PlusLiga. Ireneusz Mazur: Emocje, że można fruwać

- Nie jestem w stanie wskazać zwycięzcy, wątpię, by ktokolwiek mógł to zrobić, zdecydowanie i logicznie to argumentując - opowiada o finale siatkarskiej PlusLigi były trener reprezentacji Polski

Po czterech starciach ZAKSA Kędzierzyn-Koźle remisuje z Asseco Resovią 2-2. Decydujący mecz w sobotę o 18 w Kędzierzynie (transmisja w Polsacie Sport). W 13-letniej historii zawodowej PlusLigi tylko dwa razy zdarzyło się, by o mistrzostwie przesądziło pięć spotkań.

Przemysław Iwańczyk: Czy to najlepszy finał PlusLigi w historii?

Ireneusz Mazur: Nie sądzę - każda pliszka swój ogonek chwali. Ten finał jest szalenie dramatyczny, emocjonujący i nieprzewidywalny. Ale tak można przecież powiedzieć o każdym poprzednim. Kibice obu klubów są wniebowzięci, ci, których drużyny do finału się nie dostały, mają przekonanie, że to ich zespoły stworzyłoby lepszy show. Ten finał w porównaniu z poprzednimi jest inny. Bo dotąd nie było tak, że nastroje zmieniały się z każdym spotkaniem. Najpierw jedni byli w siódmym niebie, nazajutrz odwrotnie.

Mam rozumieć, że sportowo nie jest najlepiej?

- Choć dotychczasowe finałowe batalie nie były tak atrakcyjne pod względem zmieniających się emocji, można przyjąć, że stały na wyższym poziomie. Na pewno tak było, kiedy przez osiem lat o złoto grała PGE Skra Bełchatów. Nawet jeśli wygrywała zdecydowanie, spotkania były pod względem sportowym lepsze.

Każdy finał po pewnym czasie staje się huśtawką, bo nie da się wyeliminować z niego nerwów. W niedzielę ZAKSA, która wygrała 3:0, wymogła na przeciwniku błędy. Ale dzień wcześniej chwaliliśmy za to samo Asseco Resovię. Pod względem techniczno-taktyczno-sportowym nie jest idealnie. Żadna z drużyn nie może utrzymać dyspozycji przez dwa dni. Poziom nie jest oszałamiający, choć proszę zrozumieć, że dla kibiców taki przebieg spotkań jest bardzo atrakcyjny.

Pod względem oprawy takiego finału nie było nigdy.

- Aż 50 tys. ludzi chciało kupić bilety na niedzielne spotkanie. Pamiętajmy, że Rzeszów to szczególne miejsce. Tam miłość do siatkówki jest bezwarunkowa. To fenomen. Coraz śmielej także inne miasta nawiązują do zachowań rzeszowskich, ale trudno będzie doprowadzić do sytuacji, kiedy fani są w stanie stać całą noc po bilet bez gwarancji, że po otwarciu kas go kupią. Rzeszów to mekka siatkówki i nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Tam siatkówka nabiera dodatkowej mocy, im dłużej trwa finał, tym więcej mam odczuć i wrażeń. Widziałem wiele, ale nigdy tylu tak żywiołowo reagujących fanów w jednym miejscu.

W Polsce jest najlepszy klimat dla siatkówki?

- Nie tylko dla siatkówki. Piłka ręczna na poziomie reprezentacji czy Vive Targów Kielce, koszykówka na Pomorzu - tam widowiska sportowe mają tak samo świetną oprawę jak finał PlusLigi. Powiem więcej, jako środowisko siatkarskie dołączyliśmy do nich, bo kibice wspomnianych dyscyplin standardy wyznaczyli już dawno. Fan w Polsce nie siedzi w bezruchu na trybunach, spragniony jest sukcesów, więc angażuje się w mecz.

Siatkówka ma jednak coś, czego nie mają inni - nie tylko w finale, ale i w sezonie zasadniczym, kiedy nie ma hitów w każdej kolejce, do hal walą tłumy. Nie grymaszą na "takie sobie" mecze i rywali, tylko wypełniają trybuny i dopingują.

Kto będzie mistrzem Polski?

- Potwierdziły się prognozy - nie ma zdecydowanego faworyta. Na pewno w ciut lepszej sytuacji jest ZAKSA, która w rundzie zasadniczej "wygrała" dla siebie boisko w piątym, decydującym spotkaniu.

Sportowo nie jestem w stanie wskazać zwycięzcy, wątpię, by ktokolwiek mógł to zrobić, zdecydowanie i logicznie to argumentując. Siły, moc, jakość oraz słabości są wyrównane jak nigdy. Opowiadanie teraz, kto wygra, to totolotek. A ja strzelać na oślep nie zamierzam.

Finału nie będzie w Spodku

Zaraz po czwartym meczu któryś z działaczy rzucił pomysł, by decydujące spotkanie rozegrać w katowickim Spodku. Hala na Śląsku pomieści zdecydowanie więcej widzów niż ta w Kędzierzynie-Koźlu, a już teraz chętnych do obejrzenia spotkania o złoto jest tylu, że nie dla wszystkich wystarczy biletów. - Nie wiem, skąd taka plotka, ale mecz będzie u nas. Trzeba wykorzystać atut własnej hali - stwierdziła wczoraj prezes ZAKS-y Sabina Nowosielska. - Gdybyśmy przegrali, kibice nigdy by mi tego nie wybaczyli.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.