Liga Światowa. Kurek: Trzeba zacisnąć zęby

- Zadanie na Łódź jest takie, żebyśmy poprawili się w każdym elemencie, bo w każdym mamy rezerwy. W Katowicach nie zagraliśmy na takim poziomie, na jakim już w tym momencie jesteśmy w stanie grać - mówi przyjmujący reprezentacji Polski siatkarzy Bartosz Kurek przed niedzielnym meczem kadry z Włochami w Lidze Światowej. Relacja na żywo ze spotkania w Łodzi o godz. 19.30 w Sport.pl

Łukasz Jachimiak: W Katowicach pokonaliście Włochów 3:2 po meczu, w którym często się zacinaliście, w którym wam po prostu nie szło. To może być ważna wygrana czy tylko tak się mówi, że zwycięstwa tego typu mają szczególną wartość?

Bartosz Kurek: Cieszymy się z wygranej, bo Włosi bardzo mocno walczyli, mimo że mają pewny awans do turnieju finałowego, który zorganizują. My chcemy kolekcjonować zwycięstwa, żeby na ten finał pojechać [na razie z pięciu meczów Polacy wygrali dwa i w tabeli grupy A zajmują ostatnie, czwarte miejsce. Prowadzą Włochy przed Iranem i Brazylią, ale Włosi i Brazylijczycy rozegrali po siedem, a Polacy i Irańczycy - dopiero po pięć meczów]. A jeśli wygrywamy po takim rzeczywiście szarpanym, nerwowym meczu, to naprawdę sporo to znaczy. Zwycięstwa jak to z Katowic się zapamiętuje, wraca się do nich w trudnych chwilach i bywa, że wtedy czerpie się z nich siły.

A propos sił - zregenerowałeś się podczas dwutygodniowego urlopu, jaki dostałeś po eliminacjach ME 2015?

- Przede wszystkim udało mi się wyleczyć kontuzję, która mnie męczyła od lutego. Teraz nie czuję już bólu w plecach, z którym grałem choćby w eliminacjach. W Maceracie jakoś funkcjonowałem z tym urazem, raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze bolało. Teraz jest dobrze, choć jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne jestem trochę za chłopakami.

Mówisz, że jesteś za kolegami, ale w Katowicach wraz z upływem czasu grałeś coraz lepiej. Wyglądało to tak, że większy problem masz z czuciem gry niż z kondycją.

- Zgadzam się. Sił mi nie zabrakło, rytmu meczowego tak. Najlepszy w moim wykonaniu był tie-break. Niestety, osiem dni nie trenowałem, a to wystarczy, żeby zgubić ten rytm. Ale też dzięki solidnym treningom szybko można go odzyskać, więc nie mam czym się martwić, bo takich treningów przede mną dużo.

Jesteście na różnych etapach przygotowania kondycyjnego i w różnym stopniu jesteście ograni. Te różnice zacieracie, nadrabiając walką?

- Gdyby ktoś nie wiedział, że Mariusz Wlazły miał przerwę, to patrząc z boku, raczej by tego nie stwierdził, bo w Katowicach Mariusz latał tak, jak do tego przyzwyczaił. I właśnie o to chodzi, tak trzeba grać. Jesteśmy w takim momencie, w którym musimy walczyć i wygrywać, nie patrząc na sprawy pozaboiskowe, fizyczne. Trzeba zacisnąć zęby.

W niedzielę w Łodzi znów was to czeka? Myślisz, że włoskie rezerwy kolejny raz mocno wam się postawią?

- Ci Włosi, którzy przyjechali na mecze do nas, dobrze się prezentują, grają bez obciążenia. Znam ich z Serie A, to solidni zawodnicy. A oni znają mnie, na pewno lepiej od większości naszych zawodników. Jest mi więc trochę trudniej. Ale to nieważne. Zadanie na Łódź jest takie, żebyśmy poprawili się w każdym elemencie, bo w każdym mamy rezerwy. W Katowicach nie zagraliśmy na takim poziomie, na jakim już w tym momencie jesteśmy w stanie grać.

Co musicie najpilniej poprawić? Trenerzy przyznają, że kuleje atak. Właśnie przez to we Włoszech nasza kadra nic nie ugrała, a w Katowicach straciła punkt?

- To prawda, nie jesteśmy tak skuteczni, jak powinniśmy być. Ale to przyjdzie z czasem. Z meczu na mecz pod każdym względem powinno być lepiej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.