(O)błędny finał siatkarzy

Tak zaciętego finału nie było w PlusLidze od sześciu lat. Mistrza Polski wyłoni dopiero piąty mecz, który nie ma zdecydowanego faworyta. Zawodnicy dwóch najbogatszych klubów są spięci, popełniają mnóstwo błędów, więc wygra zapewne ten, kto opanuje emocje. Relacja z decydującego meczu w sobotę o godz. 18 w Sport.pl

Gdyby brać pod uwagę wysokość budżetów, finał nie jest zaskoczeniem. Asseco Resovia i Zaksa Kędzierzyn-Koźle to najbogatsze polskie kluby.

W siatkówce nie ma zwyczaju ujawniania nakładów finansowych, ale w środowisku panuje opinia, że obrońcy tytułu są bezkonkurencyjni. Jako jedyni mogli pozwolić sobie na skompletowanie dwóch niemal równorzędnych szóstek. Ich finałowy przeciwnik też nie jest od macochy - przed sezonem dostał zastrzyk pieniężny od sponsora, dzięki któremu pozwolił sobie na wykupienie za 100 tys. zł ze Skry Bełchatów Marcina Możdżonka, choć jego kontrakt obowiązywał jeszcze rok. W siatkówce, nie tylko polskiej, jest to niezwykle rzadki przypadek.

Zaksa ma także zdecydowanie najdroższego trenera w lidze, zarabiającego blisko 200 tys. euro rocznie. Daniel Castellani pokazał jednak, że wart jest takich pieniędzy, budując zespół, który dominował w Polsce. Wywalczył puchar kraju, awansował do finału Ligi Mistrzów i ma wielką szansę na zwycięstwo w lidze. Ostatni mecz Zaksa rozegra bowiem w swojej hali. Nie jest to bastion taki jak Rzeszów, ale jednak spory atut. Zwłaszcza że Resovia poza własną halą traci wiele ze swojej wartości. W tym sezonie na wyjazdach wygrała tylko sześć z 15 spotkań. Ale poprzednie - 8 kwietnia - w Kędzierzynie-Koźlu. Wtedy chyba tylko najzagorzalsi kibice Zaksy wierzyli, że rywalizacja jeszcze wróci do ich hali, bo w tym sezonie w Rzeszowie wygrał tylko AZS Częstochowa. A jednak pretendent zdobył rzeszowską twierdzę i teraz on ma więcej atutów. Będzie miał wsparcie blisko 3 tys. kibiców i poprawiła się jego sytuacja kadrowa. Kontuzję wyleczył bowiem drugi atakujący Dominik Witczak i zespół nie będzie już uzależniony od chimerycznego atakującego Antonina Rouziera.

Teoretycznie w Resovii trudno znaleźć słabe punkty, choć kilku ekspertów uważa, że czeski rozgrywający Lukas Tichacek w trudnych chwilach nie radzi sobie z presją. Jego zmiennik Maciej Dobrowolski coraz rzadziej pojawia się na boisku. Na pozostałych pozycjach trener Andrzej Kowal ma kłopoty z nadmiarem. W ćwierć- i półfinałach błyszczał Jochen Schöps. Gdy reprezentant Niemiec stracił formę, trener zastąpił go inną gwiazdą - Zbigniewem Bartmanem. Podobnie jest na innych pozycjach. Aktualny mistrz Europy Nikola Kovacević gra rzadko, a wicemistrz świata z 2006 roku Wojciech Grzyb w finałach tylko raz wszedł do gry, i to na krótko. W drużynie z Rzeszowa nie ma siatkarzy niezastąpionych, bo nawet liderzy - Oleg Achrem, Piotr Nowakowski czy Grzegorz Kosok - nie mogą się czuć stuprocentowymi pewniakami.

Castellani takiego komfortu jak Kowal nie ma, może poza rozegraniem (Paweł Zagumny i Grzegorz Pilarz) i środkiem bloku (Możdżonek, Jurij Gladyr i Łukasz Wiśniewski). Jego drużyna w przeciwieństwie do rywala uzależniona jest od jednego zawodnika. Felipe Fonteles to odkrycie argentyńskiego szkoleniowca. W Brazylii był jednym z wielu dobrych siatkarzy, w Polsce błyskawicznie stał się gwiazdą, zapewne największą w PlusLidze. Różnicę robi zwłaszcza jego zagrywka. Tak jak kiedyś Mariusz Wlazły Fonteles najlepiej serwuje w najważniejszych momentach. W finałach zdobył w ten sposób dziesięć punktów, podczas gdy Schöps i Bartman po jednym.

Ma jednak słabości, a największą jest przyjęcie. Wcześniejsze spotkania pokazały, że po kilku złych odbiorach zaczyna się mocno denerwować i popełnia błędy. Nie potrafi ukryć emocji, co nie podoba się polskim sędziom, nieprzywykłym do takich reakcji. W ostatnim pojedynku został za to ukarany żółtą kartką, a jego drużyna straciła punkt. Na szczęście bez konsekwencji. Rywale zrobią wszystko, by go wyprowadzić z równowagi.

O każdej dyscyplinie zespołowej mówi się, że jest "grą błędów". Tak samo jest w siatkówce. W finale pomyłek jest jednak stanowczo za dużo. W dwóch poprzednich spotkaniach pokonani po 12 razy mylili się w ataku, choć rozegrano po trzy sety. Stanowczo za dużo jak na ten poziom rywalizacji. Nie wszystko da się wytłumaczyć emocjami i nerwami. Z drugiej zaś strony mało zawodników miało dotychczas okazję rozgrywać bardzo wyrównane mecze o tak wysoką stawkę. Ostatni raz piąty pojedynek decydował o mistrzostwie Polski w 2007 roku. Wtedy Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel, zwyciężając w ostatnim meczu 3:0.

Teraz gospodarze powinni mieć większy komfort psychiczny, bo przecież tydzień temu nawet statystyka stawiała ich w gorszym położeniu. Drugim atutem Zaksy jest zagrywka - najmniej przewidywalny element, w siatkówce absolutnie kluczowy. Potencjał mają większy.

Dla kilku zawodników będzie to ostatni mecz w obecnych zespołach. Z Resovią żegnają się Kovacević, Bartman i Dobrowolski. Zaksa może stracić trenera Castellaniego, którego kuszą Dynama z Krasnodaru i Moskwy, oraz Fontelesa. Przyjmujący klasy Brazylijczyka zarabiają w Rosji ponad pół miliona euro rocznie, w Polsce może liczyć na połowę tej kwoty. Odejść mają też Pilarz i Witczak.

Wyniki poprzednich spotkań: Zaksa - Resovia 3:0, 1:3, 0:3, 3:0.

Początek meczu Zaksy z Resovią w sobotę o godz. 18 (transmisja w Polsacie Sport).

5

mistrzostw Polski

zdobył w sumie każdy tegoroczny finalista. Zwycięzca wskoczy na czwarte miejsce w tabeli wszech czasów, które będzie zajmował z AZS Częstochowa. Wyżej są AZS AWF Warszawa (20), Legia (8), Skra (7)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.