Siatkówka. Ostatni raz Glinki

- Nawet to, co robi nieprawidłowo, robi dobrze. Obala wszystkie teorie - powiedział o niej legendarny Hubert Wagner. W 2003 roku była najlepszą siatkarką świata, a teraz wraca. Chce pomóc reprezentacji Polski, choć przecież swoje już zrobiła, grając dla niej przez połowę życia. Małgorzacie Glince-Mogentale powiedzieć możemy tylko jedno: Dziękujemy!

Oto nasze siatkarki! Kliknij, aby zobacz galerię reprezentantek

O 35-letniej Glince nikt nie powie już - jak kiedyś trener Andrzej Niemczyk - że na siłowni zawstydziłaby niejednego mięśniaka. Ona sama wyznaje, że coraz trudniej pracuje jej się nad utrzymaniem formy i dlatego po sezonie planuje skończyć karierę.

Fruwała jak Małysz

Największa gwiazda polskiej siatkówki na koniec wraca. Po 14 latach na obczyźnie gra w Chemiku Police. Zawodniczka, która brylowała w ligach włoskiej, francuskiej, hiszpańskiej i tureckiej, nie odcina kuponów od dawnej sławy. W poprzednim sezonie z Vakifbankiem Stambuł osiągnęła niespotykany w historii wynik, nie ponosząc ani jednej porażki w 47 rozegranych meczach. Wygrała ligę turecką, krajowy puchar i Ligę Mistrzyń.

Teraz o tym, że pogrążonej w kryzysie kadrze nadal może dać dużo, przekonuje w Orlen Lidze. W 10 meczach zdobyła 119 punktów. To 10. wynik w rozgrywkach. Wciąż dobra forma, wielkie doświadczenie i niepodważalna pozycja pozwoliłyby Glince spokojnie ubiegać się o wyjazd na jesienny mundial, jeśli tylko kadra Piotra Makowskiego wywalczy kwalifikację.

Ale Maggie swoje już przeżyła. Już ma po czym opowiadać.

- Zobaczymy, czy dam radę dojść o własnych siłach do kościoła na swój ślub - żartowała pod koniec 2003 roku. Wtedy była absolutnym objawieniem. Jeszcze rok wcześniej myślała o rezygnacji z gry w podzielonej konfliktami reprezentacji. Nagle poprowadziła zespół do złota mistrzostw Europy. W półfinałowej wojnie z Niemkami (3:2) zdobyła 41 punktów. - Dobrze, że finał z Turcją był łatwy [3:0], bo już nie miałam siły - mówiła później, ciesząc się nie tylko z tytułu zdobytego przez drużynę, ale też z nagrody dla najlepiej punktującej i najbardziej wartościowej zawodniczki turnieju.

Za chwilę w Pucharze Świata Polkom nie poszło już tak dobrze. W stawce 12 drużyn były ósme, ale Glinka znów fruwała kilka metrów nad ziemią. Po kolejnej nagrodzie dla najlepiej punktującej zawodniczki i po kolejnym tytule MVP imprezy musiała zostać ogłoszona najlepszą siatkarką Europy w corocznym plebiscycie. Musiała też zostać bohaterką całej Polski. W plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszych sportowców naszego kraju była czwarta, za trójką absolutnych gigantów - Adamem Małyszem, Otylią Jędrzejczak i Robertem Korzeniowskim.

Uczcie się, Dziewczyny

Choć w swojej karierze nie zdobyła ani jednego medalu igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, dziś możemy stawiać ją w jednym szeregu z wymienionymi multimedalistami tych imprez. Glinka pięć razy grała w finałowych turniejach Ligi Mistrzyń. Czterokrotnie wystąpiła w ścisłych finałach, dwukrotnie wygrała rozgrywki, raz zdobywając tytuł ich najlepszej zawodniczki.

Szkoda, że w kadrze Makowskiego znalazła się tylko na chwilę. Gdyby została na trochę dłużej, mogłaby opowiedzieć młodym zawodniczkom nie tylko o wielkich sukcesach w wielkich klubach. Dobrze byłoby, gdyby te dziewczyny usłyszały od pani Glinki, jak nastoletnia Glinka wygrywała mecze samą zagrywką. Teofil Czerwiński, znakomity trener młodzieży, który odkrył też talent m.in. Katarzyny Skowrońskiej, często opowiadał, jak Glinka nauczyła się serwować z wyskoku. Kiedyś zaczęła to robić, gdy Skra Warszawa przegrywała 5:13. Skończyła, gdy było 15:13. Bo wtedy skończył się set.

W 1996 roku, na trzy miesiące przed swymi 18. urodzinami Glinka zadebiutowała w seniorskiej kadrze. W tym samym roku zdobyła brązowy medal juniorskich mistrzostw Europy, a rok później została najlepszą atakującą juniorskich mistrzostw świata. Nic dziwnego, atakowała z pułapu niedostępnego wielu seniorkom. Trenera Jana Rysia wprawiała w osłupienie, w wolnych chwilach wykonując koszykarskie wsady.

Lada dzień Maggie swoje 191 cm wzrostu po raz ostatni wykorzysta w meczach drużyny narodowej. Z jej powrotu cieszy się nawet ten, który pośrednio przez nią stracił pracę w reprezentacji. W 2006 roku, a więc rok po zdobyciu z kadrą drugiego złota mistrzostw Europy, Niemczyk pokłócił się z największą gwiazdą drużyny "Złotek". Kiedy nie zabrał Glinki na jeden z turniejów Grand Prix, ona zrezygnowała z gry w kadrze. Za chwilę z kadry zrezygnował i on.

Później Glinka grała jeszcze m.in. na ME 2007, Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w roku 2008 i na MŚ 2010. Z reprezentacją pożegnała się po ostatniej z wymienionych imprez.

- Trzeba podziękować Gośce, że potrafiła wrócić i przekonać inne dziewczyny - mówi teraz Niemczyk, mając na myśli powrót na eliminacje mundialu również takich zawodniczek jak Izabela Bełcik, Mariola Zenik, Anna Werblińska, Katarzyna Gajgał-Anioł czy Eleonora Dziękiewicz. - Gośka nie potrzebowała promocji, nie zrobiła tego dla siebie - kończy były trener.

Wygraj bilety na mecz siatkarek [KONKURS]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.