Siatkówka. Wojna na dwóch frontach

Startującą w piątek PlusLiga zepchnęła w cień zbliżające się wybory szefa polskiej siatkówki. I tu, i tu trudno wytypować faworyta

W wyścigu o stanowisko prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej - z CBA, kwitami, donosami, wzajemnymi oskarżeniami, także natury obyczajowej, w tle - jest tylko dwóch konkurentów. Prezes urzędujący, czyli Mirosław Przedpełski, oraz kandydat Waldemar Bartelik.

Rywalizacja ta, choć niesie za sobą wiele ofiar, pomówień, a przede wszystkim skazę na przedstawianym jako kryształowe środowisku, na szczęście skończy się najpóźniej we wtorek. Siatkarze batalię rozstrzygną najwcześniej za pół roku, a chętnych do tytułu jest przynajmniej czterech. Obie rywalizacje łączy to, że wszyscy są tak samo pewni sukcesu, i każde rozstrzygnięcie będzie tak samo gorąco komentowane.

Sportowcy mogą mieć za złe działaczom, że ci poczuli się najważniejsi na świecie, spychając do cienia prawdziwe i uczciwe emocje. Mało kto w ostatnich dniach poświęca się dywagacjom na temat, kto ma najsilniejszy skład, dokonał najlepszych transferów i przygotował najlepszą strategię na sezon. A może to być przecież najbardziej wyrównany sezon ostatnich lat.

Być może dlatego, że po siedmiu latach mistrzostwo straciła Skra Bełchatów. Choć rywale wzmacniali się za wielkie pieniądze, sięgali po gwiazdy coraz większego talentu, wydawało się, że era hegemona spod Łodzi nie skończy się nigdy. Przerwała ją dopiero Resovia, choć upraszczając, można powiedzieć, że dokonał tego jeden zawodnik - atakujący Georgy Grozer. Uderzający piłkę chyba najmocniej w Europie Niemiec nie zawiódł w żadnym z finałowych spotkań, był bezwzględnym bohaterem także dlatego, że jeszcze przed decydującym meczem okazało się, że po sezonie wybiera się do ligi rosyjskiej.

Siatkówka to jednak sport na tyle zespołowy, że trudno liczyć na finały z jedną gwiazdą co rok. Rzeszowianie, szukając rekompensaty, wzięli innego Niemca Jochena Schöpsa, a także dość niespodziewanie atakującego polskiej reprezentacji Zbigniewa Bartmana. Ponieważ obaj występują na tej samej pozycji, a są zbyt wartościowi, by jednego z nich posadzić w rezerwie, Schöps został przekwalifikowany na przyjmującego, dokładnie odwrotnie niż przed kilkoma miesiącami przez selekcjonera Polaków Bartman.

Ale to nie koniec, bo Resovia zaangażowała na skrzydło także serbskiego reprezentanta Nikolę Kovacevicia. Latem rzeszowianie zrobili wszystko, co zamierzali, nie wiadomo tylko, czy udało im się kupić receptę na grę pod olbrzymią presją.

Z nią co rok mierzyli się bełchatowianie, teraz wielkie oczekiwania przeniosły się na ekipę z Rzeszowa, której gładka porażka ze Skrą w Superpucharze już odebrana została jako niespodzianka.

- Wreszcie wszyscy mówią, że grają o złoto, nie tylko my - powtarzał ostatnio środkowy Skry Daniel Pliński. Słusznie, bo jego drużyna nie jest już murowanym faworytem, zwłaszcza że straciła największą gwiazdę polskiej siatkówki Bartosza Kurka (Dinamo Moskwa), kapitana reprezentacji Marcina Możdżonka (przeniósł się do konkurencji z Kędzierzyna-Koźla) oraz rozgrywającego Miguela Falaskę.

Z wieloletnich zapowiedzi, w których faworytem była tylko Skra, obecne przedsezonowe prognozy zupełnie nie przewidują na mistrzowskim tronie innych gigantów finansowanych przez państwowe firmy - Jastrzębski Węgiel i ZAKSy Kędzierzyn-Koźle. A to one dokonały w swoich składach niemalże rewolucji. Na Śląsk ściągnięto enfant terrible włoskiej siatkówki Matteo Martino, którego ma okiełznać jego trener rodak Lorenzo Bernardi. Na rozegranie przyszedł uznany w świecie Niemiec Simon Tischer, a także kadrowicz Paweł Czarnowski. ZAKSA z kolei wzięła byłego selekcjonera naszej kadry Daniela Castellaniego (mistrz Europy z 2009 r.), Możdżonka, a nawet brazylijsko-dominikański duet przyjmujących z przeszłością w najsilniejszych ligach świata.

I tutaj dopiero jest kłopot, by wskazać drużynę lepszą. W walce o mistrzostwo zapowiadają się emocje, jakich nie było w Polsce od lat i nie byłoby wcale niespodzianką, gdyby to nie Rzeszów lub Bełchatów stał się w 2013 r. stolicą siatkówki.

Ale PlusLiga to nie tylko sielskie życie prezesów z napchaną przez sponsorów kabzą. Problemem jest coraz większe rozwarstwienie rozgrywek - bogaci bogacą się coraz bardziej, a biedni ledwie uciułali budżety i zamknęli składy. Właściwie jest tylko jedna drużyna środka - Delecta Bydgoszcz, która nie zmieniła znacząco składu, a siatkarzy szuka wśród absolwentów Młodej PlusLigi.

Reszta wegetuje, paradoksalnie największe kłopoty mają ci z największych siatkarskich miast - z Warszawy, Gdańska, Olsztyna i Częstochowy. W takich okolicznościach trudno będzie polskiej lidze utrzymać status czołowej, jeśli nie równej najsilniejszym na świecie. Jeśli nic się nie zmieni, po krótkim, prestiżowym dla nas czasie porównań do Rosjan czy Włochów, znów wrócimy do drugiego siatkarskiego rzędu.

* * *

W niedzielę w audycji "Przy niedzieli o sporcie" w Radiu TOK FM jednym z gości będzie kandydat na prezesa PZPS Waldemar Bartelik. Fragmenty tej rozmowy w poniedziałkowej Gazecie Sport.pl. Przed tygodniem naszym gościem był Mirosław Przedpełski.

Od piątku w Sport.pl także Magazyn Siatkarski. Jego gośćmi są: Jakub Bednaruk i Jerzy Mielewski.

Więcej o:
Copyright © Agora SA