Siatkarze PGE Skry Bełchatów skończyli krótkie urlopy

- Nie wiem, czy przerwa w treningach nam pomoże, czy zaszkodzi. Ale to była jedyna okazja, żeby odpocząć w trakcie sezonu - mówi trener siatkarzy PGE Skry, którzy w poniedziałek wrócili do treningów.

Bełchatowianie w środę odpadli z Ligi Mistrzów po przegraniu złotego seta z Zenitem Kazań. Drużyna wróciła do Polski w czwartek nad ranem i dostała od szkoleniowców aż cztery dni wolnego. - Na pewno zasłużyli na odpoczynek już wcześniej, ale nie mieliśmy takich możliwości - tłumaczy Jacek Nawrocki. Nic dziwnego, że większość rozjechała się po kraju.

To druga i najdłuższa przerwa mistrzów Polski w tym sezonie. W grudniu odpoczywali trzy dni po przylocie z Kataru, gdzie występowali w klubowych mistrzostwach świata. Teraz przerwa w zajęciach była możliwa, bowiem mecz szóstej kolejki - z Delectą w Bydgoszczy (wygrany 3:1) - PGE Skra rozegrała awansem. Dwa pozostałe spotkania tej serii odbędą się we wtorek (AZS Politechniki z Resovią) i środę (Tytanu AZS-u Częstochowa z Zaksą Kędzierzyn-Koźle).

W poniedziałek wszyscy siatkarze zameldowali się rano w klubie i wzięli udział w dwóch treningach. I tak będzie aż to czwartku, z jednym wyjątkiem - w środę zaplanowane są tylko jedne zajęcia. W piątek drużyna pojedzie do Rzeszowa, gdzie następnego dnia zagra w meczu na szczycie PlusLigi - z zajmującą drugie miejsce Resovią. Zespół z Bełchatowa ma nad nią aż 15 punktów przewagi i jeden mecz więcej. Żeby zacząć play-off z pierwszej pozycji, musi w czterech ostatnich spotkaniach wywalczyć jeden punkt.

Druga faza rozgrywek zakończy się 30 marca, a do tego czasu bełchatowianie tylko raz zagrają w swojej hali (23 marca z Zaksą). Oprócz Resovii na wyjeździe zmierzą się z Tytanem AZS-em (26) i AZS-em Politechniką (30). Przypomnijmy, że w play-off lider, czyli prawdopodobnie PGE Skra, trafia na czwarty zespół w tabeli.

Mimo że od pojedynku z Zenitem upłynął prawie tydzień, jest on tematem numer jeden w szatni PGE Skry. - Nie da się o tym tak łatwo zapomnieć - mówią siatkarze. - Ale dzięki wolnym dniom udało nam się trochę od tego oderwać.

Nawrocki dodaje, że ten temat będzie wracał jeszcze długo, jak po każdym ważnym meczu. - Nie sposób o tym nie myśleć - twierdzi trener. - Żal jest duży, bo byliśmy bardzo blisko awansu do Final Four. I z pewnością będzie powracał, bo w normalnej konfrontacji z Zenitem byliśmy lepsi. Nie mamy się czego wstydzić, bo chłopaki pokazali charakter i wielkie umiejętności, wygrywając na bardzo trudnym terenie. Szkoda, bo naszym celem nie był tylko awans do finału, ale wygranie Ligi Mistrzów. Najważniejsze jednak, żeby z naszych występów w pucharach wyciągnąć pozytywne wnioski. Teraz liczy się już tylko walka o mistrzostwo Polski.

Na szczęście w drużynie nie ma większych problemów zdrowotnych. Prawie wszyscy siatkarze wrócili do zajęć bez kontuzji. Wyjątkiem jest Miguel Falasca, który ostatni mecz rozegrał ze złamanym palcem u nogi (dostał zastrzyk znieczulający). Mimo to spisał się naprawdę świetnie. Trener Nawrocki nie jest w stanie powiedzieć, czy hiszpański rozgrywający będzie w stanie zagrać przeciwko Resovii. - Wszyscy mnie o to pytają, a ja nie potrafię odpowiedzieć - twierdzi.

Według lekarzy, takie złamanie jak u Falaski zrasta się dwa do trzech tygodni. W PGE Skrze podkreślają, że najważniejsza jest walka o złoty medal, dlatego niewykluczone, że w sobotę na boisko wyjdzie Paweł Woicki. Zresztą z nim w podstawowym składzie bełchatowianie już raz pokonali Resovię.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.