Siatkówka. Kolejka w cieniu porażek w Lidze Mistrzów, Jastrzębski Węgiel bliżej gry w najlepszej czwórce

Pewne wygrane ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Asseco Resovii Rzeszów i PGE Skry Bełchatów oraz rywalizacja Jastrzębskiego Węgla z Indykpolem AZS Olsztyn o miejsce w czwórce - 29. kolejka PlusLigi powiedziała nieco o rozstawieniu play-off. Do grona grających o medale na pewno dołączył zespół Philippe'a Blaina.

Indykpol AZS Olsztyn - Cuprum Lubin 3:1 (17:25, 25:17, 25:21, 25:23)

Indykpol AZS Olsztyn musiał zwyciężyć za trzy punkty, jeśli chciał zachować szanse na awans do czwórki przed fazą play-off. Mimo tego zespół Andrei Gardiniego nie rozpoczął spotkania najlepiej, w słabym stylu ulegając lubinianom 17:25. Kolejne trzy partie wygrał, choć szczególnie w czwartej długo się męczył. - Zaczęliśmy słabo, lecz skończyliśmy bardzo dobrze. W pierwszym secie graliśmy trochę za spokojnie, popełniając przy tym mnóstwo błędów. Nasz zespół charakteryzuje jednak to, że potrafimy wyjść z takich sytuacji i powrócić na właściwe tory. Takie momenty pokazują naszą siłę w całym sezonie - w pomeczowym studiu na antenie Radia UWM FM powiedział kapitan AZS-u, Paweł Woicki. - Wiedzieliśmy, co później mamy robić, aby odwrócić szalę zwycięstwa na swoją stronę. To jest właśnie ta pewność siebie, która była budowana przed, jak i w trakcie sezonu przez naszego trenera. Takie sytuacje z pewnością nas nie załamują, lecz budują - powiedział o niekorzystnym przebiegu początku meczu z Cuprum.

Trzy punkty do tabeli pozwoliły olsztynianom przedłużyć nadzieje na awans do czołowej czwórki. Po meczu z GKS-em Jastrzębski Węgiel wciąż ma nad nimi 2 punkty przewagi.

GKS Katowice - Jastrzębski Węgiel 2:3 (20:25, 23:25, 25:22, 25:21, 9:15)

Wiele w czołówce tabeli mógł zmienić mecz GKS-u z Jastrzębskim Węglem. Gdyby drużyna Marka Lebedewa przegrała to spotkanie 0:3, 1:3, miałaby tyle samo punktów, co AZS Olsztyn i o ich rozstawieniu przed play-off decydowałaby wyłącznie ostatnia kolejka. Dwa wygrane punkty dały śląskiej drużynie większy komfort przed ostatnim meczem sezonu zasadniczego. Jeśli jastrzębianie chcą być jednak pewni awansu, muszą wygrać spotkanie z Łuczniczką Bydgoszcz. Jeżeli przegraliby je w tie-breaku, to przy wygranej AZS-u za trzy punkty z Czarnymi Radom zespoły miałby taki sam bilans wygranych meczów, lecz w setach wygraliby olsztynianie, awansując dalej.

Jastrzębski Węgiel wtorkowy mecz mógł skończyć szybciej. Prowadził już 2:0 w setach. - Brałem pod uwagę taki scenariusz przebiegu spotkania. Jastrzębianie mają jedną niesamowitą cechę - oprócz doświadczenia zbudowali bardzo dużą pewność siebie. Wiedzą, po co przyjechali na mecz i o co grają - docenił rywali trener GKS-u Katowice, Piotr Gruszka. - Musieliśmy się postawić, żeby doprowadzić do wyrównania w meczu. Najważniejszy był sam fakt naszego powrotu do gry - dodał były reprezentant Polski.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - ONICO AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:22, 25:16, 25:12)

Grający bez Pawła Zagumnego warszawianie tylko w pierwszym secie byli w stanie dotrzymać kroku rywalom; w pozostałych przegrali wyraźnie do 16 i 12. Optymistycznym akcentem był powrót na boisko Grzegorza Boćka po kontuzji. - Na pewno nie nastawialiśmy się na tak szybkie zwycięstwo. Cieszy fakt, że wygraliśmy za trzy punkty, nawet jeśli nie mają one wpływu na naszą sytuację w tabeli. My zawsze wychodząc na boisko walczymy o pełną pulę, dlatego też cieszy, że w starciu z AZS Politechniką Warszawską wygraliśmy bez straty seta - powiedział po meczu zawodnik ZAKSY, Dominik Witczak.

Wygrana ta nie zmieniła sytuacji kędzierzynian. Wiadomo jednak, że po sezonie zajdzie kilka roszad gdyż zespół opuści nie tylko Ferdinando De Giorgi, ale również Oskar Kaczmarczyk. - Decyzja o opuszczeniu Kędzierzyna była trudna, ale wyzwania jakie stawiamy sobie wraz z Fefe są podobne jak te dotyczące ZAKSY - chcemy ciężko pracować by drużyna dawała z siebie wszystko. I to wszystko będę musiał teraz dawać biało-czerwonym - tłumaczył asystent trenera ZAKSY.

