PlusLiga. Zaksa i Skra w finale. Klęska Resovii

Zaksa Kędzierzyn-Koźle pokonała w sobotę Asseco Resovię Rzeszów 3:1 i awansowała do finału PlusLigi. Tam już czeka broniąca tytułu PGE Skra Bełchatów.

Półfinał kędzierzyńsko-rzeszowski zapowiadał się jako bardzo emocjonujący i wyrównany. Było bowiem wiadomo, że przegrany będzie też największym rozczarowaniem sezonu. Obie ekipy dokonały znaczących transferów. Zaksa sprowadziła kadrowiczów: Sebastiana Świderskiego, Pawła Zagumnego, Piotra Gacka, Patryka Czarnowskiego. Rywale zagraniczne gwiazdy - Włocha Mateja Cernica czy Niemca Georgi Grozera.

Zwycięstwo w półfinale dawało nie tylko przynajmniej srebrny medal, ale też udział w Lidze Mistrzów. Gospodarze walczyli o przyszłość klubu, przed play-off ówczesny prezes ZAK SA - strategicznego sponsora - Krzysztof Jałosiński zapowiadał, że wicemistrzostwo Polski zapewni dalsze wsparcie finansowe. Cel został osiągnięty.

- Czekałem na ten moment osiem lat, byliśmy blisko medalu już w poprzednich sezonach, ale pozostawał niedosyt - mówi prezes Zaksy Kazimierz Pietrzyk. Po 2003 roku, gdy zespół z Kędzierzyna-Koźla zdobył (jako Mostostal) mistrzostwo kraju i zajął trzecie miejsce w LM, nastały dla niego ciężkie czasy. Przed sześcioma laty z powodu niedomknięcia się budżetu brakowało godzin, by został wycofany z rozgrywek. Klub przetrwał właśnie dzięki wsparciu zakładów chemicznych ZAK SA. - W ostatnich latach od medali dzieliły nas sety albo pojedyncze piłki - wspomina Pietrzyk. W poprzednich dwóch sezonach jego siatkarze przystępowali do play-off z drugiego miejsca, ale kończyli rozgrywki poza podium.

W sobotę stanęli przed szansą przerwania czarnej serii. Prowadzili po trzech meczach 2:1, do awansu potrzebowali jednej wygranej. Zagrali dobre spotkanie, stojące na najwyższym poziomie z dotychczasowych w półfinale.

- Dla nas to dotkliwa porażka. Rywal bardzo dobrze bronił, tym odebrał nam wszelkie argumenty - chwalił Zaksę kapitan gości Tomasz Józefacki.

- Nie mieliśmy w tym spotkaniu nic do powiedzenia - wtórował mu jego trener Ljubomir Travica.

Prowadzący gospodarzy Krzysztof Stelmach zazwyczaj oszczędny w komplementach tym razem chwalił zespół: - Naszą świetną postawę rywal mógł odczuć zwłaszcza w ostatniej partii, kiedy gra była twarda do samego końca, jednak to my w końcówce okazaliśmy się lepsi.

W finale na jego ludzi czeka PGE Skra Bełchatów, która w trzech meczach odprawiła akademików z Częstochowy.

Kędzierzynianie zapowiadają, że nie poddadzą się bez walki. Co prawda w tym sezonie przegrali ze Skrą wszystkie pięć meczów, ale aż trzy razy dotrwali do tie-breaka.

Wiary nie brak prezesowi Zaksy: - Nie mamy nic do stracenia, a jedynie do ugrania. To oni są faworytem. My mamy już drugie miejsce w Pucharze CEV, przepustkę do Ligi Mistrzów i pewne srebrne medale. A przecież zaczęliśmy sezon tak pechowo, od straty Świderskiego. To on obok Zagumnego miał być filarem zespołu.

Zaksa Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:20, 20:25, 25:15, 25:23).

Stan rywalizacji 3:1 Zaksa: Zagumny, Gładyr, Idi, Witczak, Czarnowski, Ruciak, Gacek (libero) oraz Pilarz, Kaźmierczak, Jarosz. Resovia: Baranowicz, Millar, Cernic, Józefacki, Kosok, Achrem, Ignaczak (libero) oraz Ilić, Mika, Grozer, Buszek, Perłowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.