Kwalifikacje do Igrzysk w Rio 2016. Bardzo twarda kadra

- Możemy oczekiwać medalu w Rio, bo reprezentacja siatkarzy ma cechę, która bardzo mi się podoba: w trudnych sytuacjach, gdy stoi pod ścianą, to się nie poddaje - mówi Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z Montrealu.

Niewiele brakowało, żeby mistrz świata nie pojechał na igrzyska. Spodziewał się pan tego?

- Musiałem brać to pod uwagę, bo taki jest regulamin. To jakiś fenomen, który trudno zrozumieć. Wygląda jednak na to, że pojedziemy do Rio de Janeiro.

Co się stało z Polską z Pucharu Świata, w którym przegrała tylko z Włochami? Teraz męczyła się, by zająć trzecie miejsce.

- Bartek Kurek miał rację, mówiąc, że mamy nową drużynę, która dopiero się układa. Odejście Wlazłego, Winiarskiego, Nowakowskiego, Ignaczaka i Zagumnego z zespołu, który wygrał mistrzostwo świata, robi różnicę. I mentalną, i pod względem umiejętności. A odpowiedzialność i presja są znacznie większe, bo Polska to mistrz świata. Nasi rywale też bardziej się mobilizują, a przy wyrównanym poziomie o zwycięstwie decyduje często jedna akcja. Nasi siatkarze cały czas grają dobrze, pokazując to, co potrafią. Ale taki Mika od MŚ nie schodzi z boiska, więc ma prawo mieć dość siatkówki.

Może powinniśmy zatem oszczędzać kluczowych reprezentantów, bo za chwilę nie będą w stanie grać?

- Zmęczenie jest coraz większe z powodu tej dziwnej sytuacji, że mistrz świata musi się kwalifikować na igrzyska. Liga i tak poszła na rękę kadrze, ograniczając liczbę meczów. Nie jest to proste, bo jeśli rozgrywki mają być bardziej interesujące, a kluby silniejsze, potrzeba sponsorów. Żeby oni się pokazywali, potrzeba meczów. I koło się zamyka.

Jakie jest więc wyjście, by nie zamęczyć reprezentantów?

- Trzeba zdecydować, że podstawowi zawodnicy nie grają we wszystkich turniejach. Trenerzy muszą tak poprowadzić selekcję, by kluczowi siatkarze mieli czas na odpoczynek. Kiedyś, za moich czasów, mieliśmy obozy wypoczynkowe i np. przez dwa tygodnie jeździliśmy na nartach.

Powiedział pan, że trenerzy muszą wyciągać wnioski podczas powoływania.

- Po olimpiadzie, na którą - jak zakładam - się zakwalifikujemy, ciśnienie się zmniejszy. Trzeba wtedy wyselekcjonować dużą grupę, by reprezentacja nie składała się tylko z dwóch atakujących, dwóch rozgrywających i dwóch przyjmujących. Wszyscy muszą być mniej więcej na równym poziomie, by na różne imprezy wysyłać różne składy. Nie zmniejszy to liczby zwycięstw, nie obniży miejsca w światowym rankingu. A większa konkurencja wpłynie na poprawę poziomu.

Stać nas na stworzenie licznej i wyrównanej kadry?

- Tak. Mamy bardzo wielu młodych ludzi, którzy przeszli przez kadry młodzieżowe. Muszą tylko rozgrywać więcej meczów międzynarodowych, by zdobywać doświadczenie. Nie możemy iść cyklami jak Amerykanie, którzy pracują od igrzysk do igrzysk. U nas siatkówka jest bardzo popularna, więc zamiast 14 reprezentantów powinniśmy mieć 28, by z powodzeniem walczyć we wszystkich imprezach.

Skąd jednak wziąć kilku rozgrywających na reprezentacyjnym poziomie, skoro dziś Antiga ma problem ze znalezieniem dwóch?