MKS Będzin - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (17:25, 16:25, 18:25)

Jednoznaczny wynik padł również w spotkaniu będzinian z rzeszowianami. Wicemistrzowie Polski byli skuteczniejsi przede wszystkim w bloku (9:1), lepiej spisując się również w przyjęciu (51 do 46 procent dokładności), ataku (60 do 41 procent), jak i zagrywce (4 asy i mniej błędów). - Myślę, że skrzywdziliśmy siebie bardziej, niż w naszym kierunku zrobiła to Resovia. Chcieliśmy takiej samej walki, determinacji i postawy nie poddawania się do samego końca, jak było w meczu z ZAKSĄ. Czy to było trudne do zrobienia? Oczywiście, że tak! Patrząc przez pryzmat sezonu, sposobu, w jaki graliśmy i tego, ile dobrej pracy wykonaliśmy... W spotkaniu z rzeszowianami nawet nie zaprezentowaliśmy takiego nastawienia, jak w meczu z kędzierzynianami. Raz graliśmy dobrze, chwilę później źle. Nasz ostatni mecz nie był zbyt przyjemny - powiedział szkoleniowiec zespołu z Zagłębia, Stelio De Rocco.

Asseco Resovia jest już pewna gry w play-off o miejsca 1-4. MKS Będzin rywalizuje o powrót do pierwszej dziesiątki PlusLigi.

BBTS Bielsko-Biała - PGE Skra Bełchatów 0:3 (19:25, 24:26, 14:25)

Większych problemów z pokonaniem BBTS-u Bielsko-Biała nie mieli siatkarze PGE Skry Bełchatów. Do stolicy Podbeskidzia przyjechali prosto z meczu Ligi Mistrzów we Włoszech, jednak nie było po nich widać ani zmęczenia, ani zniechęcenia wynikającego z niekorzystnego dla wyniku. - Nie przeżyłem porażki w europejskich pucharach inaczej niż wcześniej. Na pewno zostawi ona jakiś ślad na każdym z nas, ale trwający sezon pędzi tak bardzo, że gdybyśmy się zatrzymali na ostatnim meczu Ligi Mistrzów, to w kolejnych ligowych pojedynkach moglibyśmy się długo męczyć. Wynik spotkania z BBTS-em Bielsko-Białą temu zaprzeczył. Cała drużyna musiała po prostu szybko przerzucić koncentrację na inne cele, które możemy zrealizować w rozgrywkach - powiedział po wygranym spotkaniu z bielszczanami przyjmujący Skry, Bartosz Kurek.

Sobotnie zwycięstwo dało bełchatowianom gwarancję gry o medale PlusLigi. BBTS jest z kolei na 14. pozycji w tabeli i wyżej już nie awansuje.

AZS Częstochowa - Lotos Trefl Gdańsk 0:3 (17:25, 24:26, 15:25)

W 29. kolejce PlusLigi Lotos Trefl Gdańsk pokonał na wyjeździe AZS Częstochowa. Tylko w drugim secie można było mówić o wyrównanej rywalizacji, ponieważ zespół Andrei Anastasiego wygrał dopiero na przewagi (26:24). Pozostałe partie pokazały jednak różnice pomiędzy 7. i 16. zespołem polskich rozgrywek. Spotkanie atakiem zamknął długo nie widziany na parkiecie Wojciech Ferens, który wraca do formy po długiej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych. Nagroda MVP trafiła jednak w ręce najczęściej punktującego po stronie gdańszczan Damiana Schulza. Zdobywca 23 punktów atakował z 46 procentową dokładnością. Dla porównania, po stronie częstochowian najwięcej punktów odnotował Rafał Szymura (11).

Cerrad Czarni Radom - Łuczniczka Bydgoszcz 3:1 (25:11, 25:18, 23:25, 25:22)

Spotkanie 29. kolejki w Radomiu można było podzielić na dwie części - pierwsze dwa sety były pokazem gry zespołu Roberta Prygla i skończyły się jego wygraną 25:11 i 25:18. W kolejnych bydgoszczanie prezentowali się jednak lepiej, wygrywając trzeci set i zdobywając 22 punkty w ostatnim. Gospodarze dobrze grali indywidualnie. Bartłomiej Bołądź zdobył 18 punktów (45 procent perfekcyjnego ataku), Tomasz Fornal 17 (52 procent), David Smith 14 - tyle samo, co Wojciech Żaliński. Radomianie zaserwowali aż 12 asów, wygrywając również w bloku 15:12.

Cerrad Czarni starają się poprawić pozycję przed fazą play-off. Do 7. Trefla tracą punkt i będą mieli szansę, by odrobić go w ostatniej kolejce rundy zasadniczej. W podobnej sytuacji jest Łuczniczka, licząc na awans na 14. pozycję.

Effector Kielce - Espadon Szczecin 2:3 (25:20, 25:27, 22:25, 25:23, 11:15)

- To doświadczony zespół i wie jak takie spotkania grać. Szczególnie, że w ostatniej kolejce mają szansę na zwycięstwo w meczu z będzinianami. Espadon jest po dużych przejściach w tym sezonie. Musimy uważać na grę Michała Ruciaka, Bartka Klutha czy Maćka Wołosza, którzy stanowią o sile tej drużyny. Z nowym trenerem wygrzebali się z tej słabej pozycji i na pewno grają z lepszą jakością i są groźnym przeciwnikiem - powiedział przed meczem 29. kolejki rozgrywający kieleckiej drużyny, Krzysztof Antosik. Ostatecznie 2600 kibiców zgromadzonych w kieleckiej Hali Legionów mogło zobaczyć pięciosetowy mecz pomiędzy Effectorem a Espadonem Szczecin. Choć gospodarze lepiej blokowali (14:7), to zespół ze Szczecina zachował większą skuteczność przy ataku po dobrym przyjęciu, co okazało się dla niego kluczowe. Niezłe spotkanie zagrali Bartłomiej Kluth (19 punktów), Michał Ruciak (16) oraz Dominik Depowski (14).

W ostatniej kolejce Espadon może awansować na 12. pozycję - do Effectora traci tylko 2 punkty.

Więcej o:
Copyright © Agora SA