Trudno było prorokować na co stać polski zespół w starciu z Kubankami. Dzień przed meczem połowa zespołu narzekała na problemy żołądkowe. Najciężej przeszły je nasze podstawowe zawodniczki - rozgrywająca Emilia Kajzer i środkowa Aleksandra Sikorska. Trener Grzegorz Kosatka w tym meczu musiał sięgnąć po zmiany. Sam chyba się zaskoczył, gdy pierwszego seta jego zespół wygrał pewnie do 21.
Polki nie przestraszyły się skocznych Kubanek, choć niemal każda z nich dosięga piłkę w ataku kilkanaście centymetrów wyżej od naszych zawodniczek. Najniższa na boisku - kubańska atakująca - przy 178 cm. wzrostu uderza na wysokości 318 cm. Ale na tym właściwie kończy się kubański arsenał.
- To nie jest jakaś siatkarska potęga. Mają bardzo dobry atak, gdy dobrze dograją piłkę są naprawdę groźne. Ale mają słabą obronę i przyjęcie. Do tego są bardzo nonszalanckie i wiele ataków psują - ocenił zespół statystyk naszej
kadry Dawid Pawlik.
Tak właśnie zagrały rywalki. Po kubańskich atakach huczało, jakby ktoś właśnie strzelił z armaty. Biorąc pod uwagę, że w limskiej hali latały gołębie (które też od czasu do czasu "ostrzeliwały" zawodniczki spod sufitu!) a psy biegały po boisku, było to całkiem możliwe. Kubanki jednak pozytywnie przyjmowały niecałe 30% piłek! Do tego w kończeniu akcji często przeszkadzał im polski blok. Ręce Polek tłumiły siłę ich uderzeń, a dobra obrona pozwalała wyprowadzić kontry. W tym elemencie nie myliły się Zuzanna Czyżnielewska i Emilia Mucha, która szybko zmieniła na boisku Ewę Śliwińską. W pierwszej partii Mucha dołożyła jeszcze
serię dobrych zagrywek, wyprowadzając biało-czerwone na prowadzenie 18:17. Tym samym popisała się Gabriela Jasińska, która swoją zagrywką dobiła rywalki. Prawdziwy koncert dała jednak w trzecim secie. Gdy weszła na zagrywkę przy stanie 17:14, opuściła je dopiero z końcem seta - po serii ośmiu kolejnych dobrych serwisów.
- Udało mi się "pocelować" ich zawodniczkę (Garcię Reglę - przyp. red.), która w tym momencie nie błyszczała w przyjęciu. Odważna gra na zagrywce pozwoliła nam cały czas kontrolować sytuację na boisku - oceniła Gabriela Jasińska.
Wysoka wygrana w trzecim secie cieszyła tym bardziej, że Polki miały za sobą słabszą drugą partię. Przez niedokładne przyjęcie przegoniły naszą rozgrywającej po całym boisku. Brakowało kończącego ataku, a Kubanki wykorzystały nasze potknięcia. Od początku kolejnego seta Jasińska mogła na nowo uporządkować
grę polskiego zespołu. Nasza rezerwowa mądrze rozrzucała piłki, dobrze kierując grą polskiego zespołu.
- Fakt, że Emilka nie mogła zagrać jeszcze bardziej mnie zmotywował. Nie chciałam zawieść drużyny. Wszystkim nam zależało na tym, by być w pierwszej dziesiątce. Chciałam pomóc jak tylko mogłam. Myślę, że podołałam - mówiła po wygranej nasza rozgrywająca.
Prowadząc 2:1 biało-czerwone zrozumiały, że co najmniej 10. Miejsce za chwilę może stać się faktem. Wystarczyło utrzymać poziom i nie pozwolić rozkręcić się rywalkom. Tak też robiły Polki przez całą czwartą partię, aż do stanu 19:14. Wtedy nerwy trochę je usztywniły. Pozwoliły Kubankom zmniejszyć straty do dwóch punktów. Silniejsza niż stres okazała się jednak motywacja. Równie mocna jak atak Michy, która zakończyła spotkanie.
W meczu o 9. miejsce Polki zagrają z Rosją. Sborna pokonała w sobotę Japonię 3:2 (23:25, 25:16. 25:17, 17:25, 15:11). Nasze zawodniczki walczyły już z Rosjankami. W II fazie turnieju przegrały gładko 0:3.
- Teraz już nie odpuścimy. Udowodniłyśmy, że potrafimy grać. Pewnie w następnym meczu też to pokażemy - zapewniła Jasińska. - Jeżeli zagramy odważnie serwisem, tak jak w meczu z Kubą, odrzucimy je od siatki i nie będą mogły zagrać tak szybko jak w poprzednim spotkaniu z nami. To bym na ułatwiło grę. Wszystko się okaże.
Początek spotkania o 21.30 czasu polskiego (14.30 lokalnego).
Wieczorem w Limie w finale turnieju zmierzą się Brazylia i Włochy. O brąz Chiny powalczą z USA.
Skład:
Kuba: Rodriguez, Gracia, Hernandez, Robles, Cardona, Matienzo oraz Sanchez (libero)
Polska: Jasińska, Łozowska. Sosnowska, Śliwińska, Mikołajewska, Czyżnielwska oraz Medyńska (libero) Mucha