Siatkówka. Mir olimpijski w Rosji

Trenerzy dwóch siatkarskich potęg klubowych, dotąd zaciekli wrogowie, współpracują, żeby reprezentacja obroniła olimpijskie złoto z Londynu. Jeden w tym celu pozbył się najlepszego obcokrajowca, drugi zrobił rewolucję w składzie.

Rosjanie są nie tylko mistrzami olimpijskimi, lecz także mistrzami Europy. Na turnieju w Bułgarii i we Włoszech nie są jednak faworytami, bo przez ostatnie dwa lata z potentata zmienili się w średniaka. Nawet powrót znakomitego selekcjonera Władimira Alekny nie pomógł w wywalczeniu awansu do igrzysk w Pucharze Świata. Sborna zajęła tam czwarte miejsce, przegrywając m.in. z Polską.

W Rosji nie pogodzono się z tym, że złote czasy już się skończyły, ale też zdają sobie tam sprawę, że powrót do czołówki wymaga zmian. Bo nawet cudotwórca Alekno, który doprowadził Rosjan do olimpijskiego złota w Londynie, nie wyczaruje lepszych przyjmujących od Jewgienija Siwożeleza czy Dmitrija Ilinicza ani atakującego dobrze radzącego sobie z wysoką piłką, czyli w kontrach. A bez sukcesów reprezentacji siatkówka znów stanie się w Rosji drużynowym sportem numer cztery albo pięć, odejdą sponsorzy i zmniejszą się zarobki.

Potencjał w rosyjskiej siatkówce jest ogromny, co potwierdzają coroczne sukcesy w grupach młodzieżowych. Ale najlepsi, skupieni w najbogatszych drużynach, przegrywają rywalizację z jeszcze lepszymi obcokrajowcami. A jako rezerwowi się cofają! Potrzebna była solidarna pomoc klubów dla rodaków. Najlepiej jakieś porozumienie.

I tak się stało. Alekno, trenujący także mistrza Rosji Zenit Kazań, dogadał się ze swoim największym do niedawna antagonistą Gienadijem Szypulinem z Biełogoria Biełgorod. Jeszcze niedawno obaj szkoleniowcy nie szczędzili sobie złośliwości, praktycznie z sobą nie rozmawiali. Alekno twierdził, że swojego rywala nie uważa za trenera, lecz za menedżera (uważał, że dotknie tym Szypulina), ten zaś krytykował większość decyzji selekcjonera. Pogodził ich, a następnie zjednoczył kryzys reprezentacji. Doszło do tego, że trener Biełogoria domagał się zwolnienia Andrieja Woronkowa z funkcji selekcjonera i ponownego zatrudnienia Alekny.

A potem Szypulin namówił jeszcze do powrotu do kadry Siergieja Tietiuchina, na którego - o czym w Rosji wiedzą wszyscy - ma ogromny wpływ. 40-latek, którego marzeniem jest występ w szóstych igrzyskach olimpijskich, nie pomógł drużynie w wywalczeniu awansu do Pucharu Świata. Na mistrzostwa Europy nie pojechał, lecz zadeklarował, że jest gotów wystąpić w styczniowym turnieju kwalifikacyjnym w Berlinie i na olimpiadzie w Rio de Janeiro.

Polacy, Francuzi, Włosi, Bułgarzy czy Niemcy przywieźli na mistrzostwa Europy najsilniejsze drużyny. Prowadzący Rosję Alekno ogłosił, że turniej jest tylko etapem w przygotowaniach do styczniowych kwalifikacji olimpijskich. Zostawił w domu rozgrywającego Aleksandra Butkę i kontrowersyjnego Aleksieja Spirydonowa. Zamiast na nich postawił na młodych: Dmitrija Kowaliewa i Jegora Kljukę. Wcześniej Biełogorie ogłosiło, że pozbywa się znanego z gry w Resovii Georga Grozera, uważanego za najlepszego atakującego w lidze. - Robimy to dla dobra reprezentacji - stwierdził Szypulin.

I rzeczywiście, szybko się okazało, że Niemiec został wypożyczony do koreańskiego klubu, żeby... zrobić miejsce w zespole Dmitrijowi Muserskiemu. Olbrzym w ME gra jeszcze jako środkowy, żeby go zbytnio nie obciążać, ale w lidze ma być atakującym. Czyli będzie grać tak jak w olimpijskim finale przeciwko Brazylii, kiedy odwrócił losy meczu. Na tej pozycji zagrał też w niedawnym Pucharze Świata, wypadł jednak przeciętnie. Alekno i Szypulin dogadali się więc, żeby największa gwiazda przyzwyczaiła się do nowego ustawienia w rozgrywkach ligowych.

To konieczne, problemy bowiem ma dotychczasowy atakujący numer jeden Maksim Michajłow. - Nie radzi sobie z atakiem z wysokich piłek - tłumaczył selekcjoner.

W pamiętnym finale w Londynie też nie dał sobie rady i Alekno przestawił go na przyjęcie zagrywki. Ze świetnym skutkiem. Michajłow ma więc występować w klubie jako przyjmujący. - Na tej pozycji też brakuje nam mocy - wyjaśnił Alekno. Przy okazji skorzystają Amerykanie, bo ich as Matthew Anderson w Zenicie Kazań będzie atakującym, tak jak w kadrze.

W ME Rosja, tak jak Polska, jeszcze nie przegrała. Ale w ćwierćfinale czeka ją znacznie trudniejsze zadanie niż podopiecznych Stéphane'a Antigi. Rosjanie trafią na Włochów. Rywalem Polaków w ćwierćfinale znów będzie Słowenia, która wczoraj pokonała Holandię 3:0. W grupie biało-czerwoni wygrali ze Słoweńcami 3:1.

Mecz reprezentacji o awans do strefy medalowej rozpocznie się w Sofii o godz. 16.45. Transmisja w Polsacie Sport.

Czy rozpoznasz siatkarzy reprezentacji Polski? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.