Mistrzynie Polski zmierzą się z zeszłorocznym zwycięzcą Ligi Mistrzyń, drużyną Foppapedretti Bergamo. Nie można więc mówić, że siatkarki z Muszyny miały przysłowiowego "farta". - Trafiliśmy jak trafiliśmy. Zespół z Bergamo zajął drugie miejsce, my również. Trzeba więc toczyć z nimi rywalizację. Wiadomo, że to jest drużyna, która należy do czołowych zespołów europejskich. Patrząc na klubowe rozgrywki kobiece, jest to aktualny mistrz Europy. Zawodniczki tworzą trzon reprezentacji Włoch, która tak zdominowała ostatnie mistrzostwa Europy. Podchodzimy do tej rywalizacji zupełnie bez kompleksów. Nie mam zamiaru rzucać białego ręcznika na parkiet - zadeklarował Bogdan Serwiński.
Podobnego zdania jest przyjmująca Banku BPS Muszynianka Fakro. - Trafiamy na Bergamo, czyli zespół, który w lidze włoskiej zajmuje wysoką, drugą pozycję. W zeszłym roku jednak dziewczyny już miały przeprawę z tą drużyną i w jednym meczu wyszły z niej zwycięsko. Myślę, że dzięki temu znamy już te dziewczyny trochę lepiej i możemy w pewnym stopniu przewidzieć, co zaprezentują w tych meczach. Nasz zespół potrafi się dobrze zmobilizować i uważam, że to jest już taka faza rozgrywek, że jesteśmy w stanie wygrać z tym przeciwnikiem - stwierdziła Anna Woźniakowska.
Jeśli "mineralnym" udałoby się pokonać wicelidera włoskiej tabeli, trafią na kolejnego, równie trudnego przeciwnika, którym najprawdopodobniej będzie drużyna Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty. - Drabinka w kolejnej rundzie wskazuje na zwycięzcę konfrontacji Prostejov-Pesaro, ale tak daleko na razie nie sięgam w przyszłość. Jeżeli rywalizacja z Bergamo byłaby po naszej stronie skuteczna, zwycięska, to byłby to dla nas olbrzymi sukces. Skupiam się wyłącznie na tym najbliższym dwumeczu - podkreślił trener Serwiński.
Siatkarki z Dąbrowy Górniczej trafiły z kolei na dobrze znaną polskim kibicom drużynę Asystelu Novara, która toczyła walkę w grupie z Muszyną, a której barwy reprezentuje Anna Podolec. To niewątpliwie bardzo trudny rywal dla siatkarek z Zagłębia. - Na tym etapie nie ma już słabych przeciwników - zaznaczyła Magdalena Śliwa. - Znamy wartość i klasę rywala - Novara zajęła pierwsze miejsce w swojej grupie, ma wiele wartościowych zawodniczek w swoich szeregach, nam zatem nie pozostaje nic innego jak próbować nawiązać walkę. Myślę, że w grupowych meczach z Pesaro i VakifGunes momentami nawiązałyśmy równorzędną walkę. Będziemy grać na luzie, bo to nie my mamy być spięte i nie my mamy wygrać za wszelką cenę, to zadanie naszych rywalek. Przyjmiemy zatem przeciwniczki z uśmiechami i będziemy starały się wywalczyć jak najwięcej.
Kapitan drużyny z Dąbrowy bardzo cieszy się jednak z takiego przebiegu losowania. - Dla mnie to sympatyczne spotkanie. Poza Anią Podolec mam w Novarze jeszcze jedną koleżankę - Logan Tom, więc chętnie się także z nią zobaczę i uściskam - stwierdziła z uśmiechem. - Wizyta na włoskiej ziemi też jest dla mnie trochę sentymentalna, więc ja się cieszę z takiego obrotu losowania - dodała.
Jednocześnie zawodniczka Enionu Energia MKS zwróciła uwagę na fakt, iż niezależnie od przebiegu losowania ciężko byłoby na tym etapie trafić na słabego rywala. - Myślę, że na tym etapie Ligi Mistrzyń nie ma już słabych przeciwników. Każda drużyna charakteryzuje się czymś innym i są to zespoły budowane przede wszystkim z myślą o takich rozgrywkach. Bez względu na to, czy po drugiej stronie stanie Gamowa, Logan Tom, Flier, czy Kozuch musimy z każdym próbować walczyć. Słabych przeciwników już nie ma - podkreśliła.
