Siatkówka. Blain: 53 mecze w sezonie to szaleństwo!

- Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów i play-off, to dwoma najsilniejszymi zespołami w zestawieniu są Zenit Kazań i Cucine Lube Civitanova, a my trafiliśmy na jeden z nich. To będą wyjątkowo trudne mecze, lecz my nie mamy w nich nic do stracenia - mówi Sport.pl trener Skry Bełchatów Philippe Blain.

Dla polskich zespołów losowanie par play-off Ligi Mistrzów nie było łatwe. PGE Skra Bełchatów mierzyć się będzie z Cucine Lube Civitanova, z którym Asseco Resovia Rzeszów bardzo wyraźnie przegrała w fazie grupowej.

Na jak wielkie wyzwania gotowa jest PGE Skra Bełchatów w tym sezonie?

Philippe Blain : - Nie wiem, choć jednego jestem pewny - gramy za dużo. To jest pierwszy sezon, w którym musiałem przygotować mój zespół do tak wielu wyzwań - 53 meczów. To szaleństwo! Często gramy co trzy dni, więc zarówno zawodnikom, jak i trenerom trudno czasami znaleźć radość z kolejnych spotkań, czy też wygrać bardzo przekonująco. Najgorsze, że w tej chwili nie możemy sobie pozwolić na przegrywanie, ponieważ każdy mecz jest kluczowy dla wyników, które osiągniemy w tym sezonie.

Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów i zmagania w fazie play-off, to niestety losowanie nie było dla nas najszczęśliwsze. Dwoma najsilniejszymi zespołami w zestawieniu są Zenit Kazań i Cucine Lube Civitanova, a my trafiliśmy na jeden z nich. Mimo wszystko wolę się mierzyć z włoską drużyną, choć będzie to trudne zadanie. Oczekujemy ciekawego widowiska w Łodzi i postaramy się do niego przygotować tak dobrze, jak się tylko da. Niezależnie od zmagań w europejskich pucharach przed nami również bardzo trudne spotkania na parkietach PlusLigi. Za niedługo będziemy grać z Indykpolem AZS-em Olsztyn, a to spotkanie może być kluczowe dla rozstawienia play-off mistrzostw Polski. Musimy mieć się więc na baczności.

Gra z Lube będzie dla was największym wyzwaniem w sezonie?

- Tak. Włosi mają bardzo duży potencjał, więc na pewno będą chcieli wywrzeć presję. Poza tym mają świetnego libero - Jenia Grebennikov jest nie tylko najlepszy na świecie, ale także dodaje swojemu zespołowi wiele energii i jakości. To będą wyjątkowo trudne mecze, lecz my nie mamy w nich nic do stracenia. Jeśli uda nam się wygrać choć jedno ze spotkań, to będzie świetnie, ponieważ w tym przypadku o zwycięstwie zadecyduje złoty set.

Mówi się, że Zenit i Lube są w tym momencie na tym samym poziomie. Podziela pan tę opinię?

- To prawda. Jeśli jednak przypatrzy się dokładniej składom obu teamów, to w przypadku Zenitu myśli się głównie o dwóch graczach - Leonie i Andersonie, natomiast w Lubie widzi się o wiele większy potencjał indywidualny. Siatkarze, którzy tam grają prezentują wysoki poziom i różnorodność zagrań. Niemniej wspomniane przeze mnie nazwiska niemalże same potrafią zdobyć tytuł dla rosyjskiego zespołu.

Nie będziecie pierwszym polskim zespołem, który zmierzy się z Lube - wcześniej w fazie grupowej grała z nim Resovia. Ich wyniki pokazały różnicę poziomów między siatkówką włoską i polską?

- Należy pamiętać, że to był czas, w którym Resovia nie była w najlepszej formie, więc nie wiem, czy na podstawie osiągniętych przez nią wyników można porównać poziomy ligi włoskiej i polskiej. Nie należy zapominać, że Lube jest po prostu wyjątkowe i jako drużyna jest niezwykle dobrze skomponowane - problemy z nim ma większość teamów z Italii. Różnica poziomów nie była więc spowodowana siłą ligi polskiej, a raczej wynikała z umiejętności zawodników Cucine.

W tym sezonie Skra ma swoje wzloty i upadki. Czy gdyby w tym momencie miała mierzyć się z Lube, to określiłby pan ją jako zespół przygotowany do rywalizacji?

- Zmagania rozpoczynaliśmy z Michałem Winiarskim jako podporą przyjęcia, jednak jego kontuzja pokrzyżowała nam plany i musieliśmy poszukać dla niego zastępstwa w osobie Bartosza Kurka. Ten z kolei potrzebował czasu na powrót do wysokiej dyspozycji w defensywie. Za każdym meczem jest trochę lepiej, co nas cieszy i liczymy, że ten ruch wkrótce zaprocentuje.

Powrót Winiarskiego do składu oznacza, że może być on jednym z kluczowych graczy dla Skry w play-off Ligi Mistrzów?

- Rozgrywki Ligi Mistrzów są o tyle inne od PlusLigi, że w nich można pozwolić sobie na większą wariantywność gry obcokrajowców. Jeśli chodzi o Winiarskiego, to powrócił, ale nie skacze tak, jak wcześniej, więc również potrzebuje czasu. Liczymy na to, że za parę chwil będzie w stanie prezentować wysoką dyspozycję.

Mogę zapewnić, że skład, którym obecnie gramy jest najsilniejszy. Zdaję sobie jednak sprawę, że część zawodników wkrótce będzie potrzebować chwili oddechu - tak jest na przykład w przypadku rozgrywającego.

Na ile pana zespół zmieniło przeniesienie Bartosza Kurka z ataku na przyjęcie?

- To oczywiste, że gramy trochę inaczej. Bartek wnosi dużo więcej mocy ataku do naszej drużyny, a także sporo doświadczenia na swojej nowej pozycji. Na początku miał dużo problemów w defensywie, ale teraz jest lepiej. Dzięki niemu mamy wiele do zaoferowania jeśli chodzi o środek, co pokazuje choćby ostatni mecz w wykonaniu Srećko Lisinaca. Staramy się wykorzystywać potencjał, który rośnie poprzez jego obecność.

Co więc będzie waszym największym atutem w play-off?

- Zagrywka - jeśli ona zadziała, to będziemy również dobrze prezentować się w bloku, a to pociągnie za sobą nasze kolejne dobre reakcje. Na nią najbardziej liczymy.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.