Głupie błędy... Siatkarki z Dąbrowy tłumaczą porażkę

Zespół z Dąbrowy Górniczej mylił się zbyt często, żeby pozbawić punktów BKS Bielsko Biała. - Jesteśmy podłamane. Nie gramy swojej siatkówki - przyznała Joanna Szczurek, kapitan MKS-u.

Kontuzje, wyraźne porażki, brak zgrania - to wszystko zachwiało wiarą siatkarek z Bielska-Białej i Dąbrowy na starcie sezonu. BKS w dwóch ostatnich meczach w lidze i europejskich pucharach nie wygrał nawet seta.

Pierwsze piłki spotkania w Hali Centrum wskazywały, że siatkarki MKS-u chcą na dobre oswoić rywalki z cyfrą zero. Mistrzynie Polski zupełnie nie radziły sobie z zagrywką dąbrowianek. Najbardziej ostrzeliwana była Joanna Frąckowiak, która wyrzucała w aut nawet proste piłki. Matea Ikić, chorwacka przyjmująca MKS-u nie potrafiła ukryć zdziwienia, gdy serw z którego nie była zadowolona też przyniósł punkt. Frąckowiak szybko zmieniła Iwona Waligóra. BKS odzyskał spokój kosztem siły w ataku.

- Cieszę się, że w końcu mogłam pomóc koleżankom, bo wcześniejsze mecze przestałam w kwadracie dla rezerwowych. Bardzo potrzebowałyśmy tej wygranej. Po dwóch porażkach trzy punkty są jak kropla słodyczy na języku - uśmiechała się Waligóra, który przyznała, że nie było łatwo przebić się przez wysoki blok MKS-u. - Ale kilka piłek skończyłam. W tym tę najważniejszą, bo ostatnią - zaznaczyła.

Problemem z kończeniem ataków miały też dąbrowianki. Młota w ręce na pewno nie ma Ikić. Z trudem przebijała się też przez blok Elżbieta Skowrońska. Marta Haładyn, rozgrywająca zagłębiowskiej drużyny, nie mogła jednak bez końca rozgrywać piłki do Izabeli Żebrowskiej, która uderzała piłkę najmocniej.

- Niestety, nienajlepsze przyjęcie ograniczało możliwość gry środkiem. Po dobrym początku zbyt często grałyśmy "padaczkę". Rozbiła nas ligowa porażka w Mielcu, potem przyszło zwycięstwo w Pucharze CEV i wydawało się, że wróciłyśmy na właściwie tory. Jak widać na krótko... Przegrałyśmy to spotkanie po własnej stronie siatki. Zbyt często traciłyśmy głowę. Mnożyły się głupie błędy - podsumowała Skowrońska.

BKS miał na pewno przewagę na pozycji rozgrywającej. Katarzyna Skorupa grała na dobrym, równym poziomie. Tymczasem po drugiej stronie siatki trener Waldemar Kawka raz słał w bój Haładyn, by po serii błędów szukać wzrokiem wśród rezerwowych Lucie Muhlsteinovej.

- Zagraliśmy dobre zawody z fajnym przeciwnikiem - chwalił trener BKS-u Grzegorz Wagner. - Liczyliśmy zdecydowanie na więcej. Zagraliśmy trochę lepiej niż ostatnio. Od trzeciego seta przestaliśmy jednak straszyć rywala zagrywką. Miejmy nadzieję, że tę niemoc szybko przełamiemy - podkreślał Kawka.

Szczurek powiedziała ostatnio, że zespół potrzebuje dwóch tygodni, żeby pokazać swoje prawdziwe oblicze. Trudy gry w listopadowych mistrzostwach świata widać m.in. po Czeszkach Ivanie Plchotovej i Muhlsteinovej, które nie są tak szybkie i dynamiczne, jakby pewnie same by chciały.

Trenera Kawkę martwiły też ostatnio kontuzje. Na szczęście szybko do gry wróciła Ikić, której "złamany" palec okazał się prawdopodobnie tylko wybitym. Na zmiany wchodziła też Agata Pura i właściwie tylko Natalia Kurnikowska czeka na debiut w barwach trzeciej drużyny poprzedniego sezonu.

Sytuacja BKS-u jest gorsza. Bielszczanki jeszcze kilka tygodni poczekają na swoją liderkę Annę Werblińską. Nie w pełni sił jest też Anna Podolec, która na razie straszy rywalki tylko podczas rozgrzewek.

Tauron MKS Dąbrowa G. - BKS Aluprof Bielsko-Biała 1:3 (23:25, 25:18, 20:25, 21:25)

MKS: Lis, Ikić, Skowrońska, Plchotova, Haładyn, Żebrowska, Strasz (l) oraz Muhlsteinova, Pura, Szczurek, Liniarska

BKS: Ciaszkiewicz, Okuniewska, Bamber, Skorupa, Frąckowiak, Sawicka (l), Studzienna oraz Waligóra, Wojtowicz, Matusiak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.