Liga Światowa. Włosi rozbici w Łodzi

Jeśli ktoś nie widział meczów Polski z Włochami, zapewne nie uwierzy, że liderem naszej reprezentacji nie byli Mariusz Wlazły czy Bartosz Kurek, ale Mateusz Mika. A jednak! Dzięki zwycięstwom awansowaliśmy na drugie miejsce w tabeli.

W rozegranym w Katowicach spotkaniu Polska męczyła się przez pięć setów, choć naprzeciw siebie miała włoskich zmienników. Największe problemy mieliśmy na lewym skrzydle, czyli tam gdzie atakują przyjmujący. W piątek byli nimi Mateusz Mika i Michał Winiarski, którego później zastąpił Bartosz Kurek.

Dwaj ostatni wrócili do gry po urlopach i zagrali po raz pierwszy w tej edycji Ligi Światowej. Było to widać. Polska ma jednak Mariusza Wlazłego, który przez prawie cztery sety sam toczył walkę z Włochami. Na szczęście wsparł go Mika, zaś w tie-breaku Kurek, dlatego straciliśmy tylko jeden punkt.

W rewanżu w Łodzi Stephane Antiga sięgnął już po parę skrzydłowych grającą w czterech wyjazdowych spotkaniach: Mikę i Rafała Buszka. Grupa A jest bowiem tak wyrównana, że nawet niewielkie straty mogą słono kosztować. A choć Liga Światowa jest tylko jednym etapem w przygotowaniach do mistrzostw świata, to szkoda byłoby nie sprawdzić się w finale we Florencji z potentatami.

Wracając do wyborów trenera, to obaj młodzi przyjmujący są w lepszej dyspozycji od liderów naszej kadry. Są też lepiej zgrani z rozgrywającym Fabianem Drzyzgą.

Patrząc na grę naszej reprezentacji, widać, że największe rezerwy tkwią właśnie na środku, a dokładnie w atakach z tzw. krótkiej. Antiga konsekwentnie stawia na parę PGE Skry Bełchatów: Karola Kłosa i Andrzeja Wronę. Piotr Nowakowski ma od nich większy potencjał w ataku, Marcin Możdżonek lepiej blokuje, lecz ich młodsi koledzy mają walory idealnie pasujące do koncepcji selekcjonera: są szybcy, sprawni i dobrzy technicznie, co przekłada się na więcej obron i okazji do kontr (a na to Antiga kładzie największy nacisk) oraz błyskawiczne przemieszczanie się pod siatką. W czwartej partii Kłos i Wrona pokazali, że potrafią też świetnie serwować. Nie mocno, ale precyzyjnie.

Największym wygranym wyjazdowych spotkań był jednak Mika. 23-letni skrzydłowy od kilku lat uważany jest za wielki talent. Dotychczas jednak więcej się o jego potencjale mówiło, niż go pokazywał. W tym sezonie to się zmieniło. Już z Montpellier, gdzie występował, dochodziły sygnały o jego świetnej postawie. W kraju powątpiewano, bo liga francuska nie zalicza się do topowych. W kadrze pokazał jednak, że można już traktować go nie tylko jako zmiennika Winiarskiego, Kurka czy Michała Kubiaka, ale jako ich rywala do miejsca w podstawowej szóstce.

W łódzkiej Atlas Arenie był liderem naszej reprezentacji. Po dwóch setach miał na koncie 10 punktów zdobytych atakiem, co może nie jest wynikiem wybitnym. Zdobył je jednak w 11 próbach! I to w zaciętym meczu z silnym rywalem. Nic dziwnego, że to on, a nie Wlazły czy Buszek, uważany za bardziej ofensywnego z przyjmujących, był liderem drużyny w ataku. Do niego trafiały najważniejsze wystawy.

Druga partia była wyrównana ze wskazaniem na Włochów. Po serwach Luki Vettoriego goście prowadzili 14:11, ale wtedy Polacy zaczęli kapitalnie bronić. Wlazły i Zatorski podbijali piłki uderzane z niesamowitą siłą, a ich koledzy zamieniali kontry na punkty. Dzięki nim Polska odrobiła straty, a w końcówce zapewniła sobie prowadzenie 2:0.

Kilka akcji naszych siatkarzy w defensywie poderwało 12 tys. kibiców do góry bardziej niż atomowe ataki. Co ważne, zdobywaliśmy po nich punkty, a rywale bezradnie spuszczali głowy.

Włosi bili nas w jednym - zagrywce. A w siatkówce kto zagrywa, ten wygrywa. Uderzającego piłkę z prędkością ponad 120 km/h Vettoriego wsparł Michele Baranowicz, więc trzecią partię przegraliśmy. Także dlatego, że popełniliśmy więcej błędów niż we wcześniej. W ostatnim secie role się odwróciły i to polskie zagrywki złamały włoskie przyjęcie.

W piątek i niedzielę w Krakowie i Bydgoszczy podejmiemy Brazylię, która w Iranie zdobyła trzy punkty (2:3 i 3:2) i zajmuje ostatnie miejsce w grupie. Polska jest już druga.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.