Siatkówka. Bratobójczy bój o ligomistrzowy raj

- To tak jak starcie Realu z Barceloną - mówi Wojciech Drzyzga, ekspert Polsatu Sport, przed meczami Jastrzębskiego Węgla i Resovii w ćwierćfinale o awans do Final Four Ligi Mistrzów. Środowy mecz w Jastrzębiu rozpocznie się o 17.45. Transmisja w Polsacie Sport. Relacja na żywo w Sport.pl i w aplikacji mobilnej SPORT.PL LIVE.

To, że w turnieju finałowym najważniejszego z pucharów w Ankarze zagra polski zespół, jest pewne. Ale który - trudno wskazać faworyta. - Przewiduję walkę na długim dystansie. Jeden mocny cios na wątrobę nic nie da - uważa Drzyzga. - Znamy się bardzo dobrze, graliśmy w tym sezonie już kilka razy. Może wygrać ten, kto się lepiej wyśpi - mówi z kolei czeski rozgrywający Asseco Resovii Lukas Tichacek.

Albo będzie zdrowszy - wczoraj po południu okazało się, że Resovia do dwumeczu przystąpi potężnie osłabiona. Kontuzji doznał Krzysztof Ignaczak. A libero to jedyna pozycja w zespole, na której mistrzowie Polski nie mają równorzędnego zmiennika. Bułgar Nikołaj Penczew i 17-letni Mateusz Masłowski, który kilkanaście dni temu w meczu Młodej Ligi doznał urazu szczęki, zastępowali już w tym sezonie kontuzjowanego Ignaczaka. Z niezłym skutkiem, ale stawka tych meczów była dużo mniejsza. Czy zmiennicy Ignaczaka utrzymają jego poziom gry w spotkaniach decydujących o awansie do Final Four?

Mistrzowie Polski przewodzą w PlusLidze, mają szeroki i wyrównany skład i, gdyby nie uraz libero, byliby stawiani w roli faworytów. Z drugiej strony jedyną drużyną w Polsce, z którą mają w tym sezonie ujemny bilans, jest właśnie Jastrzębski Węgiel. W Jastrzębiu rzeszowianie przegrali 1:3, u siebie zwyciężyli 3:2. I teraz taki wynik dwumeczu dałby awans jastrzębianom.

Za zwycięstwo 3:0 lub 3:1 zespół otrzymuje trzy punkty, za 3:2 - dwa, za porażkę 2:3 - jeden. Kto w dwumeczu zbierze więcej punktów, zagra w Final Four. Jeśli będzie punktowy remis, o awansie zadecyduje "złoty set" grany po drugim spotkaniu w Rzeszowie.

- Taki układ jest korzystny dla nas. Większa presja będzie spoczywać w pierwszym meczu na Jastrzębiu - zauważa węgierski przyjmujący Asseco Resovii Peter Veres.

Jastrzębie statystycznie ma jeszcze jedną przewagę - z rzeszowianami w nowej hali jeszcze nie przegrało. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dlaczego nie w Lidze Mistrzów? - zastanawia się kapitan mistrzów Polski Olieg Achrem.

To jego gra i Veresa może zadecydować o sukcesie resoviaków. Po drugiej stronie ciężar gry opiera się na rozgrywającym ze Słowacji Michale Masnym i Michale Kubiaku. Do gry wrócił też atakujący Michał Łasko, lider drużyny w poprzednim sezonie. Ale jastrzębianie zaskakująco dobrze radzili sobie i bez niego. - Różnicę będą robiły detale. Na takim poziomie o losach meczu często decyduje jedna lub dwie piłki - twierdzi Łasko.

Jego powrót do gry zwiększa pole manewru trenera Lorenzo Bernardiego. Ale i tak większy komfort ma Andrzej Kowal, który może wystawić dwie równorzędne szóstki, choć rzecz jasna wolałby uniknąć konieczności szukania zmiennika dla Ignaczaka. Choć w pierwszej rundzie play-off Ligi Mistrzów z belgijskim Knack Roeselare i PGE Skrą Bełchatów Asseco Resovia biła obu rywali, grając w dwóch całkowicie różnych zestawieniach.

W ostatnich ligowych spotkaniach jednak nie zachwyciła. - To będą całkowicie inne mecze, o wszystko. Nikt tu nie da drugiej szansy - stwierdził Veres. - Powiedziałem kolegom, że przy pełnym zaangażowaniu i na dużych emocjach jesteśmy w stanie pokonać każdego rywala w Europie.

Dla mistrzów Polski będzie to historyczna szansa, by zagrać w Final Four. Zespół był budowany właśnie po to, by grać w elicie, a nie tylko wygrywać w kraju. Jastrzębski Węgiel grał już w turnieju finałowym. - To najważniejsze spotkanie w tym sezonie. Spodziewam się zaciętego boju, w którym decydować będą niuanse - stwierdza trener Bernardi. - Na takie spotkanie nikogo nie trzeba motywować - dodaje trener Kowal.

Święto polskiej siatkówki, jakim będzie ten dwumecz, potrwa do następnego wtorku.

Kto awansuje?
Copyright © Agora SA