W ataku 9/11, na zagrywce bez błędu i z dwoma asami, do tego dwa punktowe bloki. W wygranym 3:1 meczu z Belgią wyglądałeś bardzo przyzwoicie.
Karol Kłos: przyzwoicie?! Raczej zaje... (śmiech). Bardzo dobrze mi się grało, fajnie się czuję, czerpię z
gry radość. Jest super. Aczkolwiek to tylko jedno spotkanie.
Ważne, że wygrane po porażce z Bułgarią?
- Tak, zagraliśmy dużo lepiej. Bułgarzy pokazali nam jak się serwuje, zagrywką nas zranili, Belgom już na to nie pozwoliliśmy. Przede wszystkim mieliśmy wygrać, to było ważne. Jak i to, żeby zagrać różnymi ustawieniami. Wszyscy mieli okazję pograć, więc tym mocniej się cieszymy.
Serwowałeś 16 razy i nie popełniłeś ani jednego błędu. Mówi się, że zagrywka pokazuje czy jest czucie, czy jest świeżość. U ciebie jest jej więcej niż u kolegów?
- W środę rano miałem trochę więcej wolnego, inni zapierniczali. To pewnie dlatego.
Mówisz o relaksie, jakim była przejażdżka po Krakowie superszybkimi autami?
- O tym też, ale kiedy byliśmy w hali, na rozruchu, to ja tylko poskakałem do bloku i miałem wolne, a koledzy zagrywali. Może dlatego u mnie w meczu była świeżość w zagrywce.
Z meczów z Bułgarią i Belgią da się już wyciągnąć jakieś wnioski na kwalifikacje olimpijskie w Tokio?
- Chyba nie. To mecze na przetarcie po ostrym okresie w Spale. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że będzie tak ciężko przez te dwa tygodnie. Jeszcze pierwszy tydzień po sezonie ligowym był w miarę ok., ale po drugim nas przydusiło. Zwłaszcza, że kiedy przyjechaliśmy do Krakowa, to treningi zaczęliśmy siłownią, której w Spale też było dużo. Teraz powoli to transformujemy na szybkość i dynamikę.
Złapiecie świeżość na czas?
- Myślę, że tak. Nasi trenerzy są doświadczeni, już wiemy, że potrafią dać nam świeżość akurat przed ważnym turniejem. Powinno być dobrze.
W meczu z Belgią do kadry po półrocznej przerwie wrócił Piotr Nowakowski, czyli Twój rywal. Ale widać, że się cieszysz.
- Wszyscy się cieszymy, co było widać, jak go przywitaliśmy po pierwszym udanym ataku. Każdy do niego podbiegł, przybił piątkę. To radość, że on wraca po takiej kontuzji [w listopadzie przeszedł operację kręgosłupa]. Cieszylibyśmy się, ktokolwiek by to nie był, a Piotrek jest fajnym gościem. To mój rywal, konkurent, ale odkąd się znamy uważam go za supergościa, dlatego bardzo się cieszę, że już jest z nami, że atakuje, normalnie gra.
Wspominasz jeszcze czasem poprzedni rok, kiedy kolana okładałeś mrożonkami, przyjmowałeś zastrzyki i w ramach rehabilitacji chodziłeś po schodach, a w końcu i tak prawie nie grałeś?
- Było ciężko, sezon był prawie spisany na straty. Grałem w końcówce, na mistrzostwach Europy, ale i wtedy nie czułem się za dobrze. Teraz już wychodzę na prostą. Wiem, że Piotrek ma na pewno jeszcze kawałek drogi, żeby dojść do swojej najwyższej dyspozycji, ale już gra w siatkówkę i to bez bólu, więc myślę, że teraz to już pójdzie bardzo szybko.
Powiedz, tylko z ręką na sercu, siedzi w głowie to, że na igrzyska - o ile awansujecie - środkowych pojedzie najpewniej tylko trzech, bo kadra będzie zaledwie 12-osobowa?
- Nie, na razie naprawdę wszyscy czterej walczymy o to, żebyśmy się do Rio zakwalifikowali. A potem rozpocznie się między nami rywalizacja.
Nie liczysz swojego przyjaciela, Andrzeja Wrony?
- Pamiętam o nim, o innych też. Po kwalifikacjach w Tokio jest przecież Liga Światowa, dołączyć do
walki może też Bartek Lemański. Zobaczymy, jak będzie.
Na Tokio rzucacie wszystkie siły. Myślicie, że może być tak ciężko, by bać się o olimpijski awans?
- Tego nikt sobie nie wyobraża. I też dlatego to będzie bardzo trudny turniej. Jest margines błędu, nawet trochę większy niż był w styczniu w Berlinie. Ale trzeba uważać, bo tam bardzo słabych drużyn nie będzie, a z tymi teoretycznie słabszymi trzeba będzie zagrać jak najlepszą siatkówkę.
Po Memoriale Wagnera polscy siatkarze już 21 maja będą w Tokio. Od 28 maja do 5 czerwca zagrają tam kolejno z Kanadą, Francją, Japonią, Chinami, Wenezuelą, Iranem i Australią. Z grona ośmiu zespołów awans na igrzyska wywalczą cztery - trzy najlepsze i najwyżej sklasyfikowany przedstawiciel Azji.
Dyskwalifikacja za seks z kibicką? Najdziwniejsze kary w sporcie [HISTORIE]