Polska reprezentacja swój ostatni mecz przegrała z Włochami (1:3). Aby awansować na igrzyska, potrzebowała zwycięstwa Argentyny ze Stanami Zjednoczonymi.
Cudu nie było, choć Amerykanie rozpoczęli mecz bardzo nerwowo. Na ich twarzach widać było napięcie, które przenosiło się na grę. W ataku często mylił się ich lider Matthew Anderson. Zły przykład brał z niego Taylor Sander. Argentyńczycy grali na swoim poziomie i dzięki temu przez większość seta grali jak równy z równym. W decydującym momencie seta ciężar gry na swoje barki wziął Aaron Russell, przesądzając o jego losach.
Druga partia miała podobny przebieg. Amerykanie grali bardzo nieskutecznie, a Argentyńczycy robili, co mogli. Tym razem odpalił Anderson, który tuż po drugiej przerwie technicznej popisał się niesamowitą serią skutecznych zagrywek. To w połączeniu z wysoką skutecznością w ataku Russella wystarczyło, żeby podwyższyć prowadzenie.
Potem do głosu doszła Argentyna. "Albicelestes" wykorzystali moment niemocy rywala w polu zagrywki i szybko zdobyli kilkupunktową przewagę, którą udało się utrzymać do końca seta.
Gdy wydawało się, że jest jeszcze nadzieja na awans Polaków, Amerykanie się przebudzili i zaczęli grać na swoim wysokim poziomie. Anderson wreszcie kończył ataki, Holt bił "gwoździe" ze środka, nawet Lee flopem rozbijał przyjęcie przeciwników. W efekcie Amerykanie wygrali czwartego seta i cały mecz 3:1.
Dzięki zwycięstwu Stany Zjednoczone wyprzedziły w tabeli Włochów oraz Polaków i sięgnęły po Puchar Świata. Nasza reprezentacja turniej zakończyła na pechowym trzecim miejscu, które nie daje upragnionego awansu na igrzyska olimpijskie.
Wpadki i śmieszne teksty komentatorów. Znasz autorów? [QUIZ]