Liga Światowa 2014. Wlazły nie zagra z Brazylią. W Krakowie przedsmak mundialu

?Bilety na ten mecz sprzedano w 10 minut? - pisze w zapowiedzi piątkowego spotkania Polski z Brazylią w Krakowie oficjalna strona internetowa FIVB. Prawie 16 tysięcy kibiców w pięknej hali zbudowanej na wrześniowe mistrzostwa świata zobaczy starcie siatkarskich gwiazd, wśród których zabraknie tylko narzekającego na uraz pleców Mariusza Wlazłego. Polska - Brazylia w piątek o godz. 19.30. Relacja na żywo w Sport.pl.

Łukasz JachimiakŁukasz Jachimiak Fot. Sport.pl Wlazły dostał od trenera Stephene'a Antigi dwa tygodnie urlopu po eliminacjach ME 2015. Wrócił przed tygodniem, na mecze z Włochami, które Polska wygrała - 3:2 w Katowicach i 3:1 w Łodzi. Atakujący Skry Bełchatów zaprezentował się dobrze, zdobył dla drużyny 28 i 11 punktów.

Wlazły? Można dmuchać na zimne

- Szkoda, że Mariusza zabraknie, to ważne, żeby jako nasz najlepszy atakujący zgrywał się z chłopakami w takich meczach, ale jeszcze ważniejsze, żeby spokojnie wyleczył kontuzję. Może sobie na to pozwolić, bo choć Antiga pracuje z naszą kadrą krótko, to już dorobił się naprawdę szerokiego składu - ocenia Lech Łasko, atakujący polskiej kadry, która w 1976 r. zdobyła złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Montrealu.

- Chodzi o odcinek lędźwiowy, ta część pleców boli Mariusza co jakiś czas. Ale uraz jest drobny, po prostu wolimy dmuchać na zimne. Mamy nadzieję, że za tydzień w Teheranie z Iranem Mariusz już zagra - informuje lekarz kadry, dr Jan Sokal.

Dmuchać na zimne można choćby dlatego, że do drużyny wrócił Grzegorz Bociek, który przed tygodniem odpoczywał po drobnym skręceniu stawu skokowego. Zawodnik Zaksy Kędzierzyn-Koźle przeżywał w tym czasie ważne wydarzenie w życiu prywatnym - 13 czerwca urodziła się jego córka.

Tata Bociek zajmuje 10. miejsce wśród najskuteczniejszych atakujących trwającej "światówki", a jeszcze wyżej plasują się dwa odkrycia Antigi na przyjęciu. Trzeci jest Mateusz Mika, szósty - Rafał Buszek.

- W ataku mamy jeszcze największe braki - mówi jednak szkoleniowiec. I ma rację, bo są mecze, jak w Rzymie z Włochami przegrany 1:3 i w Katowicach z tym samym rywalem, wygrany 3:2, w których polski atak się zacina, przez co drużyna traci punkty. - Potencjał, jaki mamy w ataku, będziemy lepiej wykorzystywać, kiedy chłopaki jeszcze lepiej będą się rozumieć z rozgrywającymi - przekonuje Antiga.

Człowiekowi, który w roli trenera zadebiutował dopiero miesiąc temu, trudno odmówić racji. Kadra, jaką buduje na polski mundial, ma przed sobą jeszcze długą drogę do gry na takim poziomie, jakiego oczekujemy. Ale też trudno nie przyznać, że zespół znajduje się na najlepszej drodze do celu.

Antiga nie ma problemu ze wskazywaniem w grze swojej drużyny tego, co jeszcze niedomaga (mówi, że poza atakiem cały czas trzeba pracować choćby nad zagrywką, zwłaszcza mocną, z wyskoku), ale też potrafi dowartościować tych, którzy na to zasługują.

W Krakowie i Bydgoszczy z Brazylią znów zagrają Karol Kłos i Andrzej Wrona, a miejsca na środku kolejny raz zabraknie dla Marcina Możdżonka, który do niedawna był kapitanem reprezentacji. Mika, który z meczu na mecz jest coraz lepszy, zapewne znów "posadzi" na rezerwie Bartosza Kurka, niewykluczone, że zamiast kapitana Michała Winiarskiego w wyjściowej "szóstce" zobaczymy Buszka.

Antiga buduje pewność

Rywalizacja - to słowo nasi siatkarze odmieniają już przez wszystkie przypadki i dodają, że u Antigi ta rywalizacja trwać będzie długo. Zagrać na mistrzostwach świata mają rzeczywiście najlepsi, a nie najbardziej znani i utytułowani.

Sam Antiga potrafi - co u trenerów rzadkie - przyznać, że czegoś się nie spodziewał, że jest czymś zaskoczony. - Przed startem Ligi Światowej nie pomyślałbym, że w tym momencie będziemy mieli tyle punktów. Sądziłem, że pójdzie nam gorzej - mówi wprost na półmetku pierwszej fazy rozgrywek.

Jego ludzie, grając w czterech z sześciu meczów składem mocno rezerwowym, mają dziś w dorobku po trzy zwycięstwa i porażki, dzięki czemu z ośmioma punktami zajmują drugie miejsce w tabeli grupy A. Ta pozycja daje awans do Final Six we Florencji, bo w walce z Brazylią (również osiem punktów, ale po rozegraniu już ośmiu z 12 meczów) i Iranem (siedem punktów), które plasują się za nami, wystarczy wyprzedzić chociaż jeden z tych zespołów.

Pozycja, którą drużyna wypracowała w tabeli, daje zawodnikom dużo pewności siebie. - Na początku Ligi Światowej drugi mecz z Brazylią na jej terenie wygraliśmy 3:0, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? - pyta Wrona. - Gdybyśmy bardziej w siebie uwierzyli, to w Marindze wygralibyśmy i pierwsze spotkanie, a po tamtym zwycięstwie i kolejnych dobrych meczach wiemy, na ile nas stać - dodaje Mika.

Teraz polscy siatkarze wierzą, że wygraną nad wciąż aktualnymi mistrzami świata otworzą nową, piękną halę. - Aż boję się pomyśleć, co tu się będzie działo. Prawie 16 tysięcy kibiców na pewno da czadu - mówi Paweł Zatorski. - W meczu otwarcia mistrzostw świata wystąpimy przed zdecydowanie większą publicznością [30 sierpnia mecz z Serbią na Stadionie Narodowym w Warszawie obejrzy z trybun 62 tys. ludzi], ale występ w Krakowie będzie przedsmakiem mistrzostw - dodaje Winiarski.

Jakim wynikiem zakończy się mecz Polska - Brazylia?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.