Liga Światowa. Kłos: na Puchar Świata w biznesklasie

Zawodnicy Manchesteru United grają w piłkę w samolocie, co kończy się wolejem Wayne'a Rooneya i paradą Edwina van der Sara na miarę ocalenia głowy Bobby'ego Charltona; pamiętacie tę reklamę? - Nakręcilibyśmy lepszą! - zapewnia Karol Kłos. Kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski tłumaczy, jak bardzo życie mistrzom świata ułatwiłoby latanie w biznesklasie. Kłos nie grał w USA i nie zagra w Rosji, bo leczy kontuzjowane kolana. - Biegając po schodach - zaskakuje. W sobotę w Kazaniu mecz Rosja - Polska. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 17.10.

Łukasz JachimiakŁukasz Jachimiak Fot. Sport.pl Łukasz Jachimiak: Kolana jeszcze nie pozwalają ci grać, ale podobno masz nadzieję wrócić już za tydzień na mecze z Iranem w Teheranie?

Karol Kłos: Potwierdzam, mam taką nadzieję, do niedzieli spokojnie pracuję w Warszawie i dopiero wtedy okaże się, co dalej. Na razie powoli zaczynam się odrywać od ziemi. I obserwuję sytuację. Mam nadzieję, że kolana nie zaczną znowu boleć. Nie powinny, bo mocno popracowałem na siłowni pod okiem naszego trenera przygotowania fizycznego.

Mówisz o Wojciechu Janasie? On chyba cały czas jest z kadrą?

- Zgadza się, jest. Trenowaliśmy w Spale i w Częstochowie, dał mi wytyczne, co mam robić później. Dodatkowo dostałem wskazówki od Stephane'a [Antigi]. Trener też miał kiedyś przewlekłe zapalenie kolan, dlatego doradził mi ćwiczenia dobre na tego typu bóle. Robię dużo powolnych przysiadów i biegam po schodach.

Żartujesz z tymi schodami?

- Nie żartuję, wbiegając, pokonuję po dwa, trzy stopnie i bólu nie czuję. To dobre ćwiczenie, bo praca jest dynamiczna, a nie ma spadania, przy którym dokuczał ból.

To teraz płynnie przejdźmy do schodów, które są przed kadrą. W USA było widać, że na drugi mecz naszym zawodnikom zabrakło sił, teraz są po kolejnej morderczej podróży, a Rosjanie po czterech porażkach z rzędu z nami i sześciu w pierwszych sześciu meczach tego sezonu są żądni krwi [rozmowa przeprowadzona przed piątkowym meczem w Kazaniu - red.]. Trzeba się bać?

- Obawiałem się drugiego meczu w Stanach i niestety miałem rację. Teraz nie będzie łatwiej. Wiem od chłopaków, że podróż była bardzo długa, bardzo ciężka. Trwała 26 godzin, były typowe dla Ligi Światowej przygody [zgubione bagaże, jeden z graczy okradziony]. Będzie więc bardzo ciężko.

Rok w rok rzucacie hasło, że podróże są dla was mordercze, my o tym piszemy, ale nic się nie zmienia. Naprawdę aż tak ważne jest, czy latacie biznesklasą czy ekonomiczną?

- W biznesklasie można się rozłożyć, odpocząć. W tamtym roku raz mieliśmy okazję nią lecieć i to była zupełnie inna bajka. Niestety, teraz takich rarytasów nie ma. Jak zwykle trzeba więc szukać miejsc przy wyjściach awaryjnych, przy przejściach, kombinować, jak choć trochę rozłożyć nogi. I marzyć, by kiedyś żyło się nam jak drużynom NBA, które mają własne samoloty (śmiech).

Samolotu Polski Związek Piłki Siatkowej na pewno wam nie kupi, ale jako kapitan pytałeś szefów, czy drużyna mistrzów świata nie mogłaby jednak pokonać w biznesklasie tych 25 tys. km w ramach wyjazdowych meczów w Lidze Światowej?

- Rozmawialiśmy o tym, walczyłem, ale koszty są ogromne, po prostu nie stać nas. Oczywiście temat wróci, bo na najważniejsze mecze sezonu już naprawdę dobrze byłoby polecieć tak, żeby w samolocie choć trochę wypocząć.

Mówisz o locie do Japonii na wrześniowy Puchar Świata?

- Przede wszystkim o tej imprezie. Rok temu Ligę Światową zaczęliśmy bardzo dobrze w Brazylii, w Marindze, bo właśnie do niej polecieliśmy i mieliśmy miejsca w biznesklasie. Fotele były rozkładane prawie jak łóżka, więc położyłem się spać i po wylądowaniu czułem się prawie jak zwykle.

A to nie z Maringi żaliłeś się na Facebooku, że godzinę po dotarciu do hotelu trzeba jechać na trening?

- Tak, pokazałem wtedy, jak padłem na hotelowe łóżko. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdybyśmy 20 ostatnich godzin tamtej podróży nie pokonali w biznesklasie. Wcześniej umęczyliśmy się okropnie, startując z kwalifikacji ME 2015 ze Słowenii. W efekcie czułem się wtedy tak, jak wyglądałem.

Jak wygląda trening godzinę po 20 godzinach w samolocie?

- Różnie bywa, zależy od trenera. Jeden ograniczy się do stretchingu, drugi pójdzie na całość. Pamiętam, jak u Daniela Castellaniego po wylądowaniu w Argentynie przecierałem oczy, nie mogąc dojść do siebie i po locie, i po zmianie czasu, a on prosto z lotniska zabrał nas do hali i zrobiliśmy normalny, szóstkowy trening. Z oczami na zapałki (śmiech).

Antiga też lubi dokręcić śrubę w takiej sytuacji?

- Zależy od planu. Teraz rozmawialiśmy już po tym, jak zespół dotarł do Kazania, i mówił mi, że przed podróżą zrobił trzygodzinny trening, żeby wszystkich zmęczyć, żeby było im łatwiej zasnąć. No ale wyszło różnie, bo nawet przy wielkim zmęczeniu trudno spać z kolanami pod brodą.

Może mistrzowie świata dogadają się z jakimś przewoźnikiem?

- Zapraszamy, bardzo byśmy chcieli się dogadać. Wystarczy kroczek w naszą stronę i wszystko pójdzie dobrze, będzie współpraca.

Waszą ekipę byłoby stać na zrobienie tak dobrej reklamy, jaką w samolocie jednej z zagranicznych linii zrobili kilka lat temu piłkarze Manchesteru United?

- Nakręcilibyśmy jeszcze lepszą (śmiech)! Naprawdę, niech nam tylko ktoś zaproponuje udział, a będziemy wniebowzięci (śmiech).

Obserwuj @LukaszJachimiak

Polacy pokonali Rosjan 3:0! Ergo Arena odleciała! [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.