Finał oddalił się od Jastrzębskiego Węgla

- Nie nauczylismy się, jak dobija się przeciwnika, kiedy nadarza się taka okazja. Dlatego dziś stoimy pod ścianą - ocenił po drugiej półfinałowej porażce z Zaksą trener Jastrzębskiego Węgla Roberto Santilli.

Pierwsze słowa wypowiedziane przez Patryka Czarnowskiego po zdobyciu w styczniu Pucharu Polski brzmiały: "Jeden krok postawiliśmy, czas na drugi". Brylujący formą w obecnym sezonie środkowy Jastrzębskiego Węgla miał na myśli oczywiście mistrzostwo kraju.

W historii siatkarskiego klubu z Jastrzębia sztuka ta powiodła się tylko raz, sześć lat temu. Po tym sukcesie, jastrzębianie dwukrotnie jeszcze wystąpili w finale krajowych rozgrywek ligowych, ale tytuł najlepszej drużyny dwa razy sprzątnęła im sprzed nosa Skra Bełchatów.

W tegorocznym półfinale trafili na zespół taki, jaki chcieli. Z żadnym innym nigdy nie grało się im lepiej aniżeli z Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Wystarczy przypomnieć, że w pięciu sezonach poprzedzających bieżące rozgrywki, obie ekipy zawsze spotykały się ze sobą na którymś etapie play-off i za każdym razem górą byli jastrzębscy siatkarze.

Ten sezon mógł tylko pogłębić jastrzębski kompleks kędzierzynian. Dwie porażki w rundzie zasadniczej, klęska w Pucharze Polski i przegrana na początek toczonej do trzech zwycięstw rywalizacji półfinałowej musiały boleć. Zespół Krzysztofa Stelmacha podniósł się jednak znakomicie. Tak samo jak w drugim meczu w Kędzierzynie, tak i wczoraj przegrywali w setach 1:2, by wygrać mecz po tie-breaku 15:13.

Kiedy w pierwszym secie jastrzębska "pomarańcza" zmiotła z parkietu przeciwnika, tylko najwięksi pesymiści mogli zwątpić w końcowy sukces gospodarzy. Zespół trenera Santillego imponował w polu zagrywki, a różnicę w tym elemencie robili Australijczycy Igor Yudin oraz Benjamin Hardy. Leciutki "flot" tego drugiego, którym 36-letni przyjmujący JW przechytrzył rywali w ostatniej akcji tego seta, był po prostu genialny! - W ogóle nie weszliśmy w ten mecz - oceniał potem szkoleniowiec gości Krzysztof Stelmach.

Podrażnieni takim obrotem sprawy kędzierzynianie ruszyli do ataku w kolejnej partii. Złamać ich naprawdę nie jest łatwo, a jeśli wstrzelą się z mocnymi serwami, zwyczajnie nie ma nich siły. Jeśli do tego dodać świetnie dysponowanych w ataku Michała Ruciaka czy Jakuba Jarosza, którzy kruszyli blok z dziecinną łatwością - kłopoty są gwarantowane.

W trzecim secie wydawało się, że wszystko wraca do normy i to Jastrzębie ma pod kontrolą wydarzenia na parkiecie, ale nękany latami przez nich rywal jeszcze raz podniósł głowę, wzbił się na wyżyny swoich umiejętności i po raz drugi w ciągu kilku dni doprowadził do pięciosetowego horroru. A w nim nie dał szans naszej ekipie.

Gospodarze wyglądali na zdruzgotanych porażką. - Nie potrzebuję statystyk, by ocenić to spotkanie. W czwartym secie zabrakło nam prądu, a to nie może zdarzać się drużynie, która chce wygrać. Nie nauczyliśmy się, jak dobija się przeciwnika, kiedy nadarza się taka okazja. Dlatego dziś stoimy pod ścianą. Musimy zrobić krok naprzód - podsumował trener Jastrzębskiego Węgla.

Stelmach natomiast był pełen podziwu dla swoich podopiecznych. - Brawa dla chłopaków! Pokazali walkę, determinację. Niezależnie jak długo potrwa ten półfinał, zawsze chciałbym ich oglądać grających tak agresywnie - mówił.

Przed piątkowym meczem jastrzębianie zarzekali się, że w tym sezonie nie zamierzają się już wybierać na Opolszczyznę. Chcieli rozstrzygnąć walkę o finał przed własną publicznością. Plany wzięły w łeb, dlatego teraz muszą się modlić o to, by jeszcze wrócić do Kędzierzyna.

Rywale nabrali wiatru w żagle i to oni są bliżsi wielkiego finału. Da im go zwycięstwo w sobotnim meczu (g. 14.45). - Cóż... Takie życie. Ale nie zwieszamy głów. Gwarantuję, że jeszcze powalczymy! Skoro oni się podnieśli po tylu porażkach z nami, to my też jesteśmy w stanie - zapewnił libero JW Paweł Rusek.

Jastrzębski Węgiel - Zaksa Kędzierzyn Koźle 2:3 (25:15, 21:25, 25:20, 15:25, 13:15)

Jastrzębski Węgiel: Łomacz, Nowik, Abramow, Yudin, Czarnowski, Hardy, Rusek (l) oraz Master, Pęcherz, Azenha, Novotny.

Kędzierzyn: Masny, Jarosz, Martin, Gladyr, Kaźmierczak, Ruciak, Mierzejewski (l) oraz Sammelvuo, Szczerbaniuk, Pilarz, Witczak.

Stan rywalizacji: 1:2. Gra toczy się do trzech zwycięstw.

Copyright © Agora SA