- Jeśli najlepsze drużyny biorą rozgrywających z zagranicy, to nie narzekajmy, że brakuje nam Polaków. Musimy znaleźć swoich. Jest choćby Michał Kędzierski, który dobrze grał na igrzyskach europejskich w Baku. Nie można patrzeć tylko na to, że ktoś ładnie odbija piłkę, bo tego można nauczyć. Ważne, by szukać takich, którzy się nie boją, potrafią utrzymać taktykę. Metoda jest jedna, stosują ją Serbowie: biorą czterech młodych i ich ogrywają. Rozegranie to specyficzna pozycja, na której potrzeba więcej doświadczenia niż na innych. Fabian Drzyzga podczas mundialu czuł się dobrze, mając za sobą Pawła Zagumnego, który w każdej chwili mógł pomóc. W Berlinie zupełnie przyzwoicie prezentował się Grzegorz Łomacz, ale widać było, że czasami ma kłopot. Mam wrażenie, że chwilami nie on kieruje grą, ale nim kierują, a wtedy się gubi.

Co się stało z Drzyzgą, który gra ostatnio słabiej?

- Nie wiem, nie jestem w środku reprezentacji. Słyszę, że jest niepokorny. Ale Zagumny w rozegraniu też był bardzo niepokorny. Pytanie, czy Drzyzga jest niepokorny, bo nie trzyma taktyki, czy w ogóle jest niepokorny, więc trzeba go ułożyć. Nie znam odpowiedzi, ale Drzyzga gra słabiej niż na mundialu. Zagumny potrzebował sześciu czy siedmiu lat, by wejść na wysoki poziom, tak samo jak Łukasz Żygadło. To specyficzna pozycja wymagająca doświadczenia i dostosowania się do kolegów. Wyjątkiem jest 20-letni Simone Giannelli.

Zakładamy, że kadra poleci do Rio, bo w turnieju interkontynentalnym rywale są słabsi. Na igrzyskach Polaków stać na medal?

- Możemy oczekiwać medalu, bo nasza reprezentacja ma cechę, która mi się bardzo podoba: w trudnych sytuacjach, gdy stoi pod ścianą, to się nie poddaje. W Berlinie siatkarze byli zmęczeni, nie byli w najwyższej formie, a z Francuzami przegrali dwa sety o centymetr, bo gdyby piłka poleciała ciut niżej, to my prowadzilibyśmy 2:0. Mecz z Niemcami też nam się nie układał, a daliśmy radę. Widać było, że w tie-breaku ktoś musi pęknąć i byli to Niemcy. Gdy zawodnicy wzmocnią się fizycznie i odpoczną, w Rio mogą walczyć o medale, nie mam żadnych wątpliwości. Na końcu wygrywa ten, kto ma najtwardszy charakter. A my go mamy.

Powinniśmy namawiać Zagumnego, Wlazłego i Winiarskiego do powrotu do kadry przed igrzyskami?

- Nie dziwię się, że zrezygnowali. Już się dostatecznie nagrali. Wiem, jak to jest, gdy w wieku 35 lat przed każdym meczem masz problem z zaśnięciem ze strachu, że wypadniesz słabo, a wszyscy na ciebie liczą. Igrzyska jednak mobilizują. Może nie wszyscy zdecydują się wrócić, ale przed nikim nie należy zamykać drzwi. Decyzję powinni podjąć trenerzy. Jeśli uznają, że ktoś by się przydał, mogą namawiać go do gry. A czy siatkarze znajdą w sobie tyle chęci i motywacji... I jeszcze jedno: nie wiem, czy będą w stanie wygrać rywalizację o miejsce w drużynie.

W reprezentacji Polski chce grać Kubańczyk Wilfredo León. Powinniśmy go brać?

- Byłby ogromnym wzmocnieniem. Sprawiłby, że medal na igrzyskach byłby bardziej prawdopodobny, bo to zawodnik z absolutnego światowego topu. Juantorena wszedł do włoskiej kadry i sprawił, że zaczęła wygrywać. A młodzi nawet nie wiedzą, dlaczego przy nim grają lepiej. León sam wybrał Polskę, chociaż miał propozycje z innych krajów, więc jestem za jego grą dla nas. Na końcu zawsze lepiej wygrać, niż przegrać. A z Leónem szanse na sukces bardzo wzrosną. Jednak z tego, co wiem, zgody na grę w naszej kadrze przed Rio od światowej federacji nie dostanie.

Zobacz MEMY po zwycięstwie nad Niemcami

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.