Siatkówka. Kurek zerwał bajeczny kontrakt

Bartosz Kurek zrezygnował z najwyższego kontraktu w historii polskiej siatkówki. Być może wróci do PGE Skry Bełchatów, w której odnosił największe sukcesy, ale za znacznie mniejsze pieniądze.

Transfer Kurka od Hiroszima JT Thunders miał przejść do historii polskiej siatkówki. Sponsorowany przez japońską pocztę klub zaoferował reprezentantowi Polski bajeczny kontrakt - 600 tys. euro netto za sezon. Żaden polski siatkarz nigdy tyle nie zarabiał. I to za pół roku gry, bo rozgrywki w japońskiej lidze trwają nieco ponad sześć miesięcy. Według tamtejszych przepisów w drużynie może być tylko jeden obcokrajowiec, dlatego kluby kuszą najlepszych, zdobywających mnóstwo punktów. W Japonii grali m.in. Bułgar Matej Kazijski, Czech Jan Stokr, a chorwacki atakujący Igor Omrcen błyszczy tam od czterech lat.

Kurek był idealnym kandydatem na gwiazdę ligi japońskiej. Potrafi atakować ponad 50 razy w meczu, regularnie zdobywa ponad 20 punktów. W ostatnim sezonie, w barwach Resovii, został najskuteczniejszym zawodnikiem PlusLigi. W igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro jako jedyny z podstawowych zawodników reprezentacji nie zawiódł. Po urlopie nie poleciał do Hiroszimy, ale czekał, aż jego nowy zespół przyjedzie do Polski, by rozegrać kilka sparingów. Na początku września poprosił szefów PGE Skry o możliwość trenowania z ich drużyną. Ćwiczył przez kilka dni, po czym dołączył do nowego zespołu. W memoriale Arkadiusza Gołasia został wybrany na najlepszego atakującego.

Kurek nie poleciał jednak z JT Thunders do Japonii. Zawodnik i jego menedżer długo milczeli, co wywoływało plotki. Według jednej z nich powodem rezygnacji był związek z Anną Grejman, reprezentantką Polski. W końcu agent Kurka stwierdził, że rezygnacja z występów w Japonii wynika z problemów ze zdrowiem. Następnie siatkarz napisał w oświadczeniu: "Cieszyłem się na nowe wyzwania w klubie, jednak reakcja organizmu po powrocie do treningów we wrześniu przerosła moje oczekiwania. Zmęczenie skumulowane przez wiele lat zaowocowało narastającym osłabieniem organizmu i wypaleniem mentalnym, w efekcie straciłem coś, co zawsze mną kierowało, czyli pasję i chęć grania (...)".

To nie pierwszy taki przypadek w karierze 28-letniego Kurka. Trzy lata temu po roku rozwiązał kontrakt z Dynamem Moskwa, choć zarabiał w Rosji bardzo dużo. W 2014 roku, przed mistrzostwami świata, sam zrezygnował z gry w reprezentacji, zarzucając Stephane'owi Antidze, że nie dawał mu szansy. - Bartek pogubił się od odejścia z Bełchatowa. W każdym kolejnym klubie miał problemy - komentuje jeden z działaczy siatkarskich.

Hiroszima szybko znalazła następcę Kurka w PlusLidze, decydując się na wykupienie z PGE Skry Drażena Luburicia, reprezentanta Serbii. 23-letni atakujący trafił do Bełchatowa przed sezonem; miał być zmiennikiem Mariusza Wlazłego. Thunders zaoferowali 200 tys. euro odstępnego, co w siatkówce zdarza się rzadko. We wtorek reprezentant Serbii poleciał już do Japonii. Kto go zastąpi? - Szukamy. Jesteśmy zdecydowani na duże nazwisko - twierdzi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry.

Według nieoficjalnych informacji kandydatem numer jeden jest... Kurek. Jeszcze przed oficjalnym rozwiązaniem kontraktu z Hiroszimą kilku czołowym polskim klubom proponowano zatrudnienie reprezentacyjnego atakującego. Asseco Resovia ucięła spekulacje, twierdząc, że jej kadra jest zamknięta. Sebastian Świderski, prezes Zaksy Kędzierzyn-Koźle, powiedział "Wyborczej", że ma trzech atakujących. Pozostaje PGE Skra, bo innych polskich klubów na Kurka nie stać. Nawet za mniej niż połowę kwoty, jaką miał zarobić w Japonii. W Rzeszowie w swoim ostatnim klubie zarabiał ok. 300 tys. euro za sezon.

W Bełchatowie nie chcą jednak dopuścić do rywalizacji Kurka z Wlazłym, dlatego rozważają przesunięcie na atak jednego z dwóch młodych reprezentantów Polski: Artura Szalpuka lub Bartosza Bednorza. To zwolni miejsce dla przyjmującego. Kurek grał na tej pozycji w PGE Skrze w latach 2008-12, siedem lat temu został mistrzem Europy, a w 2014 roku mistrzem Włoch z Cucine Lube Maceratą. Na atak przeszedł w 2015 roku, kiedy z gry w reprezentacji zrezygnował Wlazły. - Długo go do tego namawiałem - opowiada Ryszard Bosek, do niedawna menedżer Kurka. Jego zdaniem nie powinno być problemów z powrotem na starą pozycję. - Jest uniwersalnym zawodnikiem. To jego wielki atut - dodaje.

Pytany o transfer Kurka prezes Piechocki żartuje, że traci zasięg w telefonie, i prosi o inne pytanie. - Nazwisko nowego gracza podamy za dwa, trzy dni - kończy.

Polska będzie miała jednak przedstawiciela w lidze japońskiej, bo dwuletnią umowę z Panasonic Panthers podpisał Michał Kubiak.

Zobacz wideo

Przekombinował z metodami treningowymi. Filmy porno! Inne pomysły też zadziwiają

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.