Trener Serwiński, który bardzo dobrze zdołał poznać Asystel, nie skreśla dąbrowianek w tej konfrontacji. - To jest rozważanie czysto teoretyczne. My uporaliśmy się z Asystelem we własnej hali niespodziewanie łatwo. Wygraliśmy szybko i przyjemnie. Na wyjeździe przegraliśmy 1:3, popełniając tam trochę błędów typowo siatkarskich za sprawą zbytniej nerwowości. Ten mecz był przynajmniej na pięć setów. Możliwości Novary są olbrzymie. Personalnie ten zespół jest poukładany z zawodniczek z wysokiej półki. Pytanie, kiedy te pojedyncze elementy zaczną tworzyć całość. Jeśli zaczną przed meczem z Dąbrową, to będzie im bardzo ciężko. Natomiast, jeżeli będzie tak jak do tej pory, że ten zespół nie był monolitem, to myślę, że jest szansa - ocenił szkoleniowiec.
Pierwsze miejsce w grupie zapewniło rzeszowianom dobre rozstawienie w losowaniu. Dzięki temu naprzeciwko rzeszowskiej drużyny stanie przeciwnik w ich zasięgu - zespół CSKA Sofia. - Czy wylosowaliśmy dobrze, zobaczymy po tych dwóch meczach. Na pewno można było wylosować dużo gorzej. Generalnie startowaliśmy z pozycji uprzywilejowanej, z pierwszego miejsca. Graliśmy z zespołem CSKA na turnieju przed rozgrywkami w serbskim Kragujevac. Pokonaliśmy ich wówczas gładko, ale nie możemy tego brać jako przykład, ponieważ oni grają teraz na zupełnie innym poziomie i myślę, że to będą zupełnie inne spotkania. Liczymy na to, że zaprezentujemy dobrą grę i przejdziemy do następnej rundy - powiedział drugi trener Resovii, Andrzej Kowal. - Uważam, że zdecydowanym faworytem pary CSKA Sofia - Resovia Rzeszów są Polacy. Rzeszowianie powinni awansować do kolejnej rundy, a tam czekać ich będzie trudny rywal - ocenił Jacek Nawrocki.
Trener wicemistrzów Polski podkreślił, że jego drużynie nie grozi zlekceważenie rywali. Mają świadomość tego, jaki to etap rozgrywek i wiedzą, że bez pełnej mobilizacji nie wygrają tej konfrontacji. - To już jest kolejna runda Ligi Mistrzów i tutaj nie może być mowy o jakimkolwiek lekceważeniu przeciwnika. Zdajemy sobie sprawę z tego, że gramy dość chimerycznie i pracujemy nad tym, by nasza forma była równa. Jest to zespół w naszym zasięgu, ale na pewno nie będziemy go w żaden sposób lekceważyć - zaznaczył Kowal.
Najmniej zmartwień mają siatkarze Skry Bełchatów. Ich drużynie została przyznana organizacja turnieju finałowego. Miejsce w najlepszej czwórce w Europie mają więc zapewnione. - Myślę, że ci wszyscy, którzy krytykują Skrę za to, że dostała organizację Final Four, tak naprawdę byliby zdenerwowani dopiero wtedy gdybyśmy do najlepszej czwórki LM awansowali po sportowej walce. Myślę jednak, że to nie jest sprawa Skry Bełchatów, a całej polskiej siatkówki. To jest sukces publiczności, klimatu, jaki ona stwarza i jaki w ogóle jest w Polsce wokół siatkówki. Jeśli komuś w tym wszystkim przeszkadza Skra, to cóż... przepraszamy, że tam jesteśmy - stwierdził trener mistrzów Polski.
Tyle uznania w oczach działaczy europejskiej federacji nie znalazła drużyna Muszyny, która również starała się o organizację turnieju FF. - Skra Bełchatów jest w Europie firmą bardzo znaną i uznaną. Mój zespół, mój klub musi jeszcze długo pracować, żeby taką renomę uzyskać. Powoli, po kolei. Oczywiście złożyliśmy wniosek z jakąś tam małą nadzieją na uzyskanie takiej organizacji. Niemniej jednak, co tu dużo mówić, do Cannes jeszcze nam trochę brakuje - uśmiechał się Bogdan Serwiński, dodając: - Na pewno lepiej smakuje wejście do FF drogą czysto sportową, a nie z tego rozstawienia z racji gospodarza, organizatora FF. Ale takie są zasady i kto ma możliwość, by je wykorzystać, robi to.
Z kim więc zdaniem Jacka Nawrockiego będzie mierzyć się jego drużyna w Łodzi? - Gdybym miał teraz, po fazie grupowej, wytypować pozostałą trójkę finalistów LM byłyby to jeszcze Zenit Kazań, Friedrichshafen i dla spokoju sumienia Resovia Rzeszów. Ale podkreślam, że za wcześnie na takie przewidywania, to tylko zabawa - ocenił.
Więcej o losowaniu Ligi Mistrzów na Reprezentacja.net ?