Liga Światowa. Reprezentacja Polski. Where amazing happens

Hasło reklamujące wszystkie niesamowitości dziejące się w koszykarskiej NBA od roku idealnie pasuje do siatkarskiej reprezentacji Polski. Jesienią kadra prowadzona przez trenerskiego żółtodzioba zdobyła złoty medal mistrzostw świata. Po tytule Stephane Antiga stracił kilka gwiazd, ale nie przestał wygrywać. Z dwiema największymi potęgami w historii dyscypliny, czyli Brazylią i Rosją, ma w tej chwili bilans dziesięciu zwycięstw i ledwie dwóch porażek. I chce więcej.

Łukasz JachimiakŁukasz Jachimiak Fot. Sport.pl Kilka minut po sobotnim pięciosetowym starciu z Rosją w Kazaniu Antiga odpowiadał na pytania komentującego mecz w Polsacie Sport Tomasza Swędrowskiego. Dziennikarz poprosił trenera o ocenę wszystkich czterech wyjazdowych meczów drużyny w trwającej Lidze Światowej. Francuz miał prawo z zadowoleniem wskazać, że jego zespół wyśrubował właśnie bilans spotkań z Rosją do 6:0. Mógł bez trudu dowieść, że ekipa zrobiła postęp, bo z czterech meczów wygrała dwa, a w jeszcze jednym urwała punkt Amerykanom za porażkę dopiero po tie-breaku, podczas gdy w ubiegłorocznej Lidze Światowej z sześciu spotkań poza Polską z punktami wyszła tylko z jednego (3:0 z Brazylią w Marindze). Ale Antiga mówił przede wszystkim o tym, jak żałuje porażek z USA z ubiegłego tygodnia. Trener drużyny mającej bilans 6:2 i otwartą drogę do Final Six w Rio nawet na moment nie traci z pola widzenia tego, co można poprawić. Imponujące, bo niby normalne, a jednak rzadko spotykane.

Dzięki takiej filozofii kadra Antigi i pomagającego mu Philippe'a Blaina ma bilans 6:0 z Rosją i 4:2 z Brazylią, podczas gdy poprzedni trenerzy reprezentacji, nawet zdobywając dla Polski medale, z tymi potęgami przegrywali seryjnie. Bilans meczów z Brazylią i Rosją za czasów Raula Lozano to 2:6, Daniel Castellani miał wynik 1:10, a Andrea Anastasi - 6:14.

Posługując się statystykami, długo można by mówić o tym, co już zbudował i co dalej buduje duet Antiga - Blain. Ale najlepiej francuską (r)ewolucję odda proste pytanie - czy po odejściu z kadry Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego, Pawła Zagumnego i Krzysztofa Ignaczaka spodziewaliście się, że w grupie z Rosją, USA i Iranem Polska po ośmiu meczach będzie miała w dorobku sześć zwycięstw? "Tak" odpowiedzą nieliczni. Sam broniłbym kadry, gdyby miała teraz bilans 2:6, a nie 6:2.

Przed rokiem siatkarze zachwycali nas, pewnie idąc po to, co wydawało się nieosiągalne. Do celu na 2015 rok - jest nim pierwsze albo drugie miejsce we wrześniowym Pucharze Świata w Japonii i awans do olimpijskiego turnieju w Rio de Janeiro 2016 - daleko. Ale czy nie zachwyca pewność, z jaką szykujemy formę? Mówiąc przed startem sezonu, że drużyna straciła kilku wykonawców, ale nie straciła ducha, Antiga dobrze wiedział, co mówi. Nie minął miesiąc od debiutu Mateusza Bieńka, a obserwując w akcji tego chłopaka, możemy mieć wrażenie, że rządzi na środku od lat. Nie minął miesiąc, odkąd po odzyskaniu dla kadry Bartosza Kurka trenerzy w warunkach bojowych testują go na nowej pozycji, a ten atakuje, jakby właśnie do tego był stworzony.

Ktoś powie, że idealnie nie jest, choćby dlatego, że z USA przegrywamy (bilans za Antigi 0:3), albo dlatego, że ze słabą Rosją męczymy się pięć setów (takie opinie naprawdę się pojawiają!). Prawda, ale znając naszą drużynę, możemy być pewni, że Amerykanów w końcu dopadnie. A uwagi na temat zbyt długiego grania z Rosją są w sumie prawdziwym komplementem dla zespołu Antigi.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Więcej o:
Copyright © Agora SA