Siatkarz PGE Skry: I tak będą się nas czepiać

Żeby dojść do finału, nie możemy mieć nawet chwili słabości - mówi Michał Winiarski

Damian Bąbol: To było najłatwiejsze zwycięstwo w PGE Skry w tym sezonie.

Michał Winiarski: Na pewno jedno z łatwiejszych, ale najważniejsze, że kolejny raz wygraliśmy w Lidze Mistrzów, i to bez straty seta. Przeciwnik może nie był z najwyższej półki, ale my skupialiśmy się tylko na swojej jak najlepszej grze.

Trudno było wam się zmobilizować do pojedynku z najsłabszą drużyną w grupie?

- Przy tym systemie, w którym uczestniczymy, czyli grze co trzy dni, motywujemy się do każdego meczu w taki sam sposób. Zależy nam, aby jak najszybciej rozstrzygać losy meczu. Wtedy mamy więcej czasu na zregenerowanie sił.

Teraz liczę na odpowiedź bez zbędnej skromności. Czujecie się już uczestnikami tegorocznego Final Four?

- Nie, naprawdę. I proszę wierzyć, że nie przemawia przeze mnie przesadna skromność. Tak naprawdę awans do dalszej fazy rozgrywek, to, że zajęliśmy w swojej grupie pierwsze miejsce, już się nie liczy, to historia. Poza tym w kolejnych spotkaniach będzie obowiązywał tzw. złoty set [jeśli zespoły mają na koncie po wygranej, grają dodatkowego seta do 15 - przyp. red.], który może być ogromną nerwówką i loterią. Mecze i rewanże trzeba będzie rozgrywać na bardzo wysokim poziomie. Aby dojść do finału, nie możemy mieć nawet chwili słabości.

Podczas rozstawiania par ćwierćfinałowych będziecie w bardzo uprzywilejowanej sytuacji. Wszystko wskazuje na to, że nie traficie w inne europejskie potęgi.

- Gdyby rzeczywiście tak się okazało, to byłoby super. Ale obojętnie na jaką drużynę trafimy, to musimy być gotowi na ciężką przeprawę.

W końcu będziecie mogli udowodnić niedowiarkom, że potraficie awansować do Final Four, a nie tylko wystąpić w nim dzięki roli gospodarza turnieju.

- Myślę, że nieważne, jaki sukces byśmy osiągnęli, to i tak znajdą się osoby, które będą się nas czepiać. W tym sezonie już udowodniliśmy, że jesteśmy naprawdę silni. W bardzo trudnej grupie zajęliśmy pierwsze miejsce. To już o czymś świadczy.

To był wasz ostatni mecz w Atlas Arenie. Następne w Lidze Mistrzów będziecie rozgrywać w starej hali przy ul. Skorupki. Naprawdę tęsknicie za tamtym obiektem?

- Przede wszystkim w starej hali czuje się fantastyczną, gorącą atmosferę. A doping naszych kibiców bardzo nam pomaga. Trybuny są bardzo blisko boiska i mamy bezpośredni kontakt z fanami. A w Atlas Arenie? Szczerze przyznam, że czułem się bardziej jak na stadionie lekkoatletycznym. Trybuny są bardzo oddalone od boiska i w efekcie doping nie robi na nas większego wrażenia, tym bardziej że nie za bardzo go słychać. Natomiast w hali przy ul. Skorupki kibice robią taki kocioł, niepowtarzalną atmosferę, która dodaje nam skrzydeł. Poza tym jeżeli przeprowadzka do starszego obiektu ma nam pomóc w finale Ligi Mistrzów, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać.

Copyright © Agora SA