PlusLiga. Bosek: Skra wraca na swoje miejsce

- Po porażce Skra nie rozdrapywała ran, dlatego szybko wróciła na szczyt - mówi Ryszard Bosek. Mistrz olimpijski z Montrealu, a obecnie działacz i menedżer siatkarski, jest pod wrażeniem gry Skry Bełchatów, która po drugim i piątym miejscu w dwóch ostatnich sezonach PlusLigi jest o krok od ósmego w swej historii mistrzostwa Polski. W niedzielę o godz. 14.45 trzeci mecz finału Skra - Resovia. Relacja na żywo w Sport.pl.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Łukasz Jachimiak: W decydujących meczach sezonu Skra Bełchatów bije kolejnych rywali, a jej kapitan Mariusz Wlazły zapowiada, że ten młody zespół będzie jeszcze mocniejszy. Jest możliwe, że Skra znów na lata zdominuje PlusLigę?

Ryszard Bosek: Skra pokazuje, że potrafi grać bardzo dobrze i bardzo ładnie. Po wygraniu dwóch meczów w Rzeszowie ma wielkie szanse na tytuł. A czy da radę taką grę utrzymać przez dłuższy okres? Gra świetnie technicznie, szybko i ma zespół zdeterminowany na wynik. To bardzo dobrze jej wróży. Zobaczymy, kto zastąpi Stephana Antigę, który jest podstawą kręgosłupa tej drużyny, bo świetnie gra w przyjęciu. Ale Skra to nie on czy Wlazły. To kolektyw, któremu trzeba będzie jednego, dwóch zawodników do zastąpienia Francuza i wystarczy. W Bełchatowie mają bardzo dobrych młodych zawodników. Nie wiem, czy staną się hegemonem na pięć, sześć najbliższych lat, ale w czubie na pewno będą, bo mają historię, sponsora, kibiców - wszystko, co powinien mieć wielki klub.

Po tym, jak dwa lata temu zdetronizowała ją Resovia, Skra zaczęła odmładzać skład, ale Antigę trzeba chyba zastąpić kimś doświadczonym?

- Na pewno. Trudno znaleźć kogoś podobnego do Antigi, ale w Bełchatowie mają warunki ekonomiczne, więc na pewno znajdą. Każdy klub czeka kiedyś jakaś przegrana, najważniejsze jest wyciągnięcie pozytywnych wniosków. Odmłodzić zespół kiedyś każdy musi. Skra wygrywała mistrzostwo kilka razy z rzędu, miała grupę, która odnosiła największe sukcesy, ale też naturalnie się starzała. Ciężko było powiedzieć komuś, kto wygrywa, że musi odejść. Po porażce to nastąpiło naturalnie. Skra z odejść nie robiła wielkich dramatów, nie rozdrapywała ran, dlatego szybko wróciła na szczyt. Ten zespół ma charakter, pokazuje, że znów chce wygrać mistrzostwo. Ten charakter było widać szczególnie w drugim meczu w Rzeszowie.

Mówi pan o warunkach ekonomicznych, tymczasem prezes Konrad Piechocki lubi podkreślać, że w PlusLidze są bogatsze kluby, że budżet Skry jest niższy o 20 proc. niż trzy, cztery sezony wstecz.

- Jak słyszę, że w Skrze jest ciężko, to jako dyrektor sportowy Częstochowy mogę się tylko zaśmiać. Zazdroszczę Skrze, ale pozytywnie. Absolutnie nie chcielibyśmy, żeby Bełchatów stracił sponsora. Ma trochę mniejszy budżet, ale wciąż w granicach pozwalających tworzyć zespół na mistrzostwo Polski. Poza tym Skra ma mnóstwo młodych, rozwojowych zawodników. Za dwa, trzy lata będą mieć profity z tej młodzieży. To też trzeba wziąć pod uwagę.

Antiga skończy karierę, odejść ma też Paweł Zatorski. Zmiennicy już są?

- To jest tajemnica, nikt ze Skry nie chce tego zdradzać. Ale na pewno wstępne rozmowy na temat zastępcy Antigi klub już prowadzi, może też rozmawia z kimś jeszcze, kto mógłby Skrę wzmocnić. Problemów na rynku transferowym Skra nie ma, jest bardzo dobrze znana, wszyscy zawodnicy, którzy w niej grali, wypowiadają się o niej w samych superlatywach. A co do Zatorskiego, to rzeczywiście słyszy się, że odejdzie. Na pewno i za niego kogoś w Bełchatowie znajdą. Myślę, że to też już jest zaprogramowane.

Z marketingowego punktu widzenia dobrze byłoby znaleźć kogoś z wielkim nazwiskiem. Przed rokiem mówiło się, że w Resovii zagra Cristian Savani. Kiedy naprawdę będzie nas stać na takie gwiazdy?

- Generalnie jestem zwolennikiem stawiania na naszych zawodników, robienia gwiazd z Polaków.

Zgoda, ale przy takim Savanim nasza młodzież dużo by się nauczyła.

- Takie gwiazdy są potrzebne, ale większe szanse na ich sprowadzanie będziemy mieli, jeśli jakoś się zmieni rosyjski i turecki rynek. Na razie z klubami z tych lig nie możemy rywalizować, bo one plują pieniędzmi w sposób nieograniczony. Jeżeli zdecydują, że kogoś kupią, to po prostu kupują, bo oferują wielkie pieniądze zawodnikowi, a klubowi płacą odszkodowanie. Ale nasze kluby wiedzą, że w każdej drużynie jest potrzebny ktoś, kto będzie chorągwią, i szukają takich postaci. Czy to obcokrajowiec, czy nasz - dla klubów to sprawa drugorzędna, liczy się osobowość. Jednak rolą trenerów jest takie szkolenie naszych siatkarzy, żeby to oni byli pożądanymi osobowościami. Jeżeli będzie nas stać na dobrego Rosjanina czy Włocha, to dobrze, ale wprowadzanie większej liczby naszych młodych ludzi na pewno nam się bardziej opłaci.

W klubach z Rosji Michał Winiarski, Bartosz Kurek czy Łukasz Żygadło zarabiają czy zarabiali po blisko pół miliona euro za rok gry, a w Polsce cały czas sufitem finansowym jest ćwierć miliona euro rocznie dla topowego zawodnika?

- Niektórzy zawodnicy zarabiają już więcej. Ale tylko trochę więcej.

A jakie są budżety naszej wielkiej czwórki, czyli Resovii, Zaksy, Jastrzębskiego i Skry?

- Na pewno każdy z nich dysponuje kwotą ponad 10 mln zł rocznie.

MŚ w Brazylii? W zasięgu kliknięcia! Możesz mieć wycieczkę życia!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.