Siatkówka. Gromadowski: Tie-break z ACH Volley Bled dzielił nas od awansu

O swojej pierwszej Lidze Mistrzów w roli podstawowego zawodnika, złej passie w lidze francuskiej, ale i magii Paryża, a także słynnej już, wyjątkowo odważnej sesji zespołu z Olivią Del Rio mówi w rozmowie z Reprezentacja.net Marcel Gromadowski.

Reprezentacja.net: Niestety odpadliście już z rozgrywek Ligi Mistrzów. Jak podsumujesz udział w nich Twojego zespołu?

Marcel Gromadowski: - Sportowo, co wszyscy wiedzą, nie wyszło, bo nie zakwalifikowaliśmy się do dalszej fazy rozgrywek i nie awansowaliśmy do fazy play off. Ale co uważniejsi zauważą, co my ciągle boleśnie przeżywamy, że zabrakło nam do awansu tak naprawdę jednego tie-breaka przegranego z ACH Volley Bled. Gdybyśmy wtedy wygrali, a kolejne spotkania potoczyłyby się tak samo, wyszlibyśmy z grupy z drugiego miejsca. Gdyby ten tie-break udało się wygrać... Niestety, nie poszło dobrze, przegraliśmy wtedy 2:3. Nie wiadomo, jak dalej by nam poszło, to tylko gdybanie, Liga Mistrzów to najwyższa klasa rozgrywek w Europie. Sportowo plan nie został wykonany, więc pozostał niedosyt, bo nie brakowało wiele, żeby awansować.

A sama nasza gra - coż, wyglądała różnie w naszym wykonaniu w poszczególnych spotkaniach. Mieliśmy słabszy mecz z Bledem u nas, z Rzeszowem zagraliśmy niekonsekwentnie i to dwa mecze ładnie przegrane (uśmiech). No i pierwszy mecz z Turkami, który był dla niektórych kolegów z zespołu pierwszym w ogóle w europejskich rozgrywkach, więc może i to miało wpływ na naszą grę. A ogólnie problem był jeszcze w tym, że nasz skład nie jest zbyt szeroki i wszystkie rozgrywki graliśmy jednym zestawieniem. Z czasem dawało się to odczuć, choć z drugiej strony nie chcę się tym zasłaniać. Teraz troszkę odpoczniemy, bo mamy mniej napięty grafik - gramy co sobotę. Ze względów regeneracyjnych to wolniejsze tempo może być plusem. Ale pod względem sportowym, ambicjonalnym bardzo żałujemy, że nie udało się awansować, drugie miejsce było w naszym zasięgu.

W lidze mieliście prawdziwie czarną serię w grudniu i styczniu - wygraliście zaledwie jedno spotkanie. To już za wami?

- Żadnego wytłumaczenia dla samych przegranych nie ma, ale wiem sam, że byliśmy wszyscy mocno zmęczeni Ligą Mistrzów. Od października, kiedy tylko rozpoczął się sezon, graliśmy non-stop co trzy dni mecze. Byliśmy w bardzo intensywnym trybie od samego początku. Dwóch dni wolnego, oprócz świąt, zdaje się ani razu nie miałem. Kiedy skończyliśmy Ligę Mistrzów, mieliśmy jeszcze jeden przełożony mecz ligowy z listopada, więc czekał nas kolejny tydzień w tym rytmie. To może miało jakiś wpływ na naszą postawę, bo część zespołów grała co tydzień. Kiedy teraz wróciliśmy do spokojniejszego rytmu, czujemy przede wszystkim poprawę zdrowia. Ale są to okoliczności, które oczywiście tylko częściowo zaważyły. Teraz już nie patrzymy za siebie, myślimy tylko o tym, co przed nami, powoli musimy zbierać punkty. Niewiele brakuje nam do ósemki.

Po kilku miesiącach w Paryżu czujesz się już jak u siebie w domu?

- Nie, to jest miasto, które trzeba poznawać dłużej niż w rok, bo jest po prostu niesamowite. Codziennie odkrywam jeszcze coś nowego, więc nie powiem chyba jeszcze długo, że znam Paryż. Ale sprawnie się już poruszam, wszystko, co ważniejsze z punktu widzenia kultury czy historii paryskiej, zobaczyłem. Kiedy mamy trochę wolnego czasu, wybieramy się z chłopakami do kawiarenki, na deptak. Bardzo, bardzo dobrze się tu czuję i jest to chyba najpiękniejsze miasto, w jakim miałem okazję być. Także z tego względu jest to sezon wyjątkowy. Co do języka, jak to bywa, więcej rozumiem niż mówię, ale ogólnie jest nieźle.

Więcej w serwisie Reprezentacja.net - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.