Siatkówka. Jastrzębski Węgiel szuka lidera

Czy to już kryzys wicemistrza Polski, czy tylko niefortunny start? Jastrzębski Węgiel rozpoczął sezon poniżej oczekiwań. Po siedmiu kolejkach wicemistrzowie Polski zajmują miejsce w dolnej części tabeli, w sobotę ponieśli piątą porażkę

Drużyna ze Śląska tym razem poległa w Bydgoszczy z Delectą 1:3. W tym sezonie wygrała zaledwie dwa razy. I choć zdołała urwać po punkcie Skrze i Resovii, co w zeszłym sezonie było niemożliwe, o optymizm w Jastrzębiu raczej trudno.

Po zeszłotygodniowym zwycięstwie w Kędzierzynie nad Zaksą z wieloma gwiazdami w składzie wydawało się, że jastrzębianie wracają na właściwe tory. W tygodniu przyszła kolejna porażka z AZS-em Częstochowa.

Wytłumaczyć słabszy początek srebrnych medalistów i zdobywców Pucharu Polski nie jest łatwo. Właściwie każde z przegranych spotkań, mogli oni rozstrzygnąć na własną korzyść. Albo jednak w prosty sposób trwonili bezpieczną przewagę, po czym tracili stabilność w grze (starcia z Politechniką oraz Częstochową), albo popełniali zbyt wiele błędów własnych.

Igor Prielożny, słowacki szkoleniowiec jastrzębian, który w lecie zastąpił na ławce trenerskiej Włocha Roberto Santillego, uważa, że w jego ekipie brakuje prawdziwego przywódcy. - Kogoś, kto w trudnych sytuacjach, krzyknąłby: "Teraz ja dostaję trzy piłki i dam sobie z tym radę". U nas to trochę działa bardziej na zasadzie: "Spróbujemy. Jak się uda, to dobrze, a jak nie, to niech próbuje ktoś inny" - mówił "Gazecie" po meczu z Częstochową trener, który doprowadził jastrzębski klub do jedynego w historii mistrzostwa Polski w 2004 roku.

W minionych rozgrywkach, uznawanych przez szefostwo klubu za najlepsze dla jastrzębian w ogóle, funkcję lidera na boisku pełnił gwiazdor reprezentacji Rosji Paweł Abramow, który odszedł do Iskry Odincowo. Mimo że właściwie przez całe rozgrywki zmagał się z kłopotami zdrowotnymi, wiele dawał zespołowi od strony mentalnej. Zastąpił go Lukas Divis, mistrz Turcji z Fenerbahce Stambuł. Do gry Słowaka w dotychczasowych meczach nie można mieć zastrzeżeń. Praktycznie w każdym z nich ciągnął grę zespołu, zarówno w przyjęciu, jak i ataku. Bardzo dobrze wprowadził się również do drużyny nowy atakujący Słoweniec Mitja Gasparini, który wskutek urazu Australijczyka Igora Yudina, wskoczył do pierwszej szóstki, i stanął na wysokości zadania, o czym boleśnie przekonali się kędzierzynianie.

Wiele mówiło się o osłabieniu środka bloku po odejściu Patryka Czarnowskiego do Zaksy, ale okazuje się, że w statystykach jastrzębianie są najlepiej blokującym zespołem ligi. W czym zatem tkwi problem? Prielożny przypomina, że okres przygotowawczy drużyna w większości przepracowała z Grzegorzem Pająkiem na rozegraniu. Grzegorz Łomacz w tym czasie sposobił się do wyjazdu z kadrą na MŚ we Włoszech. Słowak narzeka na brak regularnego treningu. Jako przykład podaje, że po meczu z AZS-em w czwartek jego zespół odbył jedne zajęcia, po czym następnego dnia rano wsiadł w autokar i wyruszył do Bydgoszczy. To jednak od tego sezonu ligowa norma. Zdaniem przedstawicieli klubu krajowe rozgrywki wyrównały się i to w górę. - Nie mamy też tyle szczęścia, ile w zeszłym sezonie - twierdzi prezes Zdzisław Grodecki.

- Właściwie wszystko u nas jest w porządku oprócz wyniku. Może środowy mecz w Lidze Mistrzów będzie dla nas przełomowy? - wierzą w Jastrzębiu.

Porażka Asseco Resovii  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.