Siatkówka. Sebastian Świderski: Gracze, którzy zaufają De Giorgiemu wspinają się na wyżyny

- Kiedy Ferdinando De Giorgi przyszedł do naszego klubu drużyna została zbudowana de facto od podstaw według wytycznych, które przedstawił. To jest od początku do końca jego zespół - mówi w rozmowie ze Sport.pl Prezes Zarządu ZAKSY Kędrzierzyn-Koźle i były reprezentant Polski, Sebastian Świderski.

Nominacja Ferdinando De Giorgiego na trenera reprezentacji Polski oznaczała brak możliwości pracy w innym zespole. W związku z tym kędzierzyński klub zmuszony będzie do znalezienia nowego szkoleniowca. Prezes ZAKSY, Sebastian Świderski, potwierdził, że już rozpoczęto szukanie następcy Włocha.

Jakie największe wyzwanie stoi przed klubem, który nie tylko w poprzednim, ale także w tym sezonie poprzez zwycięstwo w Pucharze Polski, odniósł sukces?

Sebastian Świderski: - Sport polega na tym, żeby ciągle walczyć, nieustannie się udoskonalać, zwiększać swoje umiejętności i pokonywać swoje słabości, a także kolejnych przeciwników. Poprzedni rok pokazał, że byliśmy zespołem, który praktycznie dominował w krajowych rozgrywkach. Niestety, przegraliśmy wtedy Puchar Polski, co pokazało nam, jak silna i wyrównana jest PlusLiga. W trwającym sezonie na pewno będzie dużo trudniej, ponieważ występujemy w Lidze Mistrzów, co jest dla nas jeszcze większym wyzwaniem. Mamy na uwadze to, że czasu do przygotowania się jest coraz mniej, a dla niektórych zawodników jest to debiutancki sezon na europejskich parkietach.

Mówi się, że podstawą zdobywania kolejnych trofeów jest pokora, polegająca na traktowaniu każdego sukcesu jako "pierwszego". Łatwe to zadanie, kiedy od poprzedniego sezonu wygrywacie prawie wszystko?

- Każdy mecz czy sezon jest inny, więc nikt nie rozpamiętuje tego, co było w zeszłym roku. Rzecz jasna zapisaliśmy się na kartach historii, ale teraz nikt z tego powodu nie odda nam punktów za darmo. Musimy podchodzić tym bardziej skoncentrowani do każdego pojedynku, ponieważ nasi rywale działają w tej chwili w myśl zasady "bij mistrza" i chcą pokonać naszą drużynę. Poza tym trener De Giorgi został selekcjonerem reprezentacji Polski i wielu młodych siatkarzy chce się mu pokazać z jak najlepszej strony, by zaskarbić sobie sympatię szkoleniowca kadry.

Wspomniał pan nazwisko trenera De Giorgiego. Jak duży postęp według pana zrobiła ZAKSA Kędzierzyn-Koźle za jego kadencji?

- Przede wszystkim dwa i trzy lata temu ZAKSA była zupełnie innym zespołem. Kiedy przyszedł do naszego klubu drużyna została zbudowana de facto od podstaw według wytycznych, które przedstawił. To jest od początku do końca jego zespół, więc raczej nie można tu mówić o postępie, ale o procesie rozwoju całego teamu i klubu. Wprowadził wiele niuansów, o których wcześniej się nie mówiło, a które teraz się sprawdzają. Widać z resztą, że gracze, którzy mu zaufali, wspinają się na wyżyny swoich umiejętności. Dwa lata temu nikt nie słyszał o Benjaminie Toniuttim czy Samie Deroo, a stali się oni zawodnikami, którzy w tym momencie są na ustach całej siatkarskiej Europy.

Trzy lata temu Lotos Trefl Gdańsk niespodziewanie odniósł duży sukces w lidze, więc w kolejnym roku postawił na zachowanie praktycznie niezmienionego składu, ale osiągnięć nie powtórzył. Po mistrzowskim sezonie postąpiliście podobnie - nie było wielu roszad w drużynie. Co jest waszą receptą na to, by w takiej sytuacji sukcesy potwierdzać i sięgać po nowe?

- Przede wszystkim jest to zadanie dla trenera i sztabu szkoleniowego, który musi żyć w ciągłym przekonaniu, że walczy o najwyższe cele. Chodzi o głód siatkówki i nieustanne pragnienie zwycięstw. Wiele zależy też od atmosfery w zespole i tego, jak drużyna ze sobą współpracuje, jak się razem czuje i czy w środku są jakiekolwiek zgrzyty. Od zdobycia mistrzostwa w zeszłym roku kontynuujemy naszą dobrą passę wygraniem Pucharu Polski. Nie zamierzamy tego zmieniać.

Czym więc do tego momentu najbardziej zaskoczyła pana ZAKSA?

- Przede wszystkim równą grą. Nie ukrywam, że po Pucharze Polski byłem bardzo zaniepokojony naszym wyjazdem do Moskwy. Byli sportowcy zdają sobie sprawę z tego, że najwyższy poziom adrenaliny i formy miał przyjść na finał wrocławskiego turnieju, więc teoretycznie trudno się zmobilizować, by dwa dni później zagrać jeszcze lepiej. Drużyna pokazała jednak, że w tak trudnych momentach potrafi się zmotywować, poprzez zwycięstwo za trzy punkty udowadniając, że ma bardzo duży charakter i serce do walki.

Ferdinando De Giorgi jako trener kadry to dla klubu bardzo dużo nobilitacja, bo to wy przywróciliście go na usta siatkarskiej Polski, ale chyba też trochę ból głowy, bo stoicie przed wyborem jego następcy.

- Rzeczywiście, oba stwierdzenia są prawdziwe. Już teraz zaczęliśmy poszukiwania nowego trenera, rozmowy trwają. Szukamy optymalnej dla nas opcji i mamy kilka ciekawych kandydatur. Z kilku trenerów musieliśmy zrezygnować, ponieważ nie bylibyśmy w stanie sprostać wymaganiom finansowym - zarówno trenera, jak i rekomendowanych przez niego zawodników. Pamiętamy o tym, że każdy szkoleniowiec chce stworzyć własny zespół, więc działamy tak, by spełnić oczekiwania obu stron. Chcemy drużyny, która będzie kontynuowała zwycięską passę ZAKSY.

Część zawodników podpisała już kontrakty na kolejny sezon. Czy mimo tego ZAKSA byłaby gotowa na rewolucję kadrową, która przyszłaby z nowym trenerem?

- To prawda, kilku zawodników ma już podpisane kontrakty, więc raczej nie pozwolimy sobie na rewolucję takich rozmiarów, jak dwa lata temu. Na pewno jednak jakieś ruchy nastąpią, szczególnie ze względów finansowych.

Jakie wyznaczniki "żelaznego stylu", którego według pana część polskich trenerów nie ma, powinien posiadać następca Ferdinando De Giorgiego?

- Następca trenera De Giorgiego przede wszystkim ma być sobą - nie może wzorować się na kimś innym. Oczywiście, każdy z nas chciałby, by był to trener, który odnosi sukcesy. Szkoleniowiec ma mieć swoją osobowość, pomysł na drużynę i ludzi, z którymi chce współpracować, a także pragnienie ciężkiej pracy. Ten ostatni aspekt jest bardzo ważny, bo nasza ekipa wielokrotnie pokazała, że chce się uczyć, i że treningami potrafi się bawić.

Czy postonowanym Ferdinando De Giorgim trener równie ekspresywny, co Jakub Bednaruk, którego przywoływał pan w jednym z ostatnich wywiadów, to realna alternatywa? Czy raczej szukać będziecie podobnego charakteru do Włocha?

- Trener, który prowadzi drużynę, a osobowość, która udziela się w mediach, to dwa różne oblicza danej osoby. Wskazywałem Jakuba Bednaruka jako jednego z polskich szkoleniowców, który robi naprawdę dobrą robotę. Myślę, że jest on młodym trenerem, który chce się rozwijać i zapewne za jakiś czas będzie pukał do drzwi takich klubów, jak ZAKSA, ale także do reprezentacji. Nie można jednak zapominać w tym wszystkim choćby o Andrzeju Kowalu, który na swoim koncie ma sukcesy nie tylko na krajowych parkietach, ale również międzynarodowych. On także udowodnił, że potrafi zwyciężać.

Za plecami Ferdinando De Giorgiego wychowujecie sobie trenera, który "myśli liczbami", czyli Oskara Kaczmarczyka. Jak scharakteryzowałby pan jego styl?

- Oskar ostatnio zmienił swoje podejście do sportu i stał się bardziej asystentem niż statystykiem. W tej chwili jest analitykiem, umysłem ścisłym. Bardzo dobrze wykonuje swoją pracę, która zespołowi jest bardzo potrzebna.

Z pracą trenera skończył pan ostatecznie, czy dopuszcza pan możliwość powrotu na stanowisko szkoleniowca?

- Siatkówka to moje hobby i moje życie, więc chciałbym kontynuować zabawę tym sportem. Czy to będzie trenerka, czy jakaś inna forma, to tego jeszcze nie wiem. Na razie jestem na stanowisku, na które wskazała mnie Rada Nadzorcza ZAKSY i staram się wypełniać moje obowiązki jak najlepiej.

Czy wzorem Jacka Grabowskiego z Impelu Wrocław wyobraża sobie pan łączenie funkcji Prezesa Zarządu i szkoleniowca drużyny?

- Na ten moment na pewno nie. Łączenie funkcji jest bardzo czasochłonne, tym bardziej z zespołem, który ma walczyć o mistrzostwo kraju i o Final Four Ligi Mistrzów. Mogę jednak obiecać, że do końca tego sezonu Ferdinando De Giorgi pozostanie trenerem ZAKSY.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.