Mistrz Polski kończy rundę w stolicy. Poprawi rekord?

Kończy się druga część najdłuższego sezonu w historii PlusLigi. Ale dla PGE Skry jest on również najlepszy, bo tak dobrych wyników bełchatowska drużyna jeszcze nie miała

Według zgodnej opinii zawodników, trenerów, a nawet ekspertów, męska ekstraklasa jest najsilniejsza od wielu lat. Co prawda osłabił się wicemistrz Polski, czyli Jastrzębski Węgiel, ale pozostałe zespoły są silniejsze, niektóre znacznie. Resovia sprowadziła przecież trzy gwiazdy (Georg Grozer, Matej Cernić czy Ryan Millar), bardzo wzmocniła się Zaksa (Paweł Zagumny, Sebastian Świderski, Tine Urnaut, Piotr Gacek czy Idi), znacznie lepiej gra Tytan AZS Częstochowa, mocniejsze są AZS Politechnika Warszawska (Zbigniew Bartman, Marcin Nowak, Michał Kubiak) i Delecta Bydgoszcz (Antti Siltala, Michal Masny).

Mimo to rozgrywki zdominowała drużyna z Bełchatowa, i to w stylu, którego dawno nie widziano. A przecież PGE Skra przed sezonem tylko uzupełniła skład. Jedynym nowym w szóstce jest Paweł Zatorski, najmłodszy libero w lidze. Mimo to w statystykach przyjęcia zagrywki wyprzedza Gacka, Krzysztofa Ignaczaka czy mistrza olimpijskiego Richa Lambourna. O przewadze sześciokrotnych mistrzów Polski świadczy poprawienie należącego do nich rekordu kolejnych zwycięstw. Przed ostatnią kolejką drugiej fazy wynosi on 24. Jest duża szansa, że bełchatowianie nie zatrzymają się na tym, choć siatkarze i trenerzy podkreślają, że nie zależy im na rekordach. Nie przeszkadzają im zmiany w szóstce, kontuzje liderów czy naprawdę ciężkie treningi w ostatnich trzech tygodniach.

W sobotę lider PlusLigi rozbił w Częstochowie Tytana AZS, choć zagrał bez Miguela Falaski i Mariusza Wlazłego. Teraz ma teoretycznie łatwiejsze zadanie, ponieważ ostatni przeciwnik w drugiej fazie - AZS Politechnika - zajmuje piąte miejsce, bez szans na awans do półfinału. Sytuacja kadrowa PGE Skry zmieni się niewiele, ponieważ do zespołu dołączył już Falasca. - W poniedziałek wznowił normalne treningi - mówi trener Jacek Nawrocki. Czy jednak Hiszpan będzie w stanie rozegrać cały mecz? Z pewnością nie jest to największe zmartwienie szkoleniowca, bo zastępujący go Paweł Woicki spisuje się bardzo dobrze.

Do stolicy nie pojechał także Wlazły, który nie jest jeszcze w pełni sił po chorobie. Znów więc szansę dostanie Jakub Novotny. Trener bardzo chwalił go po występie w Częstochowie, choć miał tylko 42-procentową skuteczność. - To efekt ataków z wielu piłek sytuacyjnych - wyjaśniał Nawrocki.

Pozostali bełchatowianie są w pełni sił i - co pokazują ostatnie kolejki - w wysokiej dyspozycji. Nie trzeba zapewne obawiać się o mobilizację, ponieważ spotkania z AZS-em Politechniką zawsze były emocjonujące. Wystarczy przypomnieć ostatnie, kiedy w PGE Skrze jako przyjmujący musiał wystąpić Wlazły (Michał Winiarski, Bartosz Kurek i Michał Bąkiewicz byli kontuzjowani). I właśnie on został bohaterem, bo gdy poszedł na zagrywkę, jego zespół przegrywał 13:20, a gdy skończył serwować, był remis.

Trener PGE Skry nie ukrywa, że jego gracze myślą już o półfinale, w którym zmierzą się z Tytanem AZS-em (w sobotę o godz. 18 i niedzielę o 17 w Energii oraz w środę i ewentualnie piątek w Częstochowie).

Temu też podporządkowane są ostatnie treningi. Zwykle bełchatowianie wyjeżdżają na mecze dzień wcześniej i w przeddzień trenują w hali przeciwnika. We wtorek ćwiczyli jednak u siebie, a na Torwarze, gdzie zostanie rozegrane spotkanie, odbędą tylko przedmeczowy rozruch. - Najważniejsza jest jakość treningu, a po męczącej podróży zwykle ćwiczy się trochę lżej. Dlatego postanowiliśmy ćwiczyć u nas i dopiero wieczorem pojechać do Warszawy. Wykorzystujemy każdy moment, by popracować nad naszą grą - opowiada Nawrocki.

Początek meczu o godz. 20 (transmisja w Polsacie Sport).

Copyright © Agora SA