Trener siatkarzy dopiero za miesiąc?

Działaczy PZPS łączy tylko to, że nie chcą już Andrei Anastasiego. Spierają się o to, czy następnym selekcjonerem ma zostać Polak Andrzej Kowal czy obcokrajowiec.

Sąd nad trenerem drużyny, która w mistrzostwach Europy nie dostała się nawet do ćwierćfinału, rozpoczął się w weekend, kiedy cztery najlepsze drużyny turnieju biły się w Kopenhadze o medale. Tam PZPS-owska wierchuszka debatowała także ze sponsorami reprezentacji (Orlen, Polkomtel), którzy chcieliby poznać plan działaczy na kolejny rok, który zwieńczą rozgrywane w Polsce mistrzostwa świata. Jeśli założenia będą dawały nadzieję na sukces, niewykluczone, że strategiczni sponsorzy dorzucą do wynegocjowanej kontraktami kwoty, jeśli nie spodobają im się pomysły działaczy, inwestycji ekstra w polską siatkówkę nie będzie.

Coraz bardziej jasne staje się, że Anastasi reprezentacji już nie poprowadzi. Takie wnioski płyną także z środowego posiedzenia zarządu PZPS, podczas którego włoski trener wielu zwolenników nie miał. Jego rozmowa z działaczami niewiele wniosła.

"Podczas dyskusji ustalono, że ocena pracy Andrei Anastasiego i zadania stojące przed męską reprezentacją Polski w roku przyszłym po analizie przeprowadzonej przez Wydział Szkolenia przedstawione zostaną Zarządowi PZPS, którego posiedzenie odbędzie się w najbliższym czasie" - czytamy w związkowym komunikacie.

Argumentów przeciwko Włochowi jest kilka - przede wszystkim trzecia z rzędu przegrana impreza (wcześniej biało-czerwoni zawiedli na igrzyskach i w Lidze Światowej), z której Polacy mieli przywieźć medal; zbyt małe rotacje w składzie i kurczowe trzymanie się podstawowej szóstki; nieobecność w kadrze kluczowych przez lata postaci, m.in. Pawła Zagumnego i Mariusza Wlazłego.

Pożegnanie Anastasiego nie powinno być problemem, bo ma ponoć tak skonstruowaną umowę (obowiązuje do 2014 r.), że po słabym występie na ME można ją rozwiązać z trzymiesięcznym wypowiedzeniem (około 30 tys. euro). Gorzej będzie ze znalezieniem następcy. Tym bardziej że działacze się podzielili. Ci odpowiadający za kontakty ze sponsorami, nie wyobrażają sobie, by kadrę wziął polski trener. Chodzi o 42-letniego Andrzeja Kowala z Asseco Resovii, jedynego krajowego kandydata. Ich zdaniem to nie jest trener, który porwie tłumy zawiedzionych ostatnimi wynikami kibiców. Są też obawy, czy da sobie radę z gwiazdami reprezentacji. Sam szkoleniowiec, choć oficjalnej oferty nie dostał, mówi, że "podjąłby rękawicę".

Zwolenników zagranicznego trenera jest więcej. Ale to wielkie ryzyko, bo do mundialu został niespełna rok i nawet największemu fachowcowi może zabraknąć czasu na zorientowanie się w problemach polskiej siatkówki. Przeszkodą mogą być także pieniądze, bo proponowani w kuluarowych dyskusjach Rosjanin Władimir Alekno, Nowozelandczyk Hugh McCutcheon, Włoch Silvano Prandi czy Argentyńczyk Javier Weber na pewno będą trenerami wiele droższymi od Anastasiego, a tym bardziej od "wersji polskiej".

Pat jest w interesie tej pierwszej grupy. Może on trwać długo, nawet miesiąc. Tak, by opadł kurz, a kibice zapomnieli o bolesnej porażce w ME. Wtedy stojącym za kandydaturą polskiego trenera ma być o wiele łatwiej przeforsować swój odważny pomysł.

Zobacz wideo
Nowym trenerem reprezentacji siatkarzy powinien być...
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.