m.in. Stephane'a Antigi. - Rzeczywiście piłka jest po stronie kubańskiej federacji, a my musimy się uzbroić w cierpliwość - przyznaje Włodzimierz Sadalski z Polskiego Związku Piłki Siatkowej

Obserwuj @LukaszJachimiak

Leon ma 23 lata, jest przyjmującym uważanym za jednego z najlepszych siatkarzy świata. Na co dzień występuje w drużynie gwiazd, jaką jest rosyjski Zenit Kazań. Swoich niesamowitych umiejętności dowiódł nie tylko w rozgrywkach klubowych (m.in. dwa razy wygrana Liga Mistrzów), ale i w reprezentacyjnych. W 2010 roku zdobył z Kubą srebrny medal mistrzostw świata. Już jako 17-latek był jej kapitanem. Gdy latem 2015 roku uzyskał polskie obywatelstwo, w kraju rozgorzała dyskusja o jego przyszłości w biało-czerwonych barwach. Większość przedstawicieli siatkarskiego środowiska i większość kibiców uważa, że skoro Leon ma polskie obywatelstwo, to z miejsca powinien dołączyć do kadry. Oczywiście gdyby pozwalały na to przepisy.

Brazylia też opieszała?

Z nimi jest problem. Niedawno agent zawodnika Andrzej Grzyb na łamach "Przeglądu Sportowego" narzekał, że działacze Polskiego Związku Piłki Siatkowej działają w sprawie Leona opieszale. - Przed igrzyskami w Rio Kubańczycy w ogóle nie chcieli z nami rozmawiać - mówi szef federacji, Jacek Kasprzyk. Prośbę kierowaliśmy też do Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) - o zmianę przepisów dotyczących graczy, którzy chcą zmienić narodowe barwy. Na październikowym kongresie w Argentynie FIVB przepisów nie zmieniła i podobno nie zrobi tego jeszcze przez wiele najbliższych lat, bo przeciwnikiem "transferów" między reprezentacjami jest szef siatkarskiej centraly, Ary Graca. A on rządy będzie sprawował aż 2024 roku.

O opinię w sprawie prosimy menedżera, który śledził podobne przypadki, ale nie jest zaangażowany emocjonalnie, jak Grzyb. Czy PZPS rzeczywiście mógłby i powinien być bardziej skuteczny? - Na pewno związek próbuje wykorzystać swoje dyplomatyczne możliwości, ale wiele zrobić nie może - mówi Jakub Malke. - Równolegle z przypadkiem Leona toczy się postępowanie w sprawie ewentualnej gry dla Brazylii Joandry'ego Leala. Czy brazylijska federacja jest opieszała, skoro Leal jeszcze nie gra dla niej? Nie, oba związki robią, co mogą, pamiętając, że takie rzeczy lubią ciszę, że im większy rozgłos, tym trudniej wszystko załatwić - dodaje agent m.in. Stephane'a Antigi, Mateusza Miki i Fabiana Drzyzgi.

Leal to dobry przykład, bo i on - jak Leon - obywatelstwo kraju, dla którego chciałby grać otrzymał w 2015 roku. - Ile może potrwać zmiana certyfikacji dobrze widać na przykładzie Osmany'ego Juantoreny - mówi Malke. Rzeczywiście, Kubańczyk włoski paszport dostał w 2011 roku, a w kadrze Italii zadebiutował dopiero cztery lata później.

O co walczą szefowie kubańskiej siatkówki, nie chcąc godzić się, by byli reprezentanci kraju po ucieczkach z Kuby grali dla innych państw? - Nie będę komentował, jakie jest ich stanowisko, ale mają swoją politykę w takich sprawach i trudno jest im podjąć decyzję korzystną dla nas. Od wielu lat mają kłopoty z uciekającymi siatkarzami, cały świat wie, że ci uciekający umieją grać, a zgoda federacji dla kolejnych uciekinierów, czyli teraz Leona i Leala, na pewno nie zniechęcą innych Kubańczyków do ucieczek - mówi Włodzimierz Sadalski.

Pokazowe weto

Malke zastanawia się, jaka kwota mogłaby osłodzić Kubańczykom gorycz oddania Polsce Leona. - Zawsze chodziło pieniądze, ale z drugiej strony gdyby chodziło tylko o nie, to przecież Leon gra w jednym z najbogatszych klubów świata i zarabia tak dużo, że sam mógłby wyłożyć odpowiednią kwotę - mówi. - Mamy z Kubańczykami dobre kontakty, o żadnych pieniądzach nie było mowy, one nie są problemem - ucina Sadalski.

Czy dobre kontakty zaoowocują w końcu zielonym światłem dla Leona na grę dla Polski? - Musimy się ubzroić w cierpliwość, piłka jest po stronie kubańskiej federacji, wierzymy, że ona się wreszcie zgodzi, ale nie chce tego robić za szybko - mówi Sadalski.

Dokumenty wymagane przez FIVB polska strona złożyła w lutym 2016 roku, a to znaczy, że jeśli już Kuba pozwoli Leonowi zmienić barwy, to w tych biało-czerwonych zawodnik zadebiutuje nie wcześniej niż w 2018 roku. - Takie są przepisy, muszą być dwa lata karencji. Ale podobno istnieją jakieś ścieżki do skrócenia tego czasu, tylko że można je poznać dopiero po uzyskaniu zgody od federacji macierzystej - tłumaczy Sadalski.

Malke wierzy, że tę zgodę Kuba w końcu wyrazi. - Ale może być i tak, że Leon dla nas nigdy nie zagra - mówi. - Kubańczycy potrafią się uprzeć, jak niedawno w sprawie Leonela Marshalla - dodaje menedżer.

We wrześniu Kubańczyk z Piacenzy chciał przyjąć włoskie obywatelstwo, by grać w klubie jako zawodnik krajowy (dzięki temu zwolniłoby się miejsce dla obcokrajowca). Do Italii uciekł w 2002 roku, ale choć minęło tyle czasu, działacze rodzimej federacji nie przystali na jego prośbę. - Weto miało pokazać młodym, którzy myślą o ucieczce, że nie warto - mówi Malke. - Myślę, że sprawa Leona ostatecznie skończy się dla niego dobrze. Czas zazwyczaj jednak w końcu leczy rany, ale jeszcze trochę będzie go musiało upłynąć. Spodziewam się, że Leon zacznie grać dla Polski za około trzy lata i realnym wzmocnieniem będzie dopiero na igrzyska w Tokio w 2020 roku - kończy Malke.

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA