PlusLiga. A wszystko i tak weźmie Skra?

W rozpoczynającej się w środę batalii o medale PlusLigi wiadomo tylko jedno: biada temu, kto spotka na swojej drodze PGE Skrę Bełchatów. Jej siatkarze znów mają wszystkie atuty, by sięgnąć po złoto. Ósme z kolei. Relacja z półfinałowych meczów PlusLigi ZAKSA - Resovia i Skra - Jastrzębski na żywo w Sport.pl.

Nastroje w drużynie Jastrzębskiego Węgla są ambiwalentne - z awansu wyszarpanego w świetnym ćwierćfinałowym boju Delekcie Bydgoszcz cieszy się jak w mało którym sezonie, ale już z powodu, że słabsze wyniki w rundzie zasadniczej pchnęły ją na spotkanie z multimistrzem, rozpacza pewnie jak nigdy. Koszmary półfinałowych przegranych starć jastrzębianie noszą w sobie od 2009 roku, kiedy nadzieję na grę o złoto stracili w trzech szybkich meczach. Nawet to, że ostatnio w Polsce bili się ze Skrą jak równy z równym w finale 2007 r., jest marnym pocieszeniem, bo od tego czasu bełchatowianie planowali swoje kolejne sezony z rozmysłem, dołączając precyzyjnie do drużyny elementy naprawdę konieczne, a jastrzębianie co roku ordynowali sobie prawdziwą rewolucję. W ostatnim sezonie tak nieudaną, że klub ze Śląska do końca musiał drżeć o utrzymanie.

Poza grupą fanów z Jastrzębia nie ma w Polsce absolutnie nikogo, kto wierzyłby, że tej drużynie uda się wyeliminować bełchatowian w półfinale. - 80 proc. szans daję Skrze, tylko 20 proc. Jastrzębiu - mówi Jakub Bednaruk, były rozgrywający obu klubów, obecnie drugi trener warszawskiej Politechniki.

Sportowo na krajowych boiskach Skra nie pozwala sobie na jakąkolwiek słabość. Psychologicznie również radzi sobie znakomicie - nie ulega narastającej z roku na rok presji, nie zdemolowała ich nawet niedawna traumatyczna porażka w finale Ligi Mistrzów z Zenitem Kazań, gdzie mimo dwóch meczboli puchar za zwycięstwo odebrali Rosjanie. Gdyby im się powiodło, przeżylibyśmy wiosnę w pucharach niewiarygodną - do finał Pucharu CEV Resovia przegrała dopiero w złotym secie, a w finale Pucharu Challenge Tytan AZS Częstochowa przepchnął w wewnętrznym polskim starciu Politechnikę.

Bełchatowianie to od lat perfekcyjny mechanizm, który zdaje egzamin w momentach najwyższej próby. - Po porażce z Zenitem wyszli na ćwierćfinał z nami, bez szyderczego uśmiechu zlali nas aż miło. Jakby chcieli powiedzieć: sorry panowie, ale zabawa się skończyła - opowiada Bednaruk.

Jastrzębianie pozbierali co prawda na ten sezon całkiem niezły skład ze znakomitym atakującym reprezentacji Włoch Michałem Łaską w roli lidera, ale jako zespół - złożony głównie z obcokrajowców - wciąż ustępują Skrze, w której od lat podstawowy skład (Kurek, Winiarski, Możdżonek, Pliński, Wlazły, Zatorski) to niemal sami reprezentanci Polski z doświadczonym Hiszpanem Falaską na rozegraniu.

Eksperci, wśród nich Wojciech Drzyzga z Polsatu i Sport.pl, też nie wierzą w sensacyjne rozstrzygnięcie. Wszyscy powtarzają, że ze Skrą można wygrać raz, ale nie można jej pokonać w trzech spotkaniach. Mimo to bełchatowski półfinał znów rozpali kibiców, którzy halę powinni wypełnić do ostatniego miejsca, a transmitująca mecz telewizja liczy na jeden z oglądalnościowych rekordów sezonu.

Jeszcze bardziej elektryzująco zapowiada się rywalizacja ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle z Asseco Resovią. Klubów jak Skra bogatych, ale nie na tyle, by wyrwać z Bełchatowa największe gwiazdy. Także nie tak cierpliwych, dlatego w Rzeszowie w czwartym z rzędu sezonie oglądamy czwartego rozgrywającego (po Pawle Woickim był Brazylijczyk Rafael Redwitz, później włoska nadzieja kadry Michele Baranowicz, a teraz Czech Lucas Tichacek). Drzyzga: - I kiedy słyszę buczenie kibiców na złe wybory tego ostatniego, czuję, że to nie koniec zmian. Że aura wokół tego chłopaka jest nie najlepsza i może on długo tam nie zabawić.

Zawodnicy na innych pozycjach zmieniali się równie często. Mimo to Resovia stała się drużyną prezentującą mocno siłowy styl, którego symbolem jest Niemiec Georg Grozer. ZAKSA, dowodzona na rozegraniu przez Zagumnego, to z kolei przewaga techniki i sprytu, którym drużyna zapewniła sobie drugie miejsce po sezonie zasadniczym. Szukać faworyta w tej parze, to jakby rozstrzygać, czy zupa pomidorowa lepiej smakuje z ryżem, czy makaronem. - O awansie zdecyduje pięć meczów - przewiduje Drzyzga. - I nie zdziwiłbym się, gdyby każdy z nich trwał pięć setów. Radość ze zwycięstwa w tej parze może trwać jednak krótko. W finale czekać przecież będzie najprawdopodobniej Skra, która prze po wyczyn w polskiej siatkówce niespotykany od lat 50. i 60., czyli czasów panowania AZS AWF Warszawa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.