Prezes PGE Skry: nasza drużyna będzie silniejsza

- Przy poziomie naszej drużyny wzmocnieniem byłoby tylko kilku graczy na świecie. A oni albo mają ważne kontrakty, albo lepsze finansowo propozycje - mówi prezes PGE Skry Bełchatów

Jarosław Bińczyk: Do PGE Skry trafiło po sezonie czterech nowych zawodników. To już koniec transferów?

Konrad Piechocki: Tak, kadra jest już zamknięta.

Rywale sprowadzili jednak siatkarzy o głośniejszych nazwiskach.

- To prawda, ale teraz niech życie pokaże, czy nasi rywale się wzmocnili. U nas największym sukcesem jest utrzymanie trzonu drużyny. Nie ubył nikt z podstawowej szóstki, która tak dobrze spisywała się w poprzednim sezonie. A przecież zdecydowana większość naszych graczy to młodzi ludzie, którzy nie są wypaleni. Myślę o Kurku, Zatorskim, Możdżonku czy nawet o Wlazłym i Winiarskim. Wszyscy cały czas mogą się jeszcze rozwijać.

Ale celem PGE Skry są sukcesy w Lidze Mistrzów, więc spodziewano się wielkich gwiazd.

- Przy poziomie naszej drużyny wzmocnieniem byłoby tylko kilku graczy na świecie. A oni albo mają ważne kontrakty, albo lepsze finansowo propozycje od naszej. Postawiliśmy więc na młodych zawodników o wielkim potencjale. Mówię o Serbach Anastasijeviciu i Cupkoviciu. Obaj są w kadrze swojego kraju. Do tego dochodzi Kooistra, który jest siatkarzem znanym na świecie. Holender zwiększy rywalizację wśród środkowych, co oznacza, że będziemy silniejsi niż w poprzednim sezonie.

Mówi pan, że inni płacą więcej niż PGE Skra. Ale to pański klub uważany jest w Polsce za krezusa.

- Wielokrotnie podkreślałem, że zarzuty, iż przepłacamy zawodników, są nieprawdziwe. Odkąd jestem prezesem, nigdy nie było w klubie kominów płacowych. I nie będzie. Zapewniam, że w Rosji, Turcji czy Włoszech płacą dużo więcej niż w Skrze.

To dlaczego staraliście się o Murillo Endresa? To zawodnik z absolutnego topu, więc bardzo drogi.

- W normalnych warunkach ten transfer byłby poza naszym zasięgiem. Pojawiła się jednak szansa sprowadzenia do Polski pary Murillo i jego partnerka Jaqueline Carvalho. Rozmawialiśmy o transakcji wiązanej, Murillo grałby w Skrze, a Jaqueline w Atomie Sopot. Porozumienie było bardzo blisko, ale pojawiła się bardzo wysoka oferta z Brazylii [z klubu RJX Rio de Janeiro, sponsorowanego przez brazylijskiego miliardera - przyp. red.]. Nie byliśmy aż tak zdeterminowani, żeby licytować się z tamtym klubem. Mamy przecież w drużynie świetnych przyjmujących: Winiarskiego, Kurka czy Bąkiewicza. Przychodzą siatkarze o wielkim potencjale, którzy, jestem przekonany, dadzą zespołowi impuls do rozwoju. A taka rywalizacja gwarantuje nam postęp.

Jak pan ocenia transfery polskich rywali?

- Pojawiło się w PlusLidze kilka znanych nazwisk, jak Łasko [w Jastrzębskim Węglu - przyp. red.], Rouzier czy Samica [obaj w Zaksie]. Nie wydaje mi się jednak, by byli to lepsi siatkarze od tych, których mamy w Skrze.

Nie rozumiem jednak, dlaczego nie sprowadziliście klasowego rozgrywającego. Staraliście się przecież o Argentyńczyka Luciano de Cecco...

- Od trzech lat przed każdym sezonem słyszę takie pytania. Rok temu też tak było, tymczasem życie pokazało, że dobrze zrobiliśmy, wytrzymując presję. Miguel Falasca rozegrał bowiem najlepszy sezon w naszej drużynie. On czuje się w dobrze w Bełchatowie, zaadaptował się do polskiej ligi, fizycznie, mimo 39 lat, radzi sobie świetnie. Jestem przekonany, że tak samo będzie w nowych rozgrywkach. Nie można zapominać, że mamy jeszcze Pawła Woickiego, który wywalczył sobie miejsce w kadrze Polski. A wracając do de Cecco, to byliśmy nim zainteresowani, ale wolał grać we Włoszech. A jak już mówiłem, nie zamierzamy się licytować.

Nie żal panu, że PGE Skry zabraknie w Klubowych Mistrzostwach Świata?

- Pewnie, że chcielibyśmy w nich wystąpić, bo przecież przetarliśmy szlaki do Kataru. Naprawdę jednak cieszę się, że w tej imprezie nie zabraknie polskiego zespołu. Miło mi, że zmieniły się poglądy na temat mistrzostw. Wcześniej słyszałem opinie: "Co to za turniej". Teraz ci sami ludzie mówią o prestiżowej imprezie. "Dziką kartę" otrzymało Jastrzębie, któremu życzę powodzenia i co najmniej takiego wyniku, jaki osiągała Skra [dwa razy była druga - przyp. red.].

W piątek w Wiedniu odbędzie się losowanie Ligi Mistrzów. Jakie mam pan typy?

- Docierają do nas różne głosy o losowaniu. Ma jednak informację, że Skra zostanie rozstawiona. Słyszałem, że federacja chce podziału terytorialnego, żeby zmniejszyć koszty. Jeśli ma on polegać na tym, że zagramy z Bułgarami i Rosjanami, to ja się nie zgadzam. Co to za udogodnienie lecieć na mecz do Nowosybirska? Fajnie byłoby trafić na uznane marki, jak w ubiegłym roku Trento. Wtedy nawet podczas środowych meczów w Atlas Arenie był komplet kibiców. Z drugiej jednak strony rywalizacja z Trento czy Friedrichshafen wymagała zaprezentowania najwyższego poziomu już w pierwszej fazie. Obojętnie jednak, na kogo trafimy, chciałbym podtrzymać dobrą tradycję, że Skra od siedmiu lat zawsze wychodzi z grupy w Lidze Mistrzów